Bajka rosyjska
Dziadek Mróz
W dalekim kraju, gdzieś w Rosji, mieszkała macocha, która miała pasierbicę oraz własną córkę. Jej córka była jej bliska i zawsze cokolwiek robiła, matka pierwsza ją chwaliła. Nie było jednak zbyt wielu pochwał dla pasierbicy, chociaż ta była dobra i miła. Niegodziwa kobieta nigdy nie wie, jak powstrzymać swoją niegodziwość. Pewnego jasnego, chłodnego dnia macocha powiedziała do męża:
"Teraz, staruszku, chcę, żebyś zabrał swoją córkę z dala od moich oczu i uszu. Zabierzesz ją teraz na szerokie pola, aż do trzaskającego mrozu".
Stary ojciec zasmucił się, nawet zapłakał, ale mimo to pomógł młodej dziewczynie wsiąść do sań. Chciał ją przykryć owczą skórą, aby chronić ją przed zimnem.Nie zrobił tego jednak bo bardzo się bał. Jego żona obserwowała ich przez okno. I tak poszedł ze swoją śliczną córeczką na szerokie pola. Zapędził ją prawie do lasu, zostawił tam samą i szybko odjechał – był dobrym człowiekiem i nie chciało śmierci swojej córki.
Dziewczyna pozostała sama. Ze złamanym sercem i przerażona powtarzała żarliwie wszystkie modlitwy, jakie znała.
Ojciec Mróz, wszechmocny władca w tym miejscu, odziany w futra, z długą białą brodą i lśniącą koroną na białej głowie, zbliżał się do niej. Patrzył na tego swego pięknego gościa i zapytał:
— "Czy mnie znasz?" — "Mnie, czerwononosego Mroza?"
— "Bądź pozdowiony Dziadku Mrozie" — odparła łagodnie młoda dziewczyna. "Mam nadzieję, że nasz niebiański Pan posłał cię po moją grzeszną duszę".
"Czy jest ci wygodnie, słodkie dziecko?" zapytał znowu Mróz. Był niezmiernie zadowolony z jej wyglądu i dobrych manier.
— "Owszem" — odparła dziewczyna, cała dygocząca z zimna.
A Mróz, wesoły i jasny, trzaskał w gałęziach, aż powietrze stało się lodowate, ale poczciwa dziewczyna powtarzała jeszcze:
— "Czuję się bardzo dobrze, drogi Dziadku Mrozie".
Ale Mróz wiedział wszystko o słabości istot ludzkich. Wiedział dobrze, że niewielu z nich jest naprawdę dobrych i życzliwych. Wiedział jednak, że żaden z nich nie będzie w stanie zbyt długo walczyć z potęgą Mroza, króla zimy. Dobroć łagodnej dziewczyny tak oczarowała starego Dziadka, że postanowił traktować ją inaczej niż innych i podarował jej duży, ciężki kufer wypełniony wieloma pięknymi rzeczami. Podarował jej bogatą "szubę" wyściełaną drogocennymi futrami. Dał jej jedwabne kołdry – lekkie jak pióra i ciepłe jak matczyne kolana. Jakże bogatą dziewczyną się stała i jak wiele wspaniałych szat otrzymała! A prócz tego stary Mróz podarował jej niebieski "sarafan" ozdobiony srebrem i perłami.
Kiedy młoda dziewczyna go założyła, stała się tak piękną panną, że nawet słońce się do niej uśmiechało.
Macocha była w kuchni zajęta pieczeniem naleśników na posiłek, który zwyczajowo podaje się przyjaciołom po zwykłym nabożeństwie za zmarłych.
—" A teraz, stary "— rzekła żona do męża — "wyjdź na szerokie pola i przynieś ciało swojej córki. Pochowamy ją".
Starzec odszedł. A piesek w kącie machnął ogonem i powiedział:
"Hał-Wow! Córka starca jest w drodze do domu, piękna i szczęśliwa jak nigdy dotąd, a córka staruszki jest zła jak nigdy dotąd.
"Nie ruszaj się, głupia bestio!" krzyknęła macocha i uderzyła małego pieska.
"Weź ten naleśnik, zjedz go i powiedz: 'Córka starej kobiety wkrótce wyjdzie za mąż, a córka starca zostanie wkrótce pochowana'".
Pies zjadł naleśnik i zaczął od nowa:
"Hał-Wow! Córka staruszka wraca do domu bogata i szczęśliwa jak nigdy dotąd, a córka staruszki jest tak niegodziwa jak nigdy dotąd.
Staruszka była wściekła na psa, ale mimo naleśników i biczowania, pies w kółko powtarzał te same słowa.
Ktoś otworzył bramę, na zewnątrz słychać było głosy śmiechu i rozmów. Staruszka wyjrzała na zewnątrz i usiadła zdumiona. Pasierbica siedziała tam jak księżniczka, jasna i szczęśliwa w najpiękniejszych szatach, a za nią stary ojciec , który ledwo zdołał unieść ciężki kufer z bogatym strojem.
— "Staruszku!" — zawołała macocha zniecierpliwiona. "Zaprzęgnij nasze najlepsze konie do naszych najlepszych sań i zawieź moją córkę w to samo miejsce szerokie pola".
Starzec posłuchał jak zwykle i zabrał pasierbicę w to samo miejsce i zostawił ją samą.
Był tam stary Mróz. Spojrzał na swojego nowego gościa.
"Czujesz się dobrze, piękna dziewico?" zapytał czerwononosy władca.
— "Zostawcie mnie w spokoju" — odparła szorstko dziewczyna. "Czy nie widzisz, że nogi moje i ręce są prawie sztywne z zimna?"
Mróz trzaskał i zadawał pytania przez dłuższą chwilę, ale nie otrzymawszy żadnej uprzejmej odpowiedzi, wpadł w złość i zamroził dziewczynę na śmierć.
A piesek w kącie powiedział:
"Hał-Wow! Córka starca wkrótce wyjdzie za mąż. Córka starej kobiety zostanie wkrótce pochowana".
"Nie kłam. Oto ciasto. Zjedz go i powiedz: 'Córka starej kobiety jest odziana w srebro i złoto'".
Brama się otworzyła, staruszka wybiegła i ucałowała sztywne, zamarznięte wargi córki. Płakała i płakała, ale nie było ratunku i w końcu zrozumiała, że przez własną niegodziwość i zazdrość jej dziecko zginęło.
—" Staruszku, idź po moją córkę. weź najlepsze konie. Ostrożnie."
"Father Frost" from https://www.worldoftales.com/European_folktales/Russian_Folktale_47.html#gsc.tab=0
#bajka#rosja#dziadek#mróz#
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz