Bajki i legendy świata.
Bajka słowacka.
Bohusz i Bela
W pięknej dolinie otoczonej wysokimi górami żył młody baca Bohusz. Nikogo na świecie nie miał a jego jedynym majątkiem było małe stado owieczek, które każdego dnia wypasał na hali. Każdej owieczce nadał imię. Wszystkie bardzo lubił, ale jedną najbardziej. Nazywał ją Bela, ponieważ miała białą sierść jak świeżo napadany śnieg a była miła i potulna. Uwielbiał do niej mówić. Bela leżała na trawie i kiedy jej pasterz do niej mówił patrzyła na niego swoimi wielkimi niebieskimi oczami. Wydawalo się, że rozumie każde jego słowo.
Pewnego razu kiedy Bohusz ostrzygł wszystkie swoje owce wybrał sie na targ do miasta by sprzedać wełnę. Kiedy wracał do domu wszedł do karczmy by napić się dobrego wina. Usiadł do stolu, ale nim zdążył napić się sąsiedzi zaczeli sie z niego wyśmiewać.
"No i co Bohusz, kiedy ty się w końcu ożenisz? A jaką to młodą pannę przyprowadzisz? Będzie piękna albo brzydka jak owca? Będzie nosić barani kożuch jak i ty?" - śmiali się.
"Ja bym sie i ożenił, ale żadnej dziewczyny nie mam. Nie jestem bogatym człowiekiem, ale żonę bym chciał mieć" powiedział spokojnie Bohusz i napił się wina.
"Bohusz a mnie byś nie chciał?" spytała się córka karczmarza Kveta i podeszła do bacy. " Jesteś ładny, młody i mi się podobasz. Razem byłoby nam dobrze. Ty będzies cały dzień pasł owce a ja Ci w domu ugotuje i wyprasuje. A jak wieczorem wrócisz będziemy sobie rozmawiać. Nie będzie Ci ze mną smutno" - namawiała. Bohusz długo nie rozmyślał." Jak chcesz to możesz pojśc ze mną na hale, nie bronie Ci" - zgodził się. " Chyba, że zabroni Ci Twój ojciec?"
"Niech idzie" powiedział karczmarz. "W karczmie dam rade sam, a już czas aby Kveta wyszła za mąż".
Słowo się rzekło i wkrótce Kveta i Bohusz za swoim dobytkiem poszli na hale.
Bohusz sie cieszył że już nie będzie sam i pochwalił się tym swojej owieczce Beli. Szczęście nietrwało długo i Bohusz zaczął chodzić ze spuszczoną głową. Wzdychał i patrzył na owieczke.
"Moja miła Bela gdybyś ty wiedziała jaka ta moja żona leniwa. Cały dzień nic nie robi. Ciągle je i w łóżku leży. Nieugotuje, nieuprasuje, a kiedy wieczorem przychodzę i chcę porozmawiać odwraca się tyłem i śmieje sie. Szkoda że nie umiesz mówic, może byś coś mi poradziła."
Bela popatrzyła na Bohusza mądrymi, niebieskim oczyma i szybko wybiegła z ogrodzenia. Bohusz najpierw nie wiedział co czynić, ale póżniej się zorientował.
"Już wiem co mi radzisz, mojamiła Belu. Już wiem. Pośle piekną Kvetu do domu" zakrzyczał i objął owieczkę za szyję.
Kveta prosiła i przysięgała, że się zmieni, lecz niech jej nie wygania. Bała się jak to teraz bedzie wyglądać, gdy wróci do domu? Ale Bohusz nie chciał słuchać.
"Jesteś twardy jak baran" wykrzyczała do niego z podwórka i shańbiona wróciła do domu.
"I co Bohusz, córka karczmarza nie była dla Ciebie dobra, żeś ją wygnał? Powiedz jaką dziewczynę byś chcciał? Żeby nic nie spaliła a len wyczesywała?" smiali się sądziedzi tak, że im łzy z oczu kapały.
Ale Bohusz spokojnie odpowiedział: "Chcę staranną żonę. Pracowitą i miłą. Aby dla swojego mężą miała dobre słowo i pozwalała po ciężkiej robocie odpocząć".
"A ja Bohusz? Mnie byś nie chciał?" zapytałą młoda dziewczyna Katarina, która na targu sprzedawała warzywa.
"Żadna robota mi nie straszna i z radością ja robię. Jestem skromna i pieniędzy nie roztrwaniam. Niechcesz mieć mnie za żonę? Ty będziesz pasł owieczki a ja będę sadzić warzywa. Będzie nam razem dobrze, zobaczysz".
Bohusz sie zgodził i wkrótce Katarina przeprowadziła się do jego domu. Ta okazała się pracowita. Ugotowała, wyprała i niedaleko domu zrobiła małe poletko, gdzie zasadziła warzywa. Na początku zyło im się dobrze a Bohusz był spokojny. Len, który zasziła zaczął przynosić pieniadze, a Katarina stawała się coraz niespokojniejsza.
"Nie na darmo się mówi, że przez jedzenie rośnie smak". mówił swojej owieczce Bohusz. "Dobre słowo jej z głowy wyleciało przez pieniądze. Len sadzi, myśli o pieniadzach i o nic innego już nie dba. Jakby nic innego na świecie już nie istaniało".
Niedługo potem wrócił Bohusz z pastiska a Katarina zaczyna na niego krzyczeć.
"Cały dzień nic nie robisz tylko z owcami rozmawiasz! Gdybyś się tych głupich owiec pozbył,mógłbyś mi pomóc z tymi warzywami. Posadzilibyśmy dwa razy tyle i potem sprzedalibyśmy na targu więcej. Pieniądze będą nam się sypać. Zabij te głupie owce. Mięso i skóry sprzedajmy z zyskiem".
"Zabić owce?" wyjąkał Bohusz. "Nie! Nigdy na to nie pozwolę. Mój stary ojciec pasł owce a ja z nimi dorastałem. Owce mają lepszy rozum niż ludzie i one mnie rozumieją. Gdybym ich zabił sam bym już umarł"
"Albo owce, albo ja" powiedziała Katarina.
Bohusz się nie namyślał ani chwili.
"Wolę owce niż Ciebie. Nie potrzebują pieniędzy, a cały ich majątek to rozum."
"Już sie nie dziwię, że z owcami się lepiej dogadujesz niż z ludźmi. Sam jesteś baran" powiedziała urażona Katarina.Wzięła wszystkie pieniądze i odeszła.
Baca znów został sam ze swoim stadem i ulubioną owieczką Belą.
"No i widzisz Bela. Jestem baran. " westchnął gdy leżał na pastwisku i rozmyślał o ludziach. "Ach, żebym tak był tym baranem. Ludzi nie rozumem i oni mnie też. Tylko ty mnie rozumiesz".
Bohusz objął swoją owieczkę i rozpłakał się. "Przecież nie jestem baranem?"
"Baco, baco ale ty masz cudaczne życzeni?" odezwał się jakiś głos za Bohuszem.
Kim jesteś babciu?" zapytał się Bohusz, kiedy odwróciwszy się zobaczył przed sobą nieznajomą postać.
"Jestem zielarka i zbieram lecznicze rośliny. Poweidz, czy mogłabym Ci jakoś pomóc? Znam wiele ziół na ludzkie strapienia i choroby".
"Mnie nikt nie może pomóc, babciu. Ty też nie. Chciałbym odejść ze świata i stać się baranem, abym mógł żyć z moją ulubioną owieczką. Jest miła i dobra. Lubi mnie a ja ją, więc chciałbym być barankiem" westchnął Bohusz. "Na moje strapienie niema żadnego zioła".
"Może mam, a może nie mam, kto to wie?" zaśmiała się zielarka.
"Jeśli tego naprawdę chcesz, to ci pomogę. Dziś będzie noc świętojańska a wtedy rosną czarodziejskie rośliny. Wśród nich znajdziesz mały żółty kwiatuszek, nawywa się prajniczek. Weź swoją owieczkę i idź z nią do lasu. Kiedy go znajdziesz to z głębi serca powiedz mu swe życzenie. Potem pocałuj owieczkę a stanie się to , co sobie życzysz. Ale dobrze pomyśł pasterzu, bo potem nie bedzie odwrotu. Aż do śmierci zostaniesz baranem".
"Dziękuję Ci za mądrą radę babciu", ucieszył się Bohusz i podziękował zielarce.
Bohusz nie mógł się już doczekać wieczora. Ledwie zaświeciła pierwsza gwiazdka wziął owieczkę Belę i poszedł do lasu, żeby znaleźć roślinę. Chodził i chodził, ale nigdzie nie mógł znaleźć żółtego kwiatka.
"Może za mnie zadrwiła babka zielarka a ja jej uwierzyłem" wzdychał Bohusz. Wtem usłyszał dzwony, które biły na północ. "Nie będzie ze mnie baranka" pomyślał sobie.
Usiadł pod wielkim dębem i wzdychał, aż tu naraz coś zaświeciło się w trawie. Przed nim zakwitnął zaczarowany kwiat. "Więc babka zielarka nie kłamała" zawołał z radością.
Klęknął przy kwiatku i go powąchał. Potem głębi serrca wypowiedział swoje życzenie: "chcę się stać barankiem i do końca życia żyć z moją miła owieczką Belą"
Baca objął Belę. Ledwo dotknął ją ustami przemienił się w młodego baranka.
"Bohusz" zabeczała owieczka "mój ukochany Bohusz".
"Bela, moja jedyna umiłowana Bela", zabeczał baranek "w końcu się doczekałem. Teraz nic już nas nie rozdzieli".
Baranek Bohusz i owieczka Bela poszli wesoło do lasu, daleko od ludzi, aby tam nie spotkało ich nic złego.
Ludzie powoli o Bohuszu zapomnieli, a jego owcami zajął się inny baca. Czasami można w górach spotkać owce biegające bez pasterza. Może gdzieś między nimi jest dobry baca Bohusz zmieniony w baranka ze swoją owieczką Belą.
"Od rozpravky k rozpravke" Irena Kaftanova, Jozef Quis. tłumaczenie Jadwiga Krukar ze słowackiego.
#bajka#słowacja#baca#góry#owce
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz