wtorek, 25 czerwca 2024

Bajka Indian z plemienia Irokezów

Jak klan niedźwiedzia nauczył się leczyć



Trzech młodych myśliwych wyruszyło wieczorem na polowanie, kiedy nagle królik wyskoczył tuż przed nimi i usiadł na środku ścieżki. Myśliwi zatrzymali się. Wszyscy troje naciągnęłi cięciwy i wypuścili strzały trafiając w królika. Ku ich zdziwieniu strzały powróciły do nich, bez kropli krwi.

Kiedy wypuścilli kolejną strzałę królik zniknął. Na jego miejscu stał zgarbiony staruszek.

"Jestem chory" powiedział staruszek drżącym głosem. "Pomóżcie mi znaleźć coś do jedzenia i miejsce na odpoczynek". Trzej myśliwi nie chcieli być zaczepiani przez staruszka. Zignorowali jego narzekania, odłożyli strzały i pobiegli przed siebie. Nie zauważyli, że staruszek zaczął ich śledzić.

Kiedy dotarł do siedzib myśliwych, zobaczył mnóstwo wigwamów. Przed nimi porozwieszano skóry na palu, który były znakiem całego klanu.

Staruszek zatrzymał się przed wigwamem klanu Wilka i zapytał starszej kobiety o schronienie. "Nie chcemy tu żadnych chorób" odpowiedziała. Więc powędrował dalej.

Młoda kobieta z klanu Bobra nie podzieliła się z nim jedzeniem. Ludzie z klanu Żółwia i Jelenia wysłali go z niczym. Staruszek pytał również ludzi z klanu Jastrzębia, Bekasa i Czapli, ale nikt nie chciał mu pomóc.

Noc zapadała i powietrze robiło się zimniejsze. W końcu dotarł do wigwamu klanu Niedźwiedzia. Kiedy matka z tego klanu zobaczyła staruszka położyła koc u drzwi i zaprosiła go do środka. Dała mu miseczkę ugotowanej kukurydzy i rozścieliła mu miękką skórę dla odpoczynku. Staruszek był jej bardzo wdzięczny. Następnego dnia powiedział jej o ziołach, które rosły w lesie i mogą mu pomóc w leczeniu. Wkróce był on wyleczony.

Staruszek został z matką z klanu Niedźwiedzia, ale kilka dni później znów zachorował. Tak jak wcześniej matka znów mu pomogła. On w zamian powiedział jej jakie korzenie i liście użyć na lekarstwo, które go uleczyło.

Wiele razy staruszek chorował; raz była to gorączka, innym razem ból, wysypka i kaszel. Za każdym razem instruował matkę o kwiatach i roślinach, które można użyć na chorobę. Ona zaś słuchała i uczyła się tego wszystkiego. Wkrótce znała znacznie więcej niż inni ludzie z klanów. 

Pewnego wieczoru siedzieli razem oglądając gwiazdy i wtedy staruszek podziękował matkce z klanu Niedźwiedzia. "Zostałem wysłany na ziemię przez Wielkiego Ducha by nauczyć ludzi tajemnicy leczenia" powiedział. "Tylko ty jedna okazałaś mi miłosierdzie i zaprosiłaś mnie do swego ogniska. Ja w zamian nauczyłem cię jak wykorzystywać rośliny i ich korzenie do leczenia chorób i od tego dnia twój klan będzie największym i najsilniejszym".

Matka z klanu była bardzo szczęśliwa. Popatrzyła w niebo i podziękowała Wielkiemu Duchowi za jego wspaniały dar. Kiedy odwróciła się do staruszka on zniknął. Został tylko królik biegnący w dół ścieżki.

 "How the bear clan learnt to heal" from "A year full of stories" by Angela McAllister.

#bajka#indianie#irokezi#leczenie#nauka#klan#niedźwiedź#


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bajka rosyjska Dziadek Mróz W dalekim kraju, gdzieś w Rosji, mieszkała macocha, która miała pasierbicę oraz własną córkę. Jej córka była j...