Bajka z Australii
Żółw Wayambeh
Jaszczurka Oolah zbierała bataty przy domku Mirrieh. Miała ze sobą troje swoich dzieci. Nagle wydało jej się, że słyszy, jak ktoś porusza się za krzakami. Słuchała. Nagle Wayambeh wyskoczył zza krzaka i pochwycił Oolah, mówiąc jej, żeby nie robiła hałasu, a on jej nie skrzywdzi, ale że zamierza zabrać ją do swojego obozu, aby została jego żoną. Zabrał też jej trójkę dzieci. Na nic zdawał się opór, bo Oolah miała tylko kij z batatów, podczas gdy Wayambeh miał swoją włócznię. Ludzie z jego plemienia, gdy zobaczyli, że przyprowadził do domu kobietę z plemienia Oola, zapytali go, czy jej plemię mu ją dało. Odpowiedział: "Nie, ukradłem ją".
"Jej plemię wkrótce będzie ją ścigać. My nie będziemy za was walczyć. Nie miałeś prawa jej ukraść, nie mówiąc nam o tym. Mieliśmy dla ciebie młodą kobietę z naszego plemienia, a ty idziesz, kradniesz Oolah i przyprowadzasz ją do obozu Wayambeh. Niech konsekwencje spadną na twoją głowę".
Po jakimś czasie widziano Oolahów przechodzących przez równinę, która wychodziła naprzeciwko obozu Wayambeh. Nie przychodzili oni w przyjaźni ani na pertraktacje, bo nie było z nimi żadnej kobiety i nie nieśli gałązek pokoju, ale byli pomalowani jak na wojnę i uzbrojeni.
Kiedy Wayambeh zobaczyli zbliżanie się Oolah, ich wódz powiedział: "Teraz, Wayambeh, lepiej będzie, jeśli wyjdziesz na równinę i będziesz walczył.
Wayambeh wybrał dwa największe tarcze. Jedną zawiesił na sobie, zakrywając przód jego ciała, a drugą tył. Następnie, chwyciwszy za broń, wyszedł na spotkanie swoim wrogom.
Kiedy znalazł się na równinie, choć wciąż w pewnej odległości od Oolahów, zawołał: "Chodźcie!".
Odpowiedzią był deszcz włóczni i bumerangów. Gdy przelatywały w powietrzu, Wayambeh wciągnął ramiona w głąb tarczy i schował głowę między nimi, uciekając".
Gdy broń upadła nieszkodliwie na ziemię, wyciągnął ramiona i ponownie podniósł głowę, krzycząc: "Chodźcie, spróbujcie jeszcze raz, jestem gotowy".
Odpowiedzią był kolejny deszcz broni. W końcu Oolahowie otoczyli go, zmuszając do wycofania się w stronę strumienia.
Rzucali się na niego gradem broni i zbliżali się do niego tak blisko, że jedyną szansą było rzucenie się do strumienia. Odwrócił się w stronę strumienia, zerwał z siebie przednią tarczę, rzucił broń i wskoczył do wody.
Oolahowie czekali z włóczniami w ręku, gotowi do wycelowania prosto w jego głowę gdy wynurzy się ponad wodę, ale czekali na próżno. Wayambeha nigdy więcej nie zobaczyli, ale w wodopoju, w którym zanurkował, ujrzeli dziwne stworzenie, które miało na grzbiecie nieruchomą konstrukcję podobną do tarczy. Kiedy próbowali go złapać, wciągnęło głowę i kończyny do środka, więc powiedzieli: "To jest Wayambeh". I to był początek Wayambeh, czyli żółwia wodnego.
"Wayambeh the turtle" from https://www.worldoftales.com/Australian_folktales/Australian_folktale_30.html#gsc.tab=0
#bajka#australia#żółw#
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz