poniedziałek, 30 września 2024

Legenda japońska

Dwie córki



W Akita, w prowincji Inaba, mieszkał szlachcic, który miał dwie córki, które wychowywał z pobożnością. Lubił strzelać z pistoletu, a więc bardzo często popełniał grzech (zgodnie z nauką świętego Buddy) odebrania życia. Nigdy nie słuchał napomnień swoich córek. Te mając na uwadze przyszłość często starały się go nawrócić. Wiele było łez, które wylały. W końcu, pewnego dnia, gdy błagały go jeszcze żarliwiej niż przedtem, ojciec obiecał, że nie będzie więcej strzelał. Ale po jakimś czasie przyszli do niego sąsiedzi i poprosili go, aby zastrzelił dla nich dwa bociany. Do zgody łatwo skłoniła go siła jego naturalnego zamiłowania do tego sportu. Nie pozwolił jednak powiedzieć o tym swoim córkom. Wymknął się w nocy z bronią w ręku, gdy myślał że mocno śpią.

One jednak wszystko słyszały i starsza siostra powiedziała do młodszej: "Nasz ojciec nie chce pójść za naszymi radami i teraz nie pozostaje nic innego, jak tylko doprowadzić go do poznania prawdy przez ofiarę z naszego własnego życia. Dzisiejsza noc jest na szczęście bezksiężycowa. Jeżeli przywdzieję białe szaty i pójdę w pobliże zatoki, weźmie mnie za bociana i zastrzeli. Ty nadal będziesz żyć i zaopiekujesz się naszym ojcem". Gdy to mówiła w jej oczach pojawiły się łzy. Ale młodsza siostra, szlochając, wykrzyknęła: "Dla ciebie, moja siostro, dla ciebie jest dziedzictwo tego domu. Tak więc ja oddam moje życie".

W ten sposób każda z nich dążyła do śmierci. Starsza, nie mówiąc nic więcej, chwyciła białą szatę i wybiegła z domu. Młodsza, nie chcąc ustąpić, włożywszy również białą suknię, podążyła jej śladem do brzegu zatoki. Tam, podchodząc do niej wśród sitowia, kontynuowała spór o to, która z nich powininna umrzeć.

Tymczasem ojciec, rozglądając się dookoła w ciemnościach, zobaczył coś białego. Wziąwszy to coś za bociany, wycelował w to miejsce z pistoletu i strzelił do starszej córki. Młodsza  pochyliła się nad ciałem siostry. Ojciec, nie domyślając się, o co chodzi, i zdziwiony tym, że zastrzelenie jednego z bocianów nie sprawiło, że drugi odleciał, oddał jeszcze jeden strzał w kierunku pozostałej białej postaci. Niestety druga córka też została trafiona. Upadła, przebita przez klatkę piersiową i leżała na tej samej trawiastej poduszce, co jej siostra.

Ojciec, zadowolony ze swojego sukcesu, podszedł do sitowia, aby poszukać swojej zwierzyny. Nie było tam bocianów tylko jego dwie córki. Pełen konsternacji zapytał, co to wszystko znaczy. Dziewczęta, z trudem oddychając, powiedziały mu, że postanowiły pokazać mu zbrodnię odebrania życia i w ten sposób z szacunkiem skłonić go do zaprzestania tego. Zmarły, zanim zdążyły powiedzieć coś więcej.

Ojca przepełniał smutek i wyrzuty sumienia. Zabrał oba ciała do domu na plecach. Ponieważ nie było już ratunku dla tego, co się stało, położył je ze czcią na stosie drewna  by tam spłonęły. Od tej godziny nawrócił się. Zbudował sobie małą komórkę z gałęzi drzew w pobliżu wiejskiego mostu. Umieścił w nich tablice pamiątkowe swoich dwóch córek, odprawił obrzędy religijne i stał się najpobożniejszym wyznawcą Buddy. To była synowska pobożność w samej istocie.Zdumiewające, że te dziewczęta wyrzekły się własnego życia, aby, tępiąc złe nasienie w postępowaniu ich ojca na tym świecie, mogły go strzec przed jego straszliwymi owocami w świecie przyszłym!

"The Two Daughters" from https://www.worldoftales.com/Asian_folktales/Japanese_folktale_6.html#gsc.tab=0

#legenda#japonia#dwie#córki#


sobota, 28 września 2024

Bajka z Nigerii

Dlaczego nietoperz lata w nocy



Szczur o imieniu Oyot był wielkim przyjacielem nietoperza Emionga. Zawsze jedli razem. Kiedy nietoperz gotował jedzenie, zawsze było ono bardzo dobre. Szczur zapytał go "Jak to jest, że kiedy robisz zupę, jest taka smaczna?"

Nietoperz odpowiedział: "Zawsze gotuję się w wodzie, a moje mięso jest tak soczyste, że zupa wychodzi dobra".

Następnie powiedział szczurowi, że pokaże mu, jak to się robi. Wziął garnek z ciepłą wodą, wskoczył do niego i wkrótce potem wyszedł z powrotem. Kiedy przyniesiono zupę, była tak mocna i dobra jak zwykle.

Szczur poszedł do domu i powiedział swojej żonie, że zamierza zrobić dobrą zupę, taką jak nietoperz. Kazał jej więc zagotować trochę wody. Potem, gdy jego żona nie patrzyła, wskoczył do garnka i wkrótce już nie żył.

Kiedy jego żona zajrzała do garnka i zobaczyła gotujące się martwe ciało męża, bardzo się rozgniewała i doniosła o tym królowi, który wydał rozkaz, aby nietoperz został wzięty do niewoli. Ponieważ spodziewał się on kłopotów, odleciał w krzaki i ukrył się. Przez cały dzień ludzie próbowali go złapać. Musiał więczmienić swoje przyzwyczajenia i wychodził żerować tylko wtedy, gdy było ciemno. Dlatego nigdy nie widzi się nietoperza w ciągu dnia.

"Why the Bat flies by Night" from https://www.worldoftales.com/African_folktales/Nigerian_folktale_7.html#gsc.tab=0

#bajka#nigeria#nietoperz#lata#noc#

czwartek, 26 września 2024

Bajka z Kanady

Chłopiec i smok



Bardzo dawno temu, zanim biały człowiek przybył do Kanady, pewien chłopiec mieszkał z rodzicami w wiosce nad oceanem. Ponieważ nie miał braci ani sióstr, często czuł się samotny i tęsknił za towarzystwem. W końcu postanowił wyruszyć na poszukiwanie szczęścia. Maił już opuścić swój dom, gdy rozeszła się wieść, że na ziemię przybył wielki smok, który wszędzie siał spustoszenie. W kraju panował wielki strach, gdyż smok porywał i pożerał kobiety i dzieci. A co jeszcze bardziej zdumiewające, posiadał on moc przybierania ludzkiej postaci i często przemieniał się w człowieka o miłej sylwetce i manierach. Przychodził do ludzi i zanim się zorientowali, że jest blisko dokonywał niecnych czynów. Wódz plemienia wezwał ochotników na spotkanie ze smokiem, ale nikt nie chciał z nim walczyć. Wojownicy byli silni w walce z ludźmi, ale czym innym było spotkanie ze smokiem.

Kiedy chłopiec usłyszał tę straszną historię i zobaczył przerażenie swojego ludu, powiedział: "Oto moja szansa na dokonanie wielkiego czynu". Pożegnał się więc z rodzicami i wyruszył po swoją przygodę. Wędrował przez cały dzień przez las, aż wieczorem dotarł do wysokiego wzgórza pośrodku otwartej przestrzeni. Powiedział: "Wejdę na to wzgórze i być może zobaczę wokół siebie cały kraj". Powoli więc wspiął się na szczyt. Gdy tak stał, spoglądając na okolicę, którą widział z promienia wielu mil, nagle obok niego pojawił się mężczyzna. Był to bardzo miły człowiek i rozmawiali ze sobą przez jakiś czas. Chłopiec pomyślał sobie: "Z pewnością ten człowiek o dobrym wyglądzie nie może być smokiem".

Nieznajomy zapytał: "Dokąd idziesz?" Chłopiec odpowiedział: "Idę daleko. Szukam przygody w lesie, bo nad morzem jest samotnie. Nie powiedział mu jednak o swoim prawdziwym celu.  "Możesz zostać ze mną na noc" rzekł przybysz. "Niedaleko stąd mam bardzo wygodne mieszkanie i dam ci jeść". Chłopiec był bardzo głodny i zmęczony, więc poszedł z mężczyzną do jego chaty. Kiedy dotarli do domu, chłopiec był zaskoczony, gdy zobaczył wielką stertę wybielonych kości leżących przed drzwiami. Nie okazywał jednak strachu. Wewnątrz szałasu siedziała bardzo stara i zgarbiona kobieta, doglądająca garnka. Mieszała go dużym patykiem, a chłopiec zobaczył, że zawiera on gulasz mięsny. Kiedy postawiła przed nimi gulasz, chłopiec powiedział, że wolałby kukurydzę, bo bał się skosztować mięsa. Staruszka usmażyła dla niego trochę kukurydzy, a on zjadł smaczny posiłek.

  Gdy zjedli, mężczyzna poszedł zebrać drewno na ogień, a chłopiec usiadł i  zaczął rozmawiać ze starszą kobietą. Rzekła ona do niego: "Jesteś bardzo młody, piękny i niewinny, najpiękniejszy, jakiego kiedykolwiek widziałam w tym miejscu. Z tego też powodu zlituję się nad tobą i ostrzegę cię przed niebezpieczeństwem. Człowiek, którego spotkałeś w lesie i z którym jadłeś dziś wieczorem, to nikt inny jak człowiek-smok, o którym często słyszałeś. Nie można go zabić w zwykłej walce i byłoby głupotą, gdybyś próbował. Jutro cię zabije, jeśli jeszcze tu będziesz. Weź proszę te mokasyny,  a rano, gdy wstaniesz, włóż je na nogi. Jednym krokiem dotrzesz za ich pomocą do wzgórza, które widzisz w oddali. Daj ten kawałek kory brzozowej z obrazkiem mężczyźnie, którego tam spotkasz, a on powie ci, co dalej robić. Pamiętaj jednak, że bez względu na to, jak daleko zajdziesz, smoczy człowiek wyprzedzi cię wieczorem. Młodzieniec wziął mokasyny i korę brzozową z mistycznym znakiem, schował je pod płaszczem i powiedział: "Zrobię, jak mi radzisz". Ale kobieta powiedziała: "Jest jeszcze jeden warunek. Musisz mnie zabić rano, zanim odejdziesz, i nałożyć tę chustę na moje ciało. Wtedy zaklęcie smoka zostanie złamane i obudzę się z powrotem do życia moją mocą.

Młodzieniec poszedł spać, a smoczy człowiek położył się obok niego, by nie dać mu uciec. Następnego ranka, kiedy człowiek-smok wyszedł po wodę do strumienia, chłopiec natychmiast wykonał rozkaz starej kobiety. Przede wszystkim zabił starą kobietę i okrył jej ciało jasnym płaszczem, wiedział bowiem, że gdy smoczy człowiek opuści to miejsce, wkrótce zmartwychwstanie. Potem założył na nogi magiczne mokasyny i jednym wielkim krokiem dotarł na odległe wzgórze. Tutaj spotkał staruszka.  Dał mu kawałek kory brzozowej z mistycznym znakiem. Mężczyzna przyjrzał mu się uważnie, uśmiechnął się i powiedział: "A więc to na ciebie kazano mi czekać. To dobrze, bo jesteś naprawdę przystojnym młodzieńcem".  Mężczyzna dał mu kolejną parę mokasynów oraz kolejny kawałek kory brzozowej z innym napisem. Wskazał na wzgórze, które wznosiło się na niebiesko w oddali i powiedział: "Jednym krokiem dotrzesz do tego wzgórza. Daj tę korę człowiekowi, którego tam spotkasz, a wszystko będzie dobrze".

Chłopiec założył mokasyny na nogi i jednym krokiem dotarł do odległego wzgórza. Tam spotkał innego starca, któremu podarował korę brzozową. Mężczyzna ten dał mu kolejną parę mokasynów i duży liść klonu z dziwnym symbolem i powiedział, aby udał się w inne miejsce, gdzie otrzyma ostatnie instrukcje. Zrobił tak, jak mu kazano i spotkał bardzo starego człowieka, który powiedział: "Tam na dole jest strumień. Idź prosto w niego, jakbyś był na suchym gruncie. Ale nie patrz na wodę. Weź ten kawałek kory brzozowej z tymi magicznymi postaciami, a zmieni cię w cokolwiek zechcesz i uchroni cię przed krzywdą. Chłopiec wziął korę i zrobił to, co mu kazano, i wkrótce znalazł się na drugim brzegu strumienia. Szedł wzdłuż niego przez pewien czas, a wieczorem dotarł do jeziora. Gdy rozglądał się za ciepłym miejscem na spędzenie nocy, nagle natknął się na smoczego człowieka, teraz w postaci potwornego smoka, ukrywającego się za drzewami. Słowa starej kobiety spełniły się, wróg dogonił go przed zapadnięciem zmroku. Nie było czasu do stracenia, więc chłopiec machnął swoją magiczną korą i od razu stał się małą rybką z czerwonymi płetwami, poruszającą się powoli po jeziorze.

Kiedy smoczy człowiek zobaczył małą rybkę, zawołał: "Rybko z czerwonymi płetwami, czy widziałeś młodzieńca, którego szukam?"  "Nie, panie nie widziałam nikogo. Spałam. Ale jeśli tędy przejdzie, powiem ci" — i szybko ruszyła w głąb jeziora.

Smoczy człowiek zszedł w dół jeziora, podczas gdy młodzieniec obserwował go z wody. Spotkał ropuchę na ścieżce i powiedział: "Mała ropucho, czy widziałaś młodzieńca, którego szukam? Gdyby tędy przechodził, na pewno byś go zobaczyła".  "Zajmuję się swoimi sprawami "odparła ropucha i odskoczyła w mech. Wtedy smoczy człowiek zobaczył bardzo dużą rybę z głową nad wodą, szukającą much i powiedział: "Czy widziałeś chłopca, którego szukam?" "Tak "— odparła ryba — "właśnie z nim rozmawiałeś". Smoczy człowiek wrócił i szukał wszędzie ropuchy, ale nie mógł jej znaleźć. Gdy tak szukał, natknął się na szczura piżmowego biegnącego wzdłuż strumienia i powiedział ze złością: "Czy widziałeś osobę, której szukam?" — "Nie" — odparł szczur. — "Myślę, że to ty nim jesteś "— odparł człowiek-smok. Wtedy szczur piżmowy zaczął gorzko płakać i powiedział: "Nie, nie; Chłopiec, którego właśnie szukasz, przeszedł obok mnie, wszedł na dach mojego domu i włamał się do środka". Człowiek-smok został ponownie oszukany. Poszedł dalej i wkrótce natknął się na starego żółwia pluskającego się w błocie. — "Jesteś bardzo stary i mądry"— powiedział — "na pewno widziałeś osobę, której szukam". — "Tak" — odparł Żółw — "jest dalej w dół strumienia. Przejdź na drugą stronę rzeki, a go znajdziesz. Ale strzeż się, bo jeśli go nie poznasz, gdy go zobaczysz, na pewno cię zabije". Żółw dobrze wiedział, jaki los spotka smoczego człowieka.

Smoczy człowiek podążał wzdłuż jeziora, aż dotarł do rzeki. Dla większej ostrożności zamienił się w Węża. Następnie podjął próbę przekroczenia strumienia. Ale młodzieniec, wciąż pod postacią ryby i wciąż korzystający z mocy swojej magicznej kory z mistycznym znakiem, pływał w kółko na środku rzeki. W miejscu, w którym pływał, powstał gwałtowny wir, ale nie był on widoczny na powierzchni. Gdy Wąż się do niego zbliżył, nie zobaczył nic poza czystą wodą. Nie udało mu się rozpoznać wroga i tak jak przepowiedział mu Żółw, wpłynął do wiru i został wciągnięty na dno, gdzie utonął.

Młodzieniec wyłowił go i odciął mu głowę. Potem powrócił do swojej własnej postaci. Udał się do szałasu smoka, aby zobaczyć, jak radzi sobie stara kobieta, ale chata była pusta. Potem młodzieniec wrócił do domu i opowiedział o tym, co zrobił. Za swój odważny czyn otrzymał od Wodza wiele bogatych darów, a ziemia nigdy więcej nie była niepokojona przez smoki. Od tego czasu rodzina węży była znienawidzona, ponieważ jej kształt skrywał smoczego człowieka. Wciąż bowiem pamiętają o przygodzie swego przodka z dawnych czasów i są podejrzliwi co do złej mocy, którą potajemnie posiada rodzina węży.

"The Boy and the Dragon" from https://www.worldoftales.com/Native_American_folktales/Native_American_Folktale_63.html#gsc.tab=0

#bajka#kanada#chłopiec#smok#


wtorek, 24 września 2024

Bajka z Australii

Żółw Wayambeh



Jaszczurka Oolah zbierała bataty przy domku Mirrieh. Miała ze sobą troje swoich dzieci. Nagle wydało jej się, że słyszy, jak ktoś porusza się za krzakami. Słuchała. Nagle Wayambeh wyskoczył zza krzaka i pochwycił Oolah, mówiąc jej, żeby nie robiła hałasu, a on jej nie skrzywdzi, ale że zamierza zabrać ją do swojego obozu, aby została jego żoną. Zabrał też jej trójkę dzieci. Na nic zdawał się opór, bo Oolah miała tylko kij z batatów, podczas gdy Wayambeh miał swoją włócznię. Ludzie z jego plemienia, gdy zobaczyli, że przyprowadził do domu kobietę z plemienia Oola, zapytali go, czy jej plemię mu ją dało. Odpowiedział: "Nie, ukradłem ją".

"Jej plemię wkrótce będzie ją ścigać. My nie będziemy za was walczyć. Nie miałeś prawa jej ukraść, nie mówiąc nam o tym. Mieliśmy dla ciebie młodą kobietę z naszego plemienia, a ty idziesz, kradniesz Oolah i przyprowadzasz ją do obozu Wayambeh. Niech konsekwencje spadną na twoją głowę".

Po jakimś czasie widziano Oolahów przechodzących przez równinę, która wychodziła naprzeciwko obozu Wayambeh. Nie przychodzili oni w przyjaźni ani na pertraktacje, bo nie było z nimi żadnej kobiety i nie nieśli  gałązek pokoju, ale byli pomalowani jak na wojnę i uzbrojeni.

Kiedy Wayambeh zobaczyli zbliżanie się Oolah, ich wódz powiedział: "Teraz, Wayambeh, lepiej będzie, jeśli wyjdziesz na równinę i będziesz walczył.

Wayambeh wybrał dwa największe tarcze. Jedną zawiesił na sobie, zakrywając przód jego ciała, a drugą tył. Następnie, chwyciwszy za broń, wyszedł na spotkanie swoim wrogom.

Kiedy znalazł się na równinie, choć wciąż w pewnej odległości od Oolahów, zawołał: "Chodźcie!".

Odpowiedzią był deszcz włóczni i bumerangów. Gdy przelatywały w powietrzu, Wayambeh wciągnął ramiona w głąb tarczy i schował głowę między nimi, uciekając".

Gdy broń upadła nieszkodliwie na ziemię, wyciągnął ramiona i ponownie podniósł głowę, krzycząc: "Chodźcie, spróbujcie jeszcze raz, jestem gotowy".

Odpowiedzią był kolejny deszcz broni. W końcu Oolahowie otoczyli go, zmuszając do wycofania się w stronę strumienia.

Rzucali się na niego gradem broni i zbliżali się do niego tak blisko, że jedyną szansą było rzucenie się do strumienia. Odwrócił się w stronę strumienia, zerwał z siebie przednią tarczę, rzucił broń i wskoczył do wody.

Oolahowie czekali z włóczniami w ręku, gotowi do wycelowania prosto w jego głowę gdy wynurzy się ponad wodę, ale czekali na próżno. Wayambeha nigdy więcej nie zobaczyli, ale w wodopoju, w którym zanurkował, ujrzeli dziwne stworzenie, które miało na grzbiecie nieruchomą konstrukcję podobną do tarczy. Kiedy próbowali go złapać, wciągnęło głowę i kończyny do środka, więc powiedzieli: "To jest Wayambeh". I to był początek Wayambeh, czyli żółwia wodnego.

"Wayambeh the turtle" from https://www.worldoftales.com/Australian_folktales/Australian_folktale_30.html#gsc.tab=0

#bajka#australia#żółw#



niedziela, 22 września 2024

Bajka z Filipin

Słońce i księżyc



Pewnego razu Słońce i Księżyc pokłóciły się ze sobą. Słońce powiedziało:

"Jesteś tylko Księżycem i nie jesteś zbyt dobry. Gdybym nie dał ci światła, na nic byś się nie przydał".

Lecz Księżyc odpowiedział:

"Jesteś tylko Słońcem i jesteś bardzo gorący. Kobiety bardziej mnie lubią, bo kiedy świecę w nocy, wychodzą na dwór i tańczą".

Te słowa Księżyca tak rozzłościły Słońce, że rzuciło mu piaskiem w twarz, a na tarczy Księżyca nadal widać ciemne plamy.

"The Sun and the Moon" from https://www.worldoftales.com/Asian_folktales/Filipino_folktale_9.html#gsc.tab=0

#bajka#filipiny#słońce#księżyc#


czwartek, 19 września 2024

Bajka z Syberii 
Rosja

Dziewczyna wojowniczka



Dawno temu wielki chan rządził największym plemieniem na Syberii. Miał wielu poddanych i rozległe stada bydła i koni, ale miał tylko jedno dziecko, córkę, a nazywała się Altyn-Aryg.

Altyn Aryg urodziła się z niezwykłą siłą i dzięki codziennemu treningowi mogła pokonać każdego wojownika, ale jej ojciec nie zwracał na to uwagi.  W młodym wieku wykazywała niezwykły talent w ujeżdzaniu konia i przy nieustannej praktyce potrafiła pokonać każdego rywala, ale jej ojciec nie zwracał na to uwagi. Znajdowała domy dla zagubionych jagniąt i rozstrzygała spory między ludźmi, ale jej ojciec również nie zwracał na to uwagi. 

Kiedy chan się zestarzał, powiedział do swojej żony "Nie mamy synów i opuszczają mnie siły. Córka nie jest w stanie rządzić tak licznym ludem i nie będzie w stanie opiekować się tyloma stadami".

Słysząc to, jego córka podeszła do niego i powiedziała: "Ojcze, jestem gotowa.  Dlaczego nie mogę rządzić ludźmi i zarządzać całym stadem?"

"Zadanie to jest dla ciebie zbyt wielkie"  powiedział.

"Jeśli to twoja decyzja, by nie oddać mi moich ludzi i mojego stada" powiedziała dziewczyna "nie mogę tu dłużej żyć. Odchodzę".

Rodzice Altyn-Aryg błagali ją, by została, ale ona się uparła. Z mieczem w ręku wymaszerowała z namiotu, wskoczyła na białego jak mleko konia i odjechała.

Dziewczyna podróżowała przez długi czas. Pewnego dnia trafiła do krainy spustoszenia - zmiażdżonych roślin i popękanej ziemi.  Od płaczących wieśniaków dowiedziała się o gigantycznym wężu, który przerażał ludzi. Wąż ten był tak ogromny, że koń potrzebowałby jednego dnia, aby galopować wzdłuż jego kręgosłupa.  Jego usta były tak wielkie, że jego dolna szczęka leżała na ziemi, podczas gdy górna szczęka muskała niebo.

Dowiedziała się, że kiedy ten ogromny potwór przejmował kontrolę nad terytorium, żądał daniny w wysokości 1000 sztuk bydła rocznie.  Jeśli plemię odmówiło zapłaty, potwór połknął całe plemię.  Nawet gdy plemię płaciło, ludzie musieli również oddać potworowi to, co najlepsze ze swoich zbiorów, a poza tym większość swojego bogactwa.  Chanowie w pobliskich krainach obawiali się, że potwór może zmieść ich z powierzchni ziemi, płakali i płacili mu daninę, aby do nich nie przyszedł. Ci, którzy przeżyli, byli zdesperowani.

"Znajdę tego potwora i pokonam go" powiedziała Altyn-Aryg.

"Niestety nikt nie może!" szepnął wieśniak, kaszląc. "Nasi najlepsi bohaterowie zostali wysłani, aby pokonać potwora i zostali połknięci."

"Przeszedłam już długą drogę i pójdę dalej, jeśli będzie trzeba" – powiedziała Altyn-Aryg. "Jeśli potwór ma umrzeć, to umrze. Jeśli moim przeznaczeniem jest umrzeć, to umrę".

Była tak zdeterminowana, że mieszkańcy wioski opowiedzieli jej o ziemi, na której żył ten straszny wąż.  Wskoczyła na białego jak mleko konia i pogalopowała do tej niezamieszkałej doliny, pustkowia, gdzie nic nie było żywe, nie było ptaków fruwających po niebie i nie było owadów biegających po ziemi.  Na tej suchej pustyni znalazła ogromnego wężowego potwora.

Córka chana jechała wzdłuż ciała węża, długiego jak rzeka, aż w końcu dotarła do jego potwornej głowy.  Zsiadła z konia, dobyła miecza i podeszła do tego giganta.

"Złóż mi hołd, albo zostaniesz moim niewolnikiem!" syknął potworny wąż, wydmuchując parę, która wypełniła powietrze jak huragan.

Stalowym głosem Altyn-Aryg powiedziała: "Nie złożę hołdu potworowi".  

"Więc przygotuj się na śmierć!" powiedział potwór, otwierając górną szczękę, która muskała niebo. 

" Oszczędzę ci kłopotów" powiedziała Altyn-Aryg i wskoczyła do środka.  Szczęki węża zacisnęły się za nią, a Dziewczyna-Wojowniczka przebiła się przez kły węża i skoczyła mu do gardła.  W dół, w dół, do gardła potwora i do jego brzucha. 

Widziała tam wiele żywych osób, a także ptaki i zwierzęta. Dotarła do serca potwora, odwróciła się do bohaterów, którzy siedzieli zrozpaczeni, i powiedziała: "Jestem tutaj, aby wam pomóc.  Jak można zabić tego potwora?

Jeden z bohaterów powiedział: "Pani, gdybyśmy mogli zabić bestię, zrobilibyśmy to.  Próbowaliśmy i nie możemy.  Nie ma stąd ucieczki!" 

"Serce tego potwora jest bardzo twarde"  powiedział inny bohater.  "Żaden z naszych mieczy nie zdołał go przebić".

" Oddajcie mi swoje miecze" rzekła Altyn-Aryg.  Bohaterowie przekazali jej wszystkie swoje 100 mieczy.  Za każdym razem dźgała i cięła w serce, ale nie mogła zabić bestii, ponieważ za każdym razem, gdy uderzała, miecz się łamał. 

Zdała sobie sprawę, że bohaterowie musieli stracić odwagę, skoro wszystkie ich miecze były niezłamane. W końcu pozostał jej tylko jeden miecz - jej własny.  Przyjrzała się uważnie miejscu w sercu, w które uderzyła, miejscu, w którym złamała już 100 mieczy, i zauważyła pęknięcie na linii włosów. 

Wyjęła swój własny miecz i krzyknęła głośno do bohaterów: "Zobaczcie, co będziesię działo!" i z całej siły rzuciła się na szczelinę na linii włosów. Tym razem miecz wbił się głęboko w serce węża.  Wyciągnęła miecz, a krew węża sączyła się na jej dłonie.  Wąż sapnął i zadrżał, a jego paszcza się otworzyła. 

Tak właśnie umarł Książę Węży.

Wszyscy ludzie cieszyli się i uciekli z jego paszczy, ptaki odleciały, a dzikie stworzenia uciekały. Kiedy bohaterowie wyszli, wiwatowali na cześć carskiej córki i mówili: "Uratowałaś nas wszystkich! Zapłacimy ci tak, jak zapłaciliśmy Księciu Węży".

Dziewczyna odpowiedziała: "Nie ma potrzeby płacić haraczu. Idźcie i powróćcie do swoich plemion. A ci, którzy chcą pójść za mną, mogą powrócić do mojej ziemi".

I tak córka chana zabrała ze sobą wielu pasterzy i ich bydło i wróciła do domu swoich rodziców. Jej ojciec natychmiast wydał ucztę, aby uczcić powrót córki. On zapytał: "Gdzie byłaś, moja córko?"

Opowiedziała, jak zabiła Księcia Węży i sprowadziła z powrotem nowych pasterzy i ich bydło. Chwaląc ją wielce, car powiedział: "Dobrze, że użyłaś swej siły, aby uwolnić bohaterów, zwierzęta i ptaki. Oddaję ci teraz mój lud i moje stada. Wiem, że mój czas wkrótce nadejdzie".

W ten sposób córka chana otrzymała pełne dziedzictwo po ojcu, a po jego śmierci stała się władczynią kraju.

"The Girl-Warrior of Siberia" from https://storiestogrowby.org/story/tsars-daughter/

#bajka#syberia#rosja#dziewczyna#wojowniczka#


wtorek, 17 września 2024

Legenda szkocka
Wielka Brytania

Legenda o pierwszym jednorożcu



Dawno, dawno temu w królestwie Szkocji młody książę zagubił swój uśmiech.

Wszyscy wokoło próbowali go rozweselić. Przyjaciele zapraszali go na pikiniki i przyjęcia. Królewski piekarz piekł specjalne ciasta dla niego, królewski bard pisał specjalne piosenki, a królewski kamieniarz wyrzeźbił fontannę specjalnie dla niego. Niestety książę ciągle nie chciał się uśmiechnąć.

Królewski magik chciał stworzyć nowe magiczne stworzenie, aby rozweselić księcia. Wymieszał futro z piórami, łuski z pazurami, a potem dodał szczyptę sproszkowanego pyłu gwiezdnego.

Nagle pojawił sie nowe złote zwierzę. Ale było ono zbyt groźne i straszne i nie mogło pomóc w rozweselniu księcia. Zostało więc wygnane z zamku.

Wnuczka magika Hana zastanawiała się czy i ona mogłaby stworzyć inne magiczne zwierzę. W swoich najszczęśliwszych marzeniach chciałą mieć perłowo białe stworzenie. Może to stworzenie z jej snów przyniesie jej przyjacielowi Donaldowi radość.

Późno w nocy Hana po cichutku poszła do pracowni magika...

Hana prcowała aż do świtu stwarzajac zwierzę z eleganckim ciałem konia, zwinnymi podkowami kozy i lśniącym rogiem gazeli.

Nowe stworzenie było wspaniałe, lśniące i bardzo spokojne.

Hana powiedziała do niego: "Nazwę cię jednorożcem". Wtedy otworzyła drzwi i go wypuściła.

Pobiegła do sypialni Donalda i poprowadziął go na balkon mówiąc: "Patrz!"

"Co to jest?"  zapytał Donald.

"To pierwszy w świecie jednorożec".

"Jest piękny!"

Patrzyli na jednorożca gdy ten galopował pośród drzew, aż zniknął.

Donald westchnął: "Chciałbym go jeszcze raz zobaczyć".

Hana ukryła swój szeroki uśmiech. "Więc chodźmy do wyśledzić w lesie!"

Hana i Donald gonili jednorożca przez cały dzięń, ale nie mogli go dogonić. Zaprowadził ich do najpiękniejszych miejsc w lesie. Kiedykolwiek Donald i Hana się zatrzymali by popluskać się w strumieniu lub upleść wianki z liści jednorożec zatrzymawał się taże. Ciągle był w ich zasięgu wzroku, ale nigdy nie pozwolił im się zbliżyć.

Książę nie złapał jednorożca, ani uśmiech nie pojawił się na jego twarzy, ale pod koniec dnia jego oczy zaczynały lśnić.

Następnego poranka Hana i Donald powrócili do lasu mając nadzieję na powtórne spotkanie z jednorożcem. Kiedy znaleźli jego ślady, obok nich widniały jeszcze jedne ślady pazurów i łuskowatego ogona.

Hana uklęknęła "Nie tylko my śledzimy jednorożca. Te ślady to stworzenie zrobione przez mojego dziadka, lwopodobne".

Donald powiedział: "Musimy znaleźć jednorożca zanim ten potwó to zrobi".

Ale kiedy tak biegli usłyszeli ryk.

Jednorożec walczył dzielnie, ale skrzydlaty lew był groźny i odważny.

"Potrzebujemy pyłu gwiezdengo" krzyknęła Hana. "Pobiegnę go znaleźć, a ty pomoż jednorożcowi".

Pobiegła zostawiając Donalda gapiącego się na straszne łapy potwora i jego ogromną grzywę. Donald zrobił krok do tyłu. Książę stacił cały swój uśmiech, a teraz też całą swoją odwagę. Patrzył jak bestia okrąża jednorożca i zdał sobie sprawę, że może go stracić na zawsze.

Donald wziął głęboki oddech, podniósł swój drewniany miecz i przygotował się na walkę. Chłopiec i jednorożec stali tak ramię w ramię.

Donald i jednorożec chronili się nawzajem, aż Hana przybiegła z powrotem. Rzuciła w powietrze trochę pyłu gwiezdnego, tak że cały lew pokrył się nim. Zaryczał ostatni raz i zamilkł. 

Kiedy chmura opadła nie było już potwora. Siedział tam złoty kot, jaszczurka i wróbel. Wróbel natychmiast odleciał między gałęzie drzew, jaszczurka zniknęła w poszyciu lasu, a kot siedział na ścieżce i lizał swoją łapę. 

Donald przemóqił do jednorożca. "Potwór zniknął, teraz cały las jest twój". Podszedł bliżej chcąc dotknąć jego skóry, ale schował swoją rękę w ostatniej chwili pod wpływem nieśmiałości. Jednorożec przyłożył swój miękki nos na ramię chłopca. Donald pogłaskał jego głowę i ciepłą białą szyję.

Donald uśmiechnął się do jednorożca. Potem uśmiechnął się do Hany.

Jednorożec odwrócił się i pogalopował prosto do lasu. Donald i Hana powrócili do zamku, aby opowiedzieć o księciu, który znalazł swój uśmiech.

Kiedy dorośli Hana i Donald często odwiedzali las. Czasami udało im się zobaczyć błysk białego pomiędzy liśćmi, ale nigdy już nie podeszli blisko do jednorożca. 

Kiedy książę został mądrym królem, z mądrą magiczną pomocnicą u swojego boku, poprosił swojego kamieniarza aby wykuł dziewięćdziesiąt dziewięć kamiennych figur jednorożca. Król Donald rozwiózł je po całym swoim państwie, aby ludzie nigdy nie zapomnieli jak książę znalazł utraconą radość. 

Dlatego właśnie figury jednorożca są we wszystkich zamkach i miastach całej Szkocji. 

Dlatego też właśnie w cichych lasach szkockich można zobaczyć magicne stworzenie ukrywajace się w liściach...

"The legend of the first unicorn" by Lari Don

#legenda#szkocja#wielkabrytania#pierwszy#jednorożec#

ilustracja Estera lat 10


niedziela, 15 września 2024

Bajka angielska
Wielka Brytania

Aksamitny króliczek



Miękki i puszysty aksamitny królik mieszkał w pudełku na zabawki w pokoju pewnego chłopca.  Każdego dnia chłopiec otwierał pudełko z zabawkami i podnosił aksamitnego królika. Oboje czuli się bardzo szczęśliwi.

Co jakiś czas do pudełka z zabawkami trafiały nowsze, piękniejsze zabawki, takie ze specjalnymi sztuczkami.  Niektóre mogły się poruszyć, gdy nacisnęło się guzik, a inne podskakiwały wysoko.  Aksamitny Królik nie miał żadnych specjalnych sztuczek ani guzików. Po pewnym czasie chłopiec zaczął wybierać inne nowe zabawki.  

Wieczorem, kiedy zabawki wracały do pudełka mówiły z dumą o wspaniałych rzeczach, które mogą zrobić. Aksamitny królik milczał.  Nie miał zbyt wiele do powiedzenia.

Jedyną inną maskotką w pudełku z zabawkami, która była miękka i puszysta był Konik kowboja. Był on stary, a większość jego futra już się zużyła.

Koń ten powiedział do Aksamitnego Królika: "Nie słuchaj reszty. Pluszaki, takie jak my, są szczęściarzami.  Jesteśmy kochani najbardziej.  A kiedy pluszowe zabawki zostaną wystarczająco pokochane, możemy stać się Prawdziwi".

" Co masz na myśli, 'prawdziwy'?" – zapytał Aksamitny Królik.

"Bycie prawdziwym jest najlepsze" – powiedział koń "Możesz się ruszać, kiedy chcesz. Kiedy jesteś prawdziwy możesz odwzajemnić miłość".

Pewnego dnia opiekunka, która zajmowała się chłopcem, otworzyła wieko pudełka z zabawkami.  "Ojej!  Brakuje chodzącego pieska . Muszę znaleźć coś innego dla chłopca!  W ciągu sekundy aksamitny królik został położony na łóżku razem z chłopcem.

To zapoczątkowało kolejny szczęśliwy okres dla aksamitnego króliczka.  Każdej nocy chłopiec trzymał go blisko siebie w ramionach.  Rano chłopiec pokazywał mu, jak zrobić królicze nory pod pościelą.  Jeśli chłopiec wychodził na zewnątrz na piknik lub do parku, aksamitny królik szedł z nim.  

Po całym tym przytulaniu większość futra aksamitnego królika została zmatowiona.  Jego różowy nos stał się mniej różowy, ale on się tym nie przejmował.  Był szczęśliwy.

Pewnego dnia chłopiec zachorował. Dostał wysokiej gorączki. Doktor przychodził i odchodził, a opiekunka chodziła tam i z powrotem cała w  strachu.  Przez wiele dni chłopiec leżał w łóżku. Aksamitny Królik leżał z nim. 

W końcu chłopiec poczuł się lepiej.  Zapanowała ogromna radość w domu. Lekarz powiedział, że chłopiec musi udać się nad morze.  Jak wspaniale! pomyślał aksamitny królik. Chłopiec opowiadał z wielkim podnieceniem o morzu  jego szerokim, piaszczystym brzegu.

"A co z tym starym króliczkiem?" – zapytała opiekunka lekarza.

"To stare coś?" zapytał doktor.  "Jest pełen zarazków szkarlatyny.  Spal to od razu!  Kup mu nowego króliczka."

Aksamitny królik został wrzucony do worka razem z pościelą, starymi ubraniami i mnóstwem innych rzeczy.  Worek wyniesiono na podwórko, a  ogrodnikowi kazano spalić wszystko.

Ale ogrodnik był zbyt zajęty zbieraniem fasoli i grochu przed zapadnięciem zmroku, zostawił więc worek.  " Zajmę się tym jutro" powiedział.  Worek nie był zawiązany u góry, więc aksamitny królik wypadł z niego. 

  Następnego dnia, kiedy ogrodnik podniósł worek, aby zabrać go do spalenia, aksamitnego królika w nim nie było.

Zaczął padać deszcz.  Aksamitny królik czuł się smutny, ponieważ był tak daleko od chłopca. Czuł, że już nigdy nie będzie razem z nim. Już nie będzie miły i przytulny, tylko przemoczony!  Łza spłynęła z oka Królika na policzek a potem na trawę.

Nagle, w miejscu, gdzie spadła łza, wyrósł kwiat.  Pączek kwiatu otworzył się, a w środku znajdowała się malutka wróżka!

"Mały króliczku" – powiedziała wróżka.  "Czy wiesz, kim jestem?"

"A czy powinienem cię znać?" zapytał aksamitny królik.

"Jestem Wróżką, która opiekuje się zabawkami, które są bardzo kochane" – powiedziała Wróżka.  

Przez ten czas pobytu u chłopca aksamitny królik był brudny i postrzępiony.  Chłopiec gouwielbiał. Różowa wyściółka w uszach przebarwiła się na jasnoszary. Jego ciemnobrązowe plamy, niegdyś świeże i jasne, teraz były wyblakłe i trudne do zauważenia.

"Nadszedł czas, abym uczyniła cię prawdziwym" – powiedziała wróżka. 

"Prawdziwym! Coś takiego powiedział mi kiedyś Konik kowboja.   Kiedy jesteś prawdziwy, poruszasz się, kiedy chcesz się poruszać.  Jeśli jesteś kochany, możesz odwzajemnić miłość."

Za jednym dotknięciem różdżki wróżki aksamitny królik poczuł się inaczej. Nagle jego dwie nogi, które zawsze były mocno zszyte, mogły się rozsunąć!  

Mucha wylądowała na jego głowie.  Swędziało i ta sama stopa znalazła się na głowie Aksamitnego Królika, aby ją strząsnąć.

"A więc to tak wygląda bycie prawdziwym! Mogę się ruszać, kiedy chcę!"

"Pokażę ci kilku nowych przyjaciół " powiedziała wróżka. Zabrała go w miejsce, gdzie kilka królików biegało i podskakiwało.  Wkrótce wszyscy stali się wielkimi przyjaciółmi.

Czas mijał.  Chłopiec wrócił znad morza i czuł się już lepiej. 

Pewnego dnia poszedł się pobawić na podwórku.  Z pobliskich drzew wyskoczyło kilka królików.  Jeden z nich był cały brązowy, a drugi cały biały. Trzeci natomiast był brązowy z ciemnymi plamami. Ten królik podskoczył do chłopca.

"Ależ ten królik wygląda jak mój stary królik, który zaginął, kiedy byłem chory.  Kochałem tego aksamitnego króliczka!"

Nie wiedział jednak, że to jest jego własny Królik, który powrócił do niego.

"The Velveteen Rabbit" from https://storiestogrowby.org/story/early-reader-velveteen-rabbit-short-stories-kids/

#bajka#anglia#wielkabrytania#aksamit#króliczek#


piątek, 13 września 2024

Bajka z Kambodży

Osiołek



Dawno temu w Kambodży żył sobie rolnik i jego syn.  Razem wychowali małego osła, który wyrósł na dużego i  pulchnego zwierzaka.

Podziwiając to piękne stworzenie rolnik rzekł do syna: "Spójrz na tego pięknego osła!  Tak dobre stworzenie powinno osiągnąć bardzo dobrą cenę.  Ale wszyscy tutejsi rolnicy mają już osły.  Będziemy musieli zabrać go do odległej wioski, takiej jak Kompang, gdzie nie ma zbyt wielu osłów.  Tam dostaniemy cenę, którą jest wart.  Ale Kompang jest daleko, a podróż może wyczerpać siły naszego osła". Ojciec i syn bardzo się martwili, aż w końcu zdecydowali się na plan.

Obaj chwycili osła, przywiązali do siebie każdą parę nóg sznurem i przesunęli między nimi drąg.  Ojciec podniósł jeden koniec drąga na swoje ramię, a syn podniósł drugi. Tak wyruszyli do Kompang, gdzie mieli nadzieję uzyskać doskonałą cenę za niego.

Po drodze zostali zauważeni przez mieszkańców wsi, którzy byli bardzo rozbawieni takim widokiem. Wybuchnęli śmiechem i krzyknęli: "Patrzcie! Czy kiedykolwiek widział ktoś coś takiego?  Dwóch mężczyzn niosących osła!" Wołali: "Ludzie nie noszą konia ani wołu.  Ludzie nie noszą osła!  To oni mają nas nosić na swoich plecach!"

Słysząc to ojciec i syn zdjęli osła. Ojciec rzekł do syna: "Nie możemy obaj jeździć na osiołku, bo on nie jest dość silny, aby nas obu unieść. Jedź na nim sam, a ja pójdę za tobą". Tak też uczynił młody człowiek.

Kiedy przejeżdżali przez inną wioskę, młody mężczyzna został zapytany przez przechodnia: "Dokąd jedziesz, chłopcze?"

"Do wioski Kompang" odparł chłopiec.

Wskazując na ojca, zapytali: "A kim jest ten starzec za tobą?"

"To mój ojciec". Słysząc to ludzie rozgniewali się i zawołali: "Ale ty jesteś samolubnym synem!"

Wskazując na niego mówili: "Ty jesteś wystarczająco silny, by chodzić, a twój ojciec nie!  Lepiej żebyś natychmiast zszedł na dół i pozwolił twojemu staremu ojcu dosiąść zwierzęcia".

Słysząc te ostre słowa, młodzieniec natychmiast zsiadł z osła, a jego ojciec zajął jego miejsce i pojechał konno.  W ten sposób oboje szli dalej.  Młody mężczyzna szedł za osłem, a ojciec jechał.

Po pewnym czasie dotarli do wioski, w której znajdowała się studnia. Kilka młodych kobiet przyszło tam, aby nabrać wody.

Widząc przystojnego młodzieńca, kobiety poczuły wielką troskę o niego.  Nie były szczęśliwe widząc starca jadącego na tak pięknym osiołku, podczas gdy tak przystojny młodzieniec musiał iść za nim, zmęczony i zgrzany.

Zawołały do starca: "Nie przystoi ci, starcze, jeździć na tak młodym, pięknym osiołku.  Ten, kto jest również młody i silny, powinien być tym, który będzie jeździł na tym osiołku, a nie ty!"

Ojciec i syn spojrzeli na siebie.  "Znowu robimy coś źle!"  Zdecydowali, że obaj pojadą razem na osiołku, syn z przodu, a ojciec z tyłu.  "W ten sposób", pomyśleli, "nikt się na nas nie będzie gniewać". Obaj wsiedli na osiołka i ruszyli w swoją drogę.

Po jakimś czasie dotarli do komory celnej. Urzędnik zapytał: "Dokąd idziecie?"

"Do Kompangu, żeby sprzedać naszego osła" powiedzieli.

Oficer rzekł ostrym tonem: "Musisz wiedzieć, że twój osioł nie jest dość silny, aby unieść was obu! Czy nie dbasz o niego?  Co więcej, jeśli będziesz jechał aż do Kompang wychudznie, a jej cena spadnie. Jakże jesteś głupi! Powinieneś pozwolić temu osiołkowi chodzić!"

Rolnik i jego syn znów znaleźli się w trudnej sytuacji.  Oboje zeszli z osła i poprowadzili go na uwięzi.

Gdy dotarli do pola droga nagle się skończyła. Musieli przejść przez nie, aby kontynuować drogę po drugiej stronie. Właściciel pola, który tam pracował, zawołał z daleka: "Idź ostrożnie! Moje pole jest pełne cierni, bo jeszcze nie zostało uprzątnięte".  Syn nadepnął na cierń i krzyknął: "Ojej!"   Właściciel pola zobaczył ich osła i zawołał "Co robisz? Masz przecież osła, dlaczego na nim nie jeździsz? Czy osioł jest twoim władcą? Nigdy nie widziałem czegoś tak niedorzecznego!"

Ojciec i syn spojrzeli na siebie. "Cokolwiek robimy, ktoś ma coś do powiedzenia na ten temat!" W końcu zgodzili się podróżować tak, jak uważają za stosowne, "i znosić całe to mówienie ludzi."

W ten sposób rolnik i jego syn poszli dalej, i dotarli do wioski Kompang. Tam sprzedali osła za bardzo dobrą cenę.   Potem oboje wrócili do domu, nie tracąc więcej czasu.

"A Donkey to Market" from https://storiestogrowby.org/story/early-reader-donkey-market-short-story-kids/

#bajka#kambodża#osiołek#


środa, 11 września 2024

Bajka z Arabii Saudyjskiej

Dwa ziarnka piasku



Zdarzyło się to w wielkiej gorącej pustyni, gdy wiatr wiał z zachodu. Całe niebo było ciemne od piasku. Słońce zostało schowane przed światem. Młody podróżnik przemierzał pustynię i wiedział gdzie nie powinien pójść i w którą stronę się obrócić. Burza piaskowa była bardzo silna, tak że nie mógł zobaczyć nawet uszu swego konia. 

Pomyślał "Moją jedyną nadzieją jest pójście w kierunku wiatru. jeśli się zatrzymam zatruty wiatr spali moje płuca, a moje ciało przykryje piasek. Jeśli pójdę w innym kierunku stracę orientację i umrę."

Przykrył więc swoją twarz turbanem i poszedł z waitrem. Po jakimś czasie jego koń znalazł wieżę. "W końcu!" pomyślał zadowolony. "Tu będzie moje schronienie przed tym zabójczym wiatrem!" 

Więc on i jego koń weszli w zimne, ciemne schronienie, które dała im wieża. 

Kiedy stał tak i czyścił swoje oczy i włosy z piasku usłyszał głos. "Czy jesteś człowiekiem, czy dżinem? A może jesteś złym duchem wiatru?"

Człowiek, który miał na imię Ali odpowiedział: "Jestem człowiekiem, a ty kim jesteś?" 

Wtedy przed jego oczami pokazała się młoda kobieta, a jej uroda spowodowała, że serce Aliego szybciej zabiło. Powiedziała do niego: "Jestem również człowiekiem, ale zagubiłam się podczas burzy. Zostałam przywiana tu przez silny wiatr, który nie pozwolił mi zobaczyć gdzie idę i napełnił mnie lękiem".

Ali odpowiedział "Tutaj mamy schronienie przed tym niebezpiecznym wiatrem. Powiedz mi jednak jakie jest twoje imię?"

Młoda kobieta odpowiedziała: "Co się tyczy mego imienia, nie powiem ci nic na ten temat. Nie wolno mi z tobą rozmawiać".

Ali bardzo pragnął dowiedzieć się, jak ma ona na imię  i z nią porozmawiać. Zaprowadził ją więc do drzwi wieży i wskazał na niebo. Powiedział: "Całe powietrze jest pełne piasku i nie ma takiej przestrzeni, w której nie byłoby cząstki piasku!"

Dziewczyna odpowiedziała: "Tak masz rację, tak właśnie jest".

Wtedy Ali zapytał: "Czy jedno ziarnko piasku boi się innego ziarnka piasku i unika kontaktu z nim? Przeciwnie, ziarna piasku nie boją się siebie nawzajem, gdy są rozwiewane przez wiatr. Ty i ja jesteśmy tylko ziarnkami piasku rozwiewanymi razem przez wiatr. Nie możemy bać się jedni drugich ani unikać jedni drugich, bo taki jest nasz los".

Młoda kobieta zobaczyła, że Ali ma rację i powiedziała: "Mam na imię Salma i jestem córką Husseina".

Ali i Salma spędzili dzień na szczerej rozmowie, podczas gdy burza wiała z największą furią. Godziny mijały szybko i Salma się zakochała. Zasnęli, a kiedy Ali się obudził, świat pogrążył się w ciemnościach, Salmy jednak już nie było. Pobiegł do drzwi wieży i zobaczył, że wiatr ucichł i że burza minęła. Kiedy próbował podążać za śladami Salmy na piasku, szybko zgubiły się pod świeżo nawiewanym piaskiem. 

Ali pogrążył się w smutku. Martwił się: "Ona jest córką Araba, ale Arabowie są tak liczni jak ziarna piasku na pustyni. Gdzież więc znajdę Salmę, córkę Husajna, wśród tych milionów? Nie powiedziała mi, gdzie mieszka. Dwa ziarna piasku mogą spotkać się podczas burzy, ale teraz są rozdzielone.  Czy jeszcze ich coś połączy z powrotem ?"

Ali wędrował po całej krainie, szukając młodej kobiety Salmy. Był tak pogrążony w smutku po jej stracie, że nawet nie czesał włosów i nie obcinał brody. Pytał w każdym mieście i wiosce: "Czy Hussein tu mieszka i ma córkę Salmę?" Nikt mu jednak nie odpowiedział, a ludzie uważali go za szaleńca, bo myśleli: "Są setki mężczyzn o imieniu Husajn i setki kobiet o imieniu Salma. Cóż możemy wiedzieć o tej,  której szuka?"

Ali wędrował od miasta do miasta i od plemienia do plemienia. Nie mógł zająć się żadną pracą dopóki nie odnajdzie swojej ukochanej. 

Pewnego dnia, gdy wędrował chudy i zumęczony na swoim koniu, który również stał się mizerny, spadł deszcz a rzeka wezbrała i wystąpiła z brzegów. Ali i jego koń prawie utonęli w powodzi. Widząc w oddali kopiec, płynął do niego uparcie, aż do niego dotarł. Upadł na ziemię z płucami prawie wypełnionymi wodą i żołądkiem omdlałym z braku jedzenia. Był bliski śmierci, gdy młoda kobieta weszła do wodyi uratowała go.  Wyobraźcie sobie zdumienie Alego, gdy zdał sobie sprawę, że dziewczyna, która go uratowała, to nikt inny jak Salma!

Spojrzała w twarz Alego. Uśmiechnęła się i powiedziała: "Kiedy dwa ziarna piasku zostaną zdmuchnięte przez wiatr, on je rozwieje. Ale kiedy dwa ziarna piasku odnajdą się znowu, pozostają razem na zawsze i nigdy się nie rozstają".

"The Search for Two Grains of Sand" from

https://storiestogrowby.org/story/two-grains-of-sand/

#bajka#arabia#saudyjska#dwa#ziarnka#piasek#


poniedziałek, 9 września 2024

Bajka z Iranu

Czarownik Khizr



Król Persji był w kłopotach. Jego ludzie płakali z głodu, gdyż susza panowała zbyt długo w jego królestwie. Wrogowie najeżdżali granice, a bandyci atakowali podróżnych. Król zdecydował się odnaleźć czarownika Khizra, magiczną postać, która gdy pojawiała się nadchodził czas komfortu i spokoju. "Nadszedł właśnie czas by pojawił się Czarownik Khizr" powiedział król. 

Zdesperowany król wydał rozkaz. Każdy, ktokolwiek wie gdzie znajduje się Czarownik Khizr będzie bogatszy o tysiąc tumans. Jest to moneta pochodząca z Persji, warta około jednego dolara. 

W królestwie mieszkał biedny człowiek, który był w starsznych kłopotach. Był bardzo zadłużony i martwił się, że jego rodzina nigdy nie wyjdzie z biedy i ubóstwa. Kiedy usłyszał ogłoszenie króla przybył szybko do pałacu. 

"Pokażę ci panie czarownika Khizr" powiedział mężczyzna "ale może to zająć trochę czasu".

"Jak długo?" zapytał król. 

"Czterdzieści dni" odpowiedział mężczyzna "ale by to zrobić potrzebuję tysiąc tumans jako zastaw".

"Bardzo dobrze" powiedział król. "Oczywiście zdajesz sobie sprawę, że jeśli nie doprowadzisz mnie do czarownika, to stracisz swoją głowę".

"Rozumiem" powiedział biedny człowiek. Umowa została podpisana i zapieczętowana. Król rozkazał wydać pieniądze mężczyźnie. 

Człowiek ten powrócił do domu z drżącym sercem. Spłacił wszsytkie swoje długi i oddał żonie resztę pieniędzy. Potem usiadł i odpoczywał przez czterdzieści dni. 

Gdy nadszedł poranek czterdziestego dnia powiedział do swojej żony: "Moja droga, dzisiaj jest dzień w którym zginę".

"Ale" zapłakała "czy musi się to stać?"

W pałacu biedny człowiek został przywitany z honorami i szybko przyjęty przez króla. "Teraz" wybuchnął król na człowieka, który stał przed nim na środku wielkiej sali "Czekałem wystarczająco długo. Czterdzieści dni minęły właśnie dzisiaj. Gdzie jest Khizr?"

"Nie ma go tu" powiedział nieszczęśliwy człowiek. "O królu, czy ty naprawdę wyobrażałeś sobie, że wezwę tu czarownika Khizra? Byłem w długach i moje życie nie było nic warte. Teraz przyszedłem tu o własnych siłach i z własnej woli po to byś ściął mi głowę".

"Co?!" zawołał król. Odwrócił się i zobaczył za sobą czterech wezyrów. Siedzieli oni wokół króla, podczas gdy starca zaprowadzono do oddzielnej komnaty z tyłu wielkiej sali.

Pierwszy wezyr ogłosił "Byłoby sprawiedliwie gdybyś rozkazał pociąć mu ciało nożycami". Drugi wezyr powiedział "Byłoby sprawiedliwie gdybyś wrzucił go do pieca piekarskiego i spalił go na śmierć".

Trzeci z nich wstał i przemówił "Zasłużył na to, aby pociąć go brzytwą na małe kawałki".

Czwarty wezyr powiedział "O królu, ten człowiek był uczciwy. Wrócił tu tak jak powiedział wiedząc, że będzie to koniec jego życia. Ilu innych jest w stanie zrobić to samo? Dałbym mu kilka monet i pozwolił zacząć życie od nowa".

Król zmarszczył brwi i odwrócił się do swoich wezyrów. "Bardzo różne są wasze rady. Jak mam zachować się wobec tej osoby?" Wtem zobaczył starego człowieka z tyłu komnaty. "Ty, z tyłu" powiedział "a co ty powiesz?"

"Mogę powiedzieć" powiedział staruszek "że twój pierwszy wezyr był orginalnie krawcem, gdyż mówi tylko o nożycach; drugi był piekarzem, ponieważ mówi o piecu; trzeci był fryzjerem, gdyż mówi o brzytwie. Czwarty zaś tylko pochodzi z długiej linii wezyrów. Prawda jest taka, że ten człowiek był zdesperowany i podjął to niebezpieczeństwo, ale powrócił tu ze swojej własnej woli, wiedząc o swoim losie.  Zamiast więc niszczyć go, czwarty wezyr zaproponawał pomóc mu w zbudowaniu lepszego życia". Staruszek wyprostował się i ściągnął swoją szatę. "A teraz możesz zobaczyć samego Khizra!" Potem zniknął, a wszyscy zebrani wyszeptali "Tak to był czarownik Khizr, bez wątpienia!".

Natychmiast król rozkazał swoim służącym by przeszukali cały pałac i odnaleźli Khizra, ale on zniknął. "Nie mogę uwierzyć, że czarownik Khizr zniknął zanim zapytałem go o pomoc!" stękał król. "Dlaczego go nie złapałem, jak był jeszcze tu w pałacu?"

Biedny człowiek wciąż stał i czekał na swój los, aż król zdecydował w końcu uczynić tak jak powiedział czarownik Khizr. Król dał zdziwionemu mężczyźnie trochę pieniędzy i kazał powrócić do swojej rodziny. 

Potem król wyrzucił trzech wezyrów i zatrzymał tylko czwartego z nich. Wkrótce dzięki radom czwartego wezyra po niedługim czasie bogactwo króla sie powiększyło i nastał spokój w królestwie. Przez wiele lat dobre rady wezyra pomagały królowi rządzić krajem mądrze i sprawiedliwie. 

"The Wizard Khizr" from https://storiestogrowby.org/story/wizard-khizr/

#bajka#iran#czarownik#khizr#wezyr#



sobota, 7 września 2024

Legenda z wschodniego wybrzeża Afryki

Burza i błyskawica



Opowiada się w Afryce, że Burza i Błyskawica żyły kiedyś na ziemi, a nie na niebie tak jak dziś. Burza była starą matką owcą, z futrem czarnym jak burzowe chmury i głośnym, huczącym głosem. Jej syn Błyskawica był groźnym złotym baranem. 

Na początku żyły owe stworzenia blisko ludzi. Czasami wynikały z tego dobre rzeczy. Kiedy pola były zbyt suche zapraszano ich przyjaciela Deszcz, aby odwiedził wybrzeże. Biegał on po wzgórzach, a krople spadające z jego kręconego futra spadały na suchą ziemię przynosząc ziemi zieleń. 

Czasami było to niebezpieczne. Błyskawica miał gorący temperament i kiedy był zły wypuszczał kule ognia na wszystko i wszystkich, którzy go denerwowali. 

Trzask! Drzewo zostało czarnym kikutem. Trzask! Słoma została spalona doszczętnie. Trzask! Pole staneło w ogniu.

Za każdym razem burza krzyczała za nim "Stop! Stop!" W jej uszach słychać było rozdzierający trzask palonych roślin. 

Ale nie było to dobre. Rzeczy zostały zniszczone i  spalone, aż do czasu gdy ludzie mieli tego dość. Ich wódz poszedł zobaczyć się z głośno grzmiącą matką i jej gorączkowym synem. 

"Burzo i błyskawico, to staje się zbyt niebezpieczne" powiedział. "Nie możecie już mieszkać blisko nas. Musicie odejść aż na wzgórza".

Więc Burza i Błyskawica poszli zamieszkać na stromych zboczach i skalistych szczytach najwyższych gór. Niestety Błyskawica nadal sprawiała kłopoty. Obecnie, kiedy Deszcz przychodził ich odwiedzić Błyskawica chciała się z nim bawić w berka zbiegając z ogromną szybkością ze najwyższych wzgórz. 

"Zwolnij" Burza wołała tak głośno, że ludzie oddaleni wiele kilometrów od nich zakrywali swoje uszy. Wtedy właśnie tylko jej głos odbijał się echem wśród gór, tak że nikt inny nie mógł powiedzieć ani słowa. 

Pomimo tego, że byli bardzo oddaleni od ludzi nadal trafiały się wypadki. Błyskawica był zbyt gorącokrwisty i zbyt silny. Jego energia pękała w powietrzu za każdym razem, gdy tracił temperament.

Trach! Troskliwie hodowane ziarno zostawało spalone na popiół. Trach! Stóg siana zostawał spalony na czarno. Trzask! Stosy drewna zostawały spalone na popiół. 

"Przestań" krzyczała Burza, ale Błyskawica nic sobie z tego nie robił. Po jakimś czasie przyszedł do nich wódz ludzi i powiedział, że oboje muszą odejść jeszcze dalej.

"Nikt na ziemi nie jest bezpieczny dopóki wy tu jesteście" powiedział. "Musicie odejść i zacząć życie na niebie".

Od tamtej pory Błyskawica biega wśród obłoków na wielkiej wysokości, a stara Burza ciągle go obserwuje. Jeśli Błyskawica straci swoją cierpliwość wysyła pioruny w powietrze, zazwyczaj nikomu nie czyniące krzywdy. Czasami jednak zdarza się, że spadają one na ziemię paląc wszystko czego dotkną. Wtedy słychać huczący głos Burzy mówiący swojemu synowi, aby był ostrożniejszy.

"Thunder and lightning" from "Usborne ilustrated Myths from around the world" 

#legenda#wschodnie#wybrzeże#afryka#burza#błyskawica#


Bajka chińska Wielka powódź Dawno, dawno temu żyła sobie wdowa, która miała dziecko. A chłopiec miał dobre serce i  wszyscy go kochali. Pe...