niedziela, 17 grudnia 2023

Bajka arabska

Papuga



Przy jednej z ciasnych, ubogich uliczek niewielkiego miasteczka, w ciemnej lepiance, mieszkał Hassan, biedny sprzedawca fig i daktyli. Doprawdy wiodło mu się bardzo źle. Zarabiał bardzo niewiele, prawie nic, a kiedy wracał do domu, gdzie czekała na niego żona i dzieci, przyniesione grosze nie wystarczały nawet na kupno posiłku dla całej rodziny.

W końcu doszło do tego, że biedaczysko poszedł pewnego dnia na rynek tylko z wielkim, glinianym dzbanem pełnym wody. Była to co prawda woda zimna, świeża, kryniczna, przyniesiona rano ze studni przez Dilah, żonę Hassana, ale stanowczo nie był to towar, na którym można było wiele zarobić. Hassan jednak pocieszał się:

- Przecież w gorące dni ludzie na targu są zmęczeni i spragnieni. Myślę, moja droga Dilah, że wrócę dziś z jakimś zarobkiem.

- Woda! Woda źródlana, woda kryształowa do picia! - zachęcał przechodniów Hassan. - Woda z mojego dzbana orzeźwi cię i doda młodzieńczych sił!

Przechodnie zatrzymywali się i wypijali czarkę wody.

Kiedy miał jeszcze pół dzbanka, ale wszystko wskazywało na to, że reszta będzie równie szybko sprzedna, zbliżył się do Hassana jakiś starzec z papugą na ramieniu i zażądał czarki wody, mówiąc, że jest niezwykle zmęczony daleką drogą. Rzeczywiście wyglądał na niezmiernie znużonego, a odzież jego była pokryta kurzem; kiedy zaś Hassan podawał mu napełnioną czarkę, podróżny zachwiał się i potrącił naczynie z wodą.

- Biada mi! - wrzasnął Hassan, widząc rozlaną wodę i skorupy na ziemi.

- Nie rozpaczaj! - uspokajał go słabym głosem starzec. - Postaram się wynagrodzić ci sowicie tę stratę. Błagam cię tylko na wszystko, zaprowadź mnie gdziekolwiek, abym mógł spocząc choć trochę. Nie pożałujesz tego.

- Mogę cię zaprowadzić tylko do mojej lepianki - mruknął Hassan. I wziąwszy nieznajomego pod rękę zaprowadził go do swego domu.

Kiedy wreszcie znaleźli się w lepiance, starzec położył się na posłaniu Hassana i jęczął coraz słabszym głosem.

- Może wezwać jakiegoś lekarza? - zaofiarował się Hassan, ale nieznajomy zaprotestował:

- Nie, nie, zacny Hassanie. Nikt nie zdoła się przeciwstawić woli Allacha. Dogasa już płomyk mego życia. Ale zanim odejdę, aby przechadzać się w wiekuiście pięknych ogrodach Allacha, pragnę ci się odwdzięczyć za twoją uczynność i dobroć. Pozostawię ci wobec tego moją papugę!

Papuga jakby na potwierdzenie słów swego pana, zaskrzeczała przeraźliwie, Hassan zaś, bynajmniej nie zachwycony darem starca, pomyślał:

"Cóż pocznę z tym wstrętnym ptaszyskiem?"

Tymczasem nieznajomy, odgadując widocznie myśli Hassana,mówił z trudem dalej:

- Nie rób jej krzywdy. Dzięki temu ptakowi, mój zacny hassanie, dojdziesz do dobrobytu. Niech ci to będzie zapłatą za twój rozbity przeze mnie dzban i rozlaną wodę. Jeśli postąpisz według mojej rady, nie zaznasz już biedy. Słuchaj tylko uważnie tego, co ci powiem. Masz oto parę sztuk złota... Jednakże muszę ci jeszcze, nim odejdę z tej ziemi, powiedzieć, jak masz zużytkować pieniądze. Ponieważ rada moja musi pozostać okryta tajemnicą, a nie ufam pod tym względem żadnej niewieście, przeto rozkaż swej małżonce, dobrej Dilah, a także i dzieciom swoim, aby zostawili nas samych, bym mógł swobodnie mówić do ciebie.

- Pewnie - odezwała się w tej chwili skrzeczącym głosem papuga - pewnie!

- Mądry ptak - zdiwił się Hassan.

- Weźmiesz trzy sztuki złota z tych, które ci pozostawiam - mówił starzec - wczesnym rankiem, gdy nie ma przechodniów, zakopiesz je na najbardziej ruchliwych uliczkach miasta...

W dwa dni później, kiedy zmarły starzec był już pochowany, na co trzeba było wydać jedną ze sztuk złota, Hassan, sprzedawca fig, zbudził się o świcie. Podniósł sie cicho z posłania, aby nie zbudzić nikogo z rodziny, wziął papugę i wyszedł na ulicę. Szarzało zaledwie i nie widać było żadnego przechodnia. Roezjrzawszy się ostrożnie wokoło, Hassan przyklęknął na skrzyżowaniu ruchliwych ulic i, wykopawszy w ziemi płytki dołek, zakopał w nim jedną złotą monetę. Po czym, rozglądając się znów przezornie, czy czsem nie będzie miał niepożądanych świadków, zakopał jeszcze dwie złote monety w dwóch najruchliwszych punktach miasta. Dokończywszy tego, wrócił do domu i położył się spokojnie spać. 

Wstał dopiero wówczas, kiedy na ulicach panował ożywiony ruch i pełno było przechodniów i kupców. Z papugą na ramieniu, z małą łopatką w ręce poszedł najpierw tam, gdzie zakopała pierwszą monetę. Przystanąwszy, zapytał ptaka głośno, tak aby wszyscy przechodnie mogli go dosłyszeć:

- Jak myślisz, papugo, czy tu warto kopać?

- Pewnie! - zaskrzeczała papuga.

- Wobec tego posłucham cię, mądra papugo - te słowa Hassan wyrzekł głośno i uroczyście i zaraz zabrał się do rozkopywania ziemi w tym miejscu, gdzie rankiem tego dnia zakopał monete. Gdy wreszcie wydobył po chwili prawdziwy złoty pieniądz, podziw otaczających go mieszkańców nie miał granic.

- Niezwykłe! To jest naprawdę niezwykłe! - powtarzali. - Cóż to za ptak nadzwyczajny!

Otoczony już sporą gromadką widzów, Hassan powędrował w drugie miejsce, gdzie poprzednio ukrył był złoty pieniądz. Tam powtórzył znów swoje pytanie: 

- Czy mam tu kopać, kochana papużko?

- Pewnie! - wrzasnęła papuga, nieco zdenerwowana coraz liczniej otaczającym ich tłumem ludzi.

I tu oczywiście wydobył Hassan spod grudek ziemi złotą, błyszczącą monetę.

Gdy zapytawszy papugę po raz trzeci, znalazł pieniądze na jeszze innej ulicy miasta, spostrzegł, że otacza go ogromny tłum ludzi, z których każdy chciał zobaczyć na własne oczy tak niezwykłego ptaka.

Wieść o mądrej papudze szybko obiegła całe miasto. Zaledwie Hassan zdołał powrócić do swej ubogiej lepianki, już czekali na niego chętni do kupna ptaka, który potrafił wskazywać, gdzie zakopane są pieniądze.

- Sprzedaj ją Hassanie! - mówili.

-  Czemu mam pozbywac się papugi, jeśli dzięki niej mogę szybko zdobyć majątek? - wzdragał się Hassan.

- Ależ dostaniesz za nią tyle pieniędzy, że i tak od razu staniesz się bogaty - tłumaczyli.

- Wobec tego - powiedział Hassan udając głęboki namysł - wobec tego sprzedam ją temu, kto mi najwięcej za nią zapłaci.

Wreszcie szczęśliwym właścicielem ptaka został młody i bardzo bogaty nicpoń, słynny ze swoich awantur i hulanek, imieniem Abdullah. Chwyciwszy mocno ptaka, który skrzeknął żałośnie w tym uścisku, pobiegł szybko do swego wspaniałego domu.

- Hej! Służba! - wrzasnął, stanąwszy na progu. - Zaraz postarać się o piękną i obszerną klatkę dla mojej papugi.

Kiedy przyniesiono ogromną klatkę o pozłacanych drutach, Abdullah rozkazał następnie przynieść naczynie z wodą i zarno.

- Masz, jedz, kochana papużko! Abyś mi tylko znalazła dużo złota - przemawiał do nastroszonego ptaka. - Nie bój się! Jeśli pomożesz mi zdobyć bogactwo, nie zapomnę o tobie, każę wtedy twoją klatkę ozdobić drogimi kamieniami.

- Pewnie! - zaskrzeczała papuga.

- Patrzcie, jaki to mądry ptak! - cieszył się i dziwił Abdullah.

Nazajutrz, ledwie zaczęło świtać, wyjął ptaka z klatki i wziąwszy łopatę pobiegł do miasta. Zatrzymawszy się na jednej z ulic zapytał:

- Czy mam tu kopać? Czy znajdę tu coś?

- Pewnie! - odpowiedziała papuga.

Abdullah zabrał się więc ochoczo do kopania. Ale mimo, że kopał tak długo, aż ręce mu mdlały, nie znalazł nic.

- Zaryzykuję, jeszcze raz - postanowił cierpliwie Abdullah. - A teraz, papugo kochana, jedyna, najmądrzejsza papużko, nie żartuj sobie ze mnie, tylko powiedz, czy na przykład w tym miejscu warto kopać?

- Pewnie! - powiedziała zgodnie papuga.

Abdulah pokrzepiony tą odpowiedzią, zabrał się znowu z zapałem do pracy. Kopał w głąb i kopał wszerz i wzdłuż, ale w rozkopanej ziemi nie było żadnego skarbu. Ba! Nie było nawet najmniejszego grosika.

Omdlewając ze zmęczenia Abdulah przysiadł wreszcie, aby odpocząć, i podejrzliwie mruknął:

- Czyżby twój poprzedni pan oszukał mnie?

- Pewnie! - zaskrzeczał wesoło papuga. Bowiem była porządnie najedzona i nic jej nie brakowało do szczęścia.

- Zdaje mi się, że tym razem powiedziałaś prawdę, moja kochana - szepnął melancholijnie Abdulah. - Ale na wszelki wypadek pójdę do Hassana i zażądam wyjaśnień. Może źle zrozumiałem jego pouczenia, jak należy do ciebie przemawiać?

Papuga pominęła te słowa milczeniem. Milczała również wtedy, gdy Abdulah na próżno przez dłuższą chwilę dobijał się do chaty Hassana. Wreszcie od zwabionych hałasem sąsiadów dowiedział się, że Hassan wraz z całą rodziną opuścił miasto i przeniósł się gdzieś hen daleko, na południe.

- Ale czy naprawdę to on mnie oszukał? - zastanowił się naraz Abdullah. - Przecież to nie on namawiał mnie do kupna ptaka, tylko ja sam chciałem kupując papugę w łatwy sposób dojść do majątku.

- Pewnie! -powtórzyła papuga.

- Wobec tego moja kochana papugo, okazuje się, że jestem ostatnim głupcem!

- Pewnie! - skwapliwie, aczkolwiek grzecznie, zgodził się ptak.

- Tak, tak - smutnie pokiwał głową Abdullah. - To jest nauczka dla mnie. Drogo za nią zapłaciłem. Ale może i nawet było warto. Bo w ten sposób narreszcie nauczyłem się rozumu.

- Pewnie! - odpowiedziała wesoło papuga. I podskakując dziobnęła przyjaźnie Abdullaha w ucho.

Jako para przyjaciół wrócili do domu.

Maria Kruger "Płomyczek nr. 2 16-31 I 1972 r."

#bajka#arabska#papuga


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bajka rosyjska Dziadek Mróz W dalekim kraju, gdzieś w Rosji, mieszkała macocha, która miała pasierbicę oraz własną córkę. Jej córka była j...