Bajka czeska
Taniec z brzozową wróżką
Pewnego razu w kraju brzozowych drzew mieszkała dziewczynka o imieniu Betuszka ze swoją mamą i pięcioma kozami w zrujnowanym domku na ścieżce obok lasu. Betuszka i jej mama były bardzo biedne, ale również pracowite i wesołe. Żadna skarga nigdy nie wyszła z ich ust.
Codziennie rano Betuszka zabierała kozy na pastwisko przy brzozowym lesie. Zabierała z sobą kromkę chleba, drewniany kubek i puste wrzeciono wraz z kłębkiem lnu. Chleb zjadała na drugie śniadanie, a na wrzeciono nawijała len, gdy pasła kozy.
Każdego poranka matka całowała Betuszkę na pożegnanie w czoło. "Pracuj ciężko, moja córko" zawsze mówiła do niej. "Pilnuj kozy porządnie i napełnij wrzeciono przed powrotem do domu".
Betuszka całowała swoją mamę i potem w podskokach i ze śpiewem na ustach wyruszała na cały dzień. Betuszka uwielbiała śpiewać, ale jeszcze bardziej lubiła tańczyć.
Pewnego poranka, kiedy Betuszka prowadziła swoje kozy na pastwisko dzień zapowiadał się jasny. Melodie napełniały cały las. Betuszka przytuliła się do drzew, zakręciła kilka razy wokół siebie i usiadła przy brzozach. Zaczęła śpiewać do ptaków i rozpakowywać swoją torbę. Chleb, kubek, wrzeciono i len wyleciały na jej kolana.
Śpiewając wesołe piosenki zaczęła nawijać len na wrzeciono, a kozy spokojnie skubały trawę.
Kiedy wybiło południe i słońce było dokładnie nad głową Betuszki zostawiła wrzeciono i poszła napić się wody ze strumienia. Potem usiadła i zjadła większość chleba. W końcu stanęła i podeszła do kóz, dzielac się skórkami chleba z nimi i śpiewając:
"Jedzcie małe kózki, jedzcie ze mną,
Rośnijcie tak duże, jak tylko potraficie".
Obróciła się wokoło i tańczyła wokół kóz.
Nagle piękna kobieta w białej sukni podeszła do Betuszki. Na głowie miała piękny wianek z białych lilii i ostrokrzewiu, a jej złoto zielone włosy spadały na ramiona. "Kim jesteś?" zapytała Betuszka.
Kobieta nie odpowiedziała bezpośrednio, ale uśmiechnęła się do Betuszki i zapytała: "Betuszka, czy lubisz tańczyć?"
Teraz dziewczyna była naprawdę zdumiona. Nie tylko kobieta pojawiła się znikąd, to jeszcze zna jej imię. "Tańczyć? Tak umiem, mogę tańczyć cały dzień i nie być zmęczoną".
"Chodź więc" odpowiedziała kobieta, trzymając ją za rękę. "Pozwól, że nauczę cię jak się tańczy taniec brzozowych wróżek".
"Brzozowe wróżki - oczywiście" Betuszka podała rękę kobiecie i zaczęły skakać i tańczyć wokół siebie, podczas gdy wszystkie ptaki śpiewały im do rytmu. Skowronki, dzwońce i nawe drozdy śpiewały.
Zapominając o kozach, wrzecionie i całym świecie Betuszka tańczyła, aż ostatnie promienie słońca dotknęły ziemi. Co dziwne nigdzie nie było śladów tańca i wydeptanej ziemi.
Nagle ptaki przestały śpiewać a wróżka zniknęła tak tajemniczo jak się pojawiła.
Betuszka popatrzyła wokoło. Kozy zdziwione patrzyły na nią, a wrzeciono napełnione było tylko do połowy.
"O nie" powiedziała Betuszka do samej siebie. "Co teraz powie matka? Tańczyłam przez cały dzień i nic nie zrobiłam". Spuściła głowę i w milczeniu poszła do domu.
Idąc smutna do domu myślała sobie tak: "Nigdy nie powinnam zrobić takiej rzeczy. Ale brzozowa wróżka była taka piękna, a ja tak kocham tańczyć". Wciąż rozmyślała o tym, że nie powinna być taka egoistyczna.
Kiedy w końcu Betuszka przyszła do domu była cicha i usiadła w ciemnym kącie na zapiecku. Była taka inna, że matka zapytała ją: "Betuszka, moje kochane dziecko, co się stało? Ani nie śpiewasz, ani nie tańczysz. Wrzeciono tylko do połowy nawinięte. Czy jesteś chora?"
Betuszka popatrzyła lśniącymi oczami "Dziwnie się czuję, moja droga matko, tylko tyle". Nie powiedziała nic o brzozowej wróżce. "Jutro" obiecała "jutro będę pracowac dwa razy ciężej".
Kiedy więc słońce wzeszło Betuszka zabrała kozy do lasku brzozowego, ale już nie śpiewała. Usiadła i zaczęła pracować dwa razy ciężej, ponieważ miała zamiar zrobić więcej niż zazwyczaj.
W południe Betuszka zerwała kilka owoców poziomek i zjadła je z chlebem, dzieląc się skórkami chleba z kozami. Tym razem jednak nie tańczyła z nimi. "Taniec tylko zabiera mi czas, który muszę przeznaczyć na pracę" pomyślała.
Nagle pojawiła się wróżka brzozowa. "Czy dziś nie tańczysz z kozami, więc chodź proszę zatańcz ze mną, Betuszka".
Betuszka zwiesiła głowę, zawstydzona i trochę się bała. "Proszę pani" przyznała się "zostaw mnie samą. Moja matka i ja mamy mało i muszę pracować. Przed zachodem słońca muszę zrobić dwa razy więcej nici, ponieważ wczoraj zrobiłam mniej".
Wróżka zaśmiała się, a był to śmiech słodki jak śpiew drozda. "Jeśli ze mną zatańczysz dzisiaj Betuszka, obiecuję, że twoje wrzeciono będzie pełne".
"O pani, gdybym tylko mogła w to uwierzyć" powiedziała dziewczyna przez łzy.
"Posłuchaj śpiewu ptaków. One powiedzą ci, żę wróżki brzozowe nigdy nie kłamią".
Kiedy wróżka to mówiła ptaki w koronach drzew wybuchnęły muzyką i Betuszka uśmiechnęła się przez łzy. Wróżka wzięła ją za rękę i wkrótce tańczyły, aż nastał wieczór.
Kiedy ostatnie promienie słońca dotykały ziemi wróżka wypuściła rękę Betuszki. To obejrzała się i zobaczyła, że jej wrzeciono jest prawie puste. Znów wybuchnęła płaczem.
"Obiecałaś mi..." prosiła. Ale wróżka nagle zaczęła obracać się i wrzeciono napełniło się lnem, a nić którą utkała była najlepszą nicią jaką widziała.
"Proszę" powiedziała wróżka brzozowa. "I nie mów, że wróżki kłamią. Teraz pamiętaj: Pracuj, ale nigdy nie narzekaj. Powtórz za mną".
"Pracuj, ale nigdy nie narzekaj" powtórzyła Betuszka.
"Dobrze" powiedziała wróżka brzozowa całując Betuszkę w czoło. Jej pocałunek palił jak ogień i chłodził jak lód jednocześnie. Wtedy wróżka zniknęła.
"Dziękuję! O dziękuję wróżko brzozowa!" i pobiegła szczęśliwa ze śpiewem na ustach do domu. Kiedy przybyła do małęgo domku wręczyła matce wrzeciono z utkaną nicią.
"Brawo, brawo, nic ci dziś nie przeszkodziło" powiedziała matka. Chciała pocałować Betuszkę w czoło, ale jakaś czarna smuga jakby od popiołu była na nim. Wytarła więc go swoim fartuchem.
"Czułam się dziś zdecydowanie lepiej, aby tańczyć, śpiewać i snuć nić". powiedziała Betuszka wesoło, nic nie wspominając o wróżce brzozowej.
Następnego dnia, jeszcze przed wschodem słońca Betuszka pognała kozy do lasku brzozowego. Kiedy kozy się pasły Betuszka śpiewała i tkała, nie martwiąc się o nic.
W południe piękna wróżka pojawiła się. Tym razem uchwyciła Betuszkę w talii.
"Chodź tańczyć Betuszka" zawołała wróżka.
"Obiecaj mi pełne wrzeciono" powiedziała dziewczyna.
"Obiecuję ci nawet coś lepszego" odpowiedziała wróżka.
"Ja jednak chcę pełne wrzeciono, bo z czego ja i moja matka bedziemy żyć?"
"Musisz mi zaufać" powiedziała wróżka, uśmiechajac się do niej. "Wróżki brzozowe nigdy nie kłamią". Po czym porwała Betuszkę do tańca.
Ptaki na drzewach zaczęły swoją muzykę, a Betuszka i wróżka wirowały i tańczyły, aż słońce zaczęło zachodzić. Betuszka popatrzyła na swoje wrzeciono, które było tylko do połowy pełne, a wróżka go nie dotknęła. "O nie" pomyślała Betuszka "co ja powiem mamie?"
W tym momencie wróżka wzięła torbę dziewczynki, obróciła się trzy razy wokół siebie i oddała torbę Betuszce. Była ona teraz pełna.
"Nie patrz do torby moja droga Betuszko" powiedziała wróżka. "Nie tutaj w brzozowym lasku, ale otwórz ją w domu. Pamiętaj - rób swoją pracę i nigdy nie narzekaj". Pocałowała Betuszkę w czoło, a pocałunek ten palił jak ogień i był zimny jak lód. Wtedy zniknęła.
Betuszka poszła do domu ze swoimi kozami i do połowy uplecioną nicią. Czekała, aż wyjdzie z brzozowego lasku. Potem popatrzyła do torby.
"O nie" powiedziała na głos, gdyż w środku znalazła brzozowe liście. Suche brzozowe liście.
Włożyła rękę do torby i zła na wróżkę rzuciła garść liści w górę. Wtem zatrzymała się. Liście te mogłyby być dobrym posłaniem dla kóz. Pokaże też te liście matce i opowie jej o wszystkim. Położyła wrzeciono na górze i poszła do domu.
Doszła do niego gdy noc już zapadła. Jej mama czekała na nią nerwowo w drzwiach.
"Co za rodzaj nici przyniosłaś mi wczoraj?" zapytała matka. "Przędłam i przędłam, a nici wciąż nie ubywało. Wrzeciono było ciągle pełne. Kiedy jednak powiedziałam - Co za diabeł dał mi tę nić? - ona nagle zniknęła. Powiedz co to znaczy?"
Zawsze pracuj nigdy nie narzekaj. Więc wróżka ostrzegała Betuszkę, a ta nie powiedziała matce o tym.
"Brzozowa wróżka" powiedziała matka. "To wszystko wyjaśnia. One tańczą w południe i o północy. Szczęście, że jesteś miłą i dobrą dziewczynką. Gdybyś była niegrzeczna i niemiła, albo była chłopcem mogłabyś tego nie przeżyć". Potem dodała. "Szkoda, że mnie nie ostrzegłaś. Miałybyśmy teraz pokój pełny nici".
Pocałowała swoją córkę.
"Nie ważne. Dobrze, że jesteś bezpieczna. Ja i tak mam dwa razy więcej nici niż kiedykolwiek zdołałam uprząść i za to możemy podziękować wróżce".
Wtedy Betuszka powiedziała matce o torbie pełnej liści. Wyciągnęła wrzeciono i niedokończony len i powiedziała: "Popatrz matko, będzie to dobre posłanie dla kóz".
Jej mama popatrzyła do torby i zaśmiała się. "Popatrz do środka. O dziękuję droga wróżko brzozowa".
Betuszka popatrzyła i zobaczyła, że liście przemieniły się w złoto.
"O matko, znów zrobiłam źle. Wróżka ostrzegała mnie bym nie otwierała torby wcześniej niż w domu. A ja w złości wyrzuciłam trochę liści. Byłybyśmy jeszcze bogatsze".
"Nie przejmuj się moje drogie dziecko" powiedziała matka. "Mogłaś przecież wyrzucić całą torbę. Nie zrobiłaś tego i możemy być za to wdzięczne. Poza tym to fortuna, wystarczy dla nas i dla biednych".
Tak też zrobiły. Za prezent wróżki kupiły małą farmę z ogrodem i kilka krów. Zatrudniły też pastuszka do pilnowania kóz. Potem złożyły ofiarę dla biednych w pobliskim kościele.
Betuszka często wracała do lasu brzozowego szukać wróżki, ale nigdy więcej się nie pojawiła. Betuszka jednak zawsze zostawiała miseczkę świeżego mleka w podziękowaniu. Tak na wszelki wypadek.
"Dancing with the Birch Fairy" from "World of dance" by Jane Yolen and Heidi E.Y. Stemple
#bajka#czechy#brzoza#wróka#taniec#
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz