czwartek, 29 lutego 2024

Bajka japońska

Urashima i wyspa klejnotów



Przez trzy długie dnie i noce Urashima, który był rybakiem, łowił ryby w swojej małej łódce i  nic nie złowił. Raz po razie wrzucał swoją sieć do wody i ciągle wyławiał ją pustą.

Jedzenie i picie, które przyniósł z sobą już się skończyły i Urashima wiedział, że musi wkrótce powrócić do swojej wioski. Czuł się zawstydzony tym, że wraca z pustymi rękoma. Zawiedzie swojego ojca, bo cóż to za rybak bez ryb. Nie będzie mógł nic sprzedać  i nie będzie miał pieniędzy dla swoich rodziców, kórzy byli już starzy.

Zdecydował się zarzucić jeszcze raz sieć zanim powróci do domu. Zarzucił więc ją szeroko i wysoko. Wyglądało na to, że tym razem nieszczęście go nie opuściło. Nagle poczuł gwałtowne szarpnięcie. W końcu coś jest! To musi być ogromna ryba. Kiedy jednak wyciągnął sieć nie była to ryba, lecz ogromny żółw. Ledwo zmieścił się do małej łódki i teraz leżał na plecach. Nagle zwierze przemówiło do Urashimy.

"Proszę oszczędź mnie. Nie zabijaj mnie, a ja ci się odwiędzczę".

Zdziwił się jeszcze bardziej, kiedy żółw przemienił się w piękną młodą dziewczynę. 

"Kim jesteś? Co tu robisz?" zawołał. Urashima był bardzo zdenerwowany, ponieważ była to najdziwniejsza rzecz jaka się mu przytrafiła.

"Jestem księżniczka Mizunoe" odpowiedziała dziewczyna. "Jeśli zabierzesz mnie na wyspę mojego ojca, dostaniesz nagrodę".

"Ale gdzie to jest? Jak znajdę drogę?" 

"Zamknij swoje oczy a ja cię tam zabiorę" odpowiedziała.

Urashima pomyślał, że to dziwny sposób nawigacji łodzi, ale zrobił co dziewczyna powiedziała. Kiedy otworzył oczy byli już blisko wybrzeży wyspy, której nigdy nie widział wcześniej.

Kiedy przypłynęli do plaży zauważył, że jej brzeg pokryty jest perłami, które wyrastały z ziemi. Były tam drzewa pokryte szmaragdami i agatami, a kwiaty rozwijały się z klejnotów. Kiedy szli mijali rubiny, szafiry i diamenty.

Wysoko na wzgórzu Urashima zobaczył wspaniały pałac lśniący w słońcu.

"To mój dom" księżniczka powiedziała. "Chodź ze mną". Poprowadziła rybaka ściężką wiodącą przez klejnotowe drzewa i kwiaty aż do pałacu.

Ojciec księżniczki był zadowolony, że powróciła ona bezpiecznie i powitał Urashimę radośnie.

"Przywiozłeś z powrotem moją córkę, Mizunoe, i chcę ci z serca podziękować. Urządzimy ucztę i świętujmy ten dzień".

Uczta trwała cały dzień i całą noc. Było na niej mnóstwo bogatego i wspaniałego jedzenia podawanego na złotych talerzach. Muzycy ubrani w jedwabne kostiumy przygrywali gościom, którzy cieszyli się z powrotu księżniczki.

Oczywiście Urashima zakochał się w księżniczce. Wkrótce wzieli ślub i Urashima zapomniał o zwykłym życiu jako biedny rybak. Zapomniał o swoich rodzicach i wiosce, w której dorastał. Był szczęśliwy z Mizunoe.

Po około dwóch latach szczęścia zaczął sobie przypominać rzeczy z przeszłości. Myślał o swoim domie w wiosce nad morzem. Zastanawiał się co robią jego rodzice i przyjaciele, i czuł się bardzo smutny.

Księżniczka zapytała się go. "Dlaczego jesteś taki smutny? Co się stało, że zapomniałeś o szczęśliwym życiu razem?"

"Długo nie widziałem swojego ojczystego kraju" odparł Urashima. "Mam też ojca i matkę i nie widzę ich tak często jak ty swoich".

Księżniczka kochała bardzo Urashimę i dlatego nie chciała aby był nieszczęśliwy.

"Powinieneś wrócić do swojej wioski" obiecała. "Ale zanim mnie opuścisz dam ci prezent" Dała mu piękną szkatułkę inkrustowaną klejnotami. "Nigdy jej nie otwieraj" ostrzegła, "albo zostaniemy rozdzieleni na zawsze. Teraz zamknij oczy".

Urashima zrobił to o co go prosiła, a kiedy otworzył je ponownie stał na brzegu morza niedaleko swojej wioski.

Niestety nic tu nie wyglądało jak dawniej, wszystko się zmieniło. Domy wygladały zupełnie inaczej niż wtedy gdy tu mieszkał i pełno było nowych mieszkań. Patrzył za swoimi przyjaciółmi, ale ani jedna twarz nie wyglądała znajomo. Wioska była pełna obcych ludzi. 

Pobiegł w dół ulicy tam gdzie stał dom jego ojca i nagle się zatrzymał. Na tym samym miejscu stał duży, wspaniały dom. Zatrzymał jakiegoś człowieka, który właśnie przechodził.

"Próbuję znaleźć dom mojego ojca i matki" powiedział. "Stał on w tym miejscu, gdzie teraz jest ten nowy dom. Nie było mnie tylko kilka lat i nie wiem dokąd się przenieśli".

Mężczyzna dziwnie na niego spojrzał i powiedział: "Ten dom stoi tu od wielu lat. Nie wiem nic o innym domu. Jak się nazywasz?"

Urashima podał mu swoje rodzinne imię. "Jestem ich synem, nazywam się Urashima".

"Nie znam nikogo o takim imieniu" odpowiedział człowiek. "Jest jednak ktoś w wiosce, kto może ci pomóc". Zabrał więc Urashimę do najstarszego człowieka żyjącego w tej wiosce. Ten wysłuchał całej historii i potrząsnął głową.

"Nie mogę pamiętać twojej rodziny" powiedział. "Twoje imię jednak przypomniało mi historię, którą mój dziadek opowiadał mi kiedy byłem chłopcem. To było dawno temu, młody rybak o imieniu Urashima popłynął w morze i nikt nigdy o nim nie słyszał więcej. Morze musiało go zabrać razem z łodzia, ale to działo się prawie dwieście lat temu. Więc może to ty jesteś tym Urashimą?" zachichotał stary mężczyzna.

Urashima poczuł jak jego serce lodowacieje. Dwieście lat temu? Przybył do wioski pełnej obcych i odkrył prawdę. Nie było go tu dwieście lat, a nie tak jak myślał tylko dwa. 

Odszedł z wioski nieszczęśliwy i poszedł w dół brzegiem morza. W swoich rękach trzymał szkatułkę, którą dała mu Mizunoe. Otworzył wieczko i nagle podniosła się mgła, która popłynęła nad morze. Urashima pomyślał teraz, że nigdy już nie zobaczy księżniczki i zapłakał w rozpaczy. Z białej mgły rozległ się głos Mizunoe.

"Nigdy mnie nie zapomnij Urashima. Nigdy mnie nie zapomnij!"

Kiedy tego słuchał nastąpiły w nim ogrommne zmiany. Jego twarz stała się stara i pomarszczona. Jego proste plecy ugięły się, a ręce zaczęły trząść się ze starości. Jego czarne lśniące włosy zamieniły się w białe jak śnieg. Urashima został starym człowiekiem, najstarszym w wiosce.

"Urashima and the island of jewels" from "Folk tales of Japan" by Sheila Hartherley

#bajka#japonia#urashima#wyspa#klejnoty#


wtorek, 27 lutego 2024

Bajka z Filipin

Stara kobieta i olbrzym



W jaskini nieopodal wioski Umang żył pewnego razu podły i chciwy olbrzym. Zabijał każdego, kto próbował przejść obok jego jaskini. Dlatego właśnie każdy starał się omijać to miejsce.

Pewnego dnia stara kobieta poszła do lasu po drzewo i zgubiła się,  doszła aż do jaskini olbrzyma. Widząc ją olbrzym zakrzyknął "Teraz cię zabiję i zję, chyba że wydasz dźwięk głośniejszy od mojego".

To przestraszyło starą kobietę. Ponieważ była jednak mądra i sprytna odpowiedziała olbrzymowi.

"Czy byłoby to dobrze, jeśli zjadłbyś starą i chudą kobietę jak ja? Ale jeśli pozwolisz mi pójść, przyprowadzę moją córkę, która jest młoda i gruba. Wtedy, jeśli nie wydamy dźwięku mocniejszego od ciebie możesz nas zjeść.  Będziesz miał naprawdę smaczne jedzenie".

Chciwość olbrzyma zaczęła działać. Powiedział więc staruszce "Dobrze możesz pójść. Ale pamiętaj przyprowadź z sobą twoją grubą córkę".

Stara kobieta wróciła do domu i powróciła tak jak obiecała ze swoją córką. Przyniosła też ze sobą bęben, a córka niosła gong z brązu.

Wkrótce jak tylko przyszły do jaskini staruszka zaczęła bębnić w bęben. W tym samym czasie córka uderzała w gong. Hałas był tak ogromny, że olbrzym nie słyszał własnego głosu, nie ważne jak głośno krzyczał.

Kiedy już więcej nie mógł wytrzymać hałasu zakrył swoje uszy i pobiegł do jaskini. Tam wpadł do wielkiej jamy.

Taki był koniec podłego i chciwego olbrzyma. Ludzie z całej okolicy cieszyli się z jego śmierci.

"The old woman and the giant" from "Fearless girls, wise women and beloved sisters" by Kathleen Ragan.

#bajka#filipiny#stara#kobieta#olbrzym#


niedziela, 25 lutego 2024

Bajka z Afryki Południowej

Jak powstała droga mleczna



Kiedy spojrzymy wysoko na niebo ukryte są tam miliardy gwiazd. Nikt nie wie jak dużo ich jest, ponieważ nikt nie jest w stanie ich policzyć. Czasem można zauważyć  świetlistą drogę jaką tworzą i właśnie ona powstała z popiołu z drzewa - nic więcej!

Dawno dawno temu niebo było całkowicie czarne w nocy, ale ludzie nauczyli się z czasem rozpalać ognie, aby rozświetlały tę ciemność.

Pewnej nocy młoda dziewczyna siedziała przy ognisku grzejąc się i bawiąc popiołem. Wzięła garść popiołu do ręki i rozrzuciła go, aby zobaczyć jak piękny jest, a on popłynął w górę. Kiedy odpłynął dołożyła więcej drewna do ogniska i zaczęła mieszać w nim patykiem. Jasne iskierki były wszędzie i powędrowały wysoko, wysoko w niebo. Zawisły w powietrzu i utworzyły jasną drogę poprzez niebo, wyglądającą jak srebro i diamenty.

Ta droga istnieje do dziś. Niektórzy ludzie nazywają ją drogą mleczną, inni gwiezdną drogą. Nieważne jednak jak się nazywa, ale ta ścieżka została stworzona przez młodą dziewczynę wiele wiele lat temu, kiedy rzuciła iskry z ogniska wysoko w górę, tak że utworzyły one na niebie drogę świecącą w ciemności.

"How the milky way came to be" from "Fearless girls, wise women and beloved sisters" by Kathleen Ragan

#bajka#afrykapołudniowa#jak#powstała#drogamleczna#


piątek, 23 lutego 2024

Legenda Indian z plemienia Siuksów 
z Ameryki Północnej

Dziewczyna, która żyła z wilkami



Pierwsi indianie z plemienia Siuksów przeniosili swoje obozy, kiedy podróżowali do swoich letnich obozów łowieckich. Podróż z zimowego obozu do letniego trwała wiele kilometrów i zajmowała miesiące.

Podczas takich wypraw ludzie zabierali ze sobą mnóstwo jedzenia. Kiedy nie udało im sie podczas podróży zdobyć pożywienia korzystali ze swoich rezerw. Często zbierano dzikie owoce i jagody, gdy więc znaleziono ich więcej rozkadano tu obóz i uzupełniano zapasy.

Przy takiej właśnie okazji młoda dziewczyna postanowiła opuścić obóz na kilka godzin, aby znaleźć coś do jedzenia. Kiedy była z dala od obozu zgubiła się i nie mogła znaleźć drogi z powrotem. Po kilku dniach wędrówki odnalazła w końcu swój obóz, ale jej ludzie zabrali swoje tipi i odeszli, zostawiając ją na pastwę losu.

Była przerażona tym, co przyszłość mogła jej przynieść. Usiadła więc pod ogromną skałą, aby uspokoić swoje nerwy i pomyśleć spokojnie. Kiedy tak siedziała ogromny wilk pojawił się obok niej  i wyczuł, że się martwi.

Było mu strasznie przykro i podszedł do niej. Najpierw dziewczyna pomyślała, że zaraz ją zaatakuje, ale jego przyjacielski wygląd uspokoił ją. Poszła za nim na wysokie wzgórze, gdzie stado wilków z tej okolicy miało swoją jamę. 

Wilki przywitały ją przyjacielsko i dziewczyna zamieszkała z nimi. Wkrótce zaczęła rozumieć ich drogi i język. One również zaczęły ją rozumieć. 

Kiedy była głodna mówiła wilkom, a te wysyłały kilku z nich by upolowały bizona. Przynosiły najlepsze kawałki do jamy, gdzie dziewczyna mogła je zjeść. 

Dziewczyna mieszkała z wilkami przez całą zimę. Wczesną wiosną popatrzyła w dół doliny i zobaczyła grupę indian obozujących w dole. Poprosiła wilki, aby wysłali zwiadowców, którzy dowiedzą się co to za Indianie tam obozują.

Zwiadowcy powrócili z wieścią, że to jej ludzie. Podziękowała wilkom za opiekę i wyruszyła do doliny.

W obozie nastąpiła radość, a dziewczyna opowiadała wszystkim o tym jak wilki uratowały ją przez głodem i zimnem. Opowiedziała jak wilki dzielą się swoim doświadeczeniem i polują na zwierzynę stadnie.

"Możemy dużo nauczyć się od wilków" odpowiedział wódz wysłuchując historii dziewczyny. "Kiedy nasi myśliwi upolują zwierzynę dla siebie, mogą też upolować ją dla tych którzy nie mogą polować. W ten sposób głodne sieroty, wdowy i dzieci zawsze będą mieć coś do jedzenia".

Te rady przechodziły z grupy do grupy, aż stały się powszechną praktyką wśród Siuksów. Dziewczyna, która żyła z wilkami dała wielkie wskazówki dla swoich ludzi i ci, którzy potrafią polować będą troszczyć się o innych.

"The maiden who lived with the wolves" from "Outfoxing fear" by Kathleen Ragan.

#legenda#indianie#siuks#dziewczyna#wilki#amerykapółnocna#

ilustracja Piotr lat 11

środa, 21 lutego 2024

Bajka arabska

O człowieku, który nigdy nie był zadowolony



Pewnego dnia, dawno temu żył sobie król, który był zmęczony ciągłymi ukłonami ze strony poddanych. Zmęczony był ciągłym mówieniem mu miłych rzeczy i zastanawiał się jak to jest, kiedy nie jest się królem. Pewnego dnia zdecydował się zrzucić swoje ubiory i włożyć na siebie łachmany, w których poszedł do zwykłych ludzi.

W wiosce, którą wybrał mieszkał człowiek, który miał wszystko co sobie zażyczył, ale ciągle był niezadowolony. Miał piękne ubrania, wielki dom z wieloma pokojami, ogród pełny wspaniałych kwiatów i farmę z ogrodem warzywnym. Ale nawet to, że był bogaty go nie zadawalało.

W dniu wizyty króla człowiek ów siedział na ławeczce przed swoim domem. Uśmiechnął się do króla i skinął na niego. Oczywiście nie wiedział, że to król przechodzi. Zobaczył po prostu biednego obcego w starych ubraniach i zrobiło mu się przykro. Zapytał go czy jest głodny i spragniony, a kiedy król potwierdził przyniósł mu chleb i mleko.

Następnego dnia król powrócił do wioski - tym razem w swoim orszaku i koronie na głowie - i zapukał do drzwi mężczyny. Kiedy on zobaczył kto stoi przed nim padł na kolana. "Wstań dobry człowieku" powiedział do niego król. "Wczoraj, przyszedłem do twojej wioski w starych łachmanach. Nikt, oprócz ciebie, nie zapytał mnie co tu robię i czy coś potrzebuję. Kiedy usłyszałeś, że jestem głodny i spragniony nakarmiłeś mnie i napoiłeś. Teraz chcę ci się odwdzięczyć. Zostaw swój dom i biegnij tak daleko jak tylko chcesz i nie zatrzymuj się, aż już nie będziesz mógł dalej biegnąć. Cała ta ziemia gdzie będziesz stać będzie należała do ciebie".

Mężczyzna nie mógł uwierzyć własnym uszom. "Będę najbogatszym człowiekiem w wiosce" pomyślał szczęśliwy. "Wiem, że mam dobre życie ale od dzisiaj będę naprawdę zadowolony". "To najszczęśliwszy dzień w moim życiu" powiedział do króla. "Kiedy mam zacząć biec?"

"Teraz" powiedział król. "Biegnij tak daleko jak tylko umiesz".

Mężczyzna zaczął biec. Biegł ulicami i alejkami, mijał domy i farmy, i całą wioskę. Wkrótce popatrzył na przebytą drogę i pomyślał "Nie  to jeszcze nie jest daleko".

Biegł, aż był już bardzo daleko, nie widział już swojego domu i drzew palmowych w swojej wiosce i cały czas odwracając się myślał "Nie jeszcze nie teraz".

Mijał palmy daktylowe i pola, gdzie kozy zjadały krzaki. Biegł coraz dalej i dalej, ale wciąż myslał "Dalej! Biegnij dalej! To jeszcze nie wystarczy!" Wszystko go bolało, każdy mięsień w nogach go rozrywał, ale on wciąż nie był zadowolony. Patrzył na horyzont i jedyne czego chciał to biec po więcej i więcej. Nie myślał o swoich nogach, stopach i płucach, ale o tym, że cały ten kraj będzie należał do niego i biegł dalej i dalej. Biegł aż nogi odmówiły mu posłuszeństwa, aż nie mógł już czuć swojego ciała. Biegł aż stracił wszystko.

Człowiek, który nigdy nie był zadowolony stracił wszystko co posiadał - ponieważ umarł.

"Jeśli jesteś zadowolony z tego co masz to jesteś bogaty".

Tak właśnie mówili ludzie z wioski jeden do drugiego. Jeśli ktoś mówił, że to nieprawda opowiadali mu historię o niezadowolonym człowieku, który żył w ich wiosce dawno temu. Jest to historia o zdrowym i bogatym człowieku, który umarł bo był ciągle niezadowolony.

"The man who was never satisfied" from "Arabic folktales" by Radaan Al Galidi

#bajka#arabska#człowiek#nigdy#niezadowolony#


poniedziałek, 19 lutego 2024

Bajka z Ameryki Północnej

Podstępny kojot i lis



Lis był głodny. Przygotowywał sobie mięso na obiad. Rozpalił ogień i położył go na ognisku. Pachniało wybornie. Kiedy mięso się piekło lis odpoczywał. Przy ognisku było ciepło więc usnął.

Wkrótce pojawił sie kojot. Poczuł woń mięsa.

"Mniam" powiedział. "Pachnie wyśmienicie".

Lis wciąż spał.

Kojot ukradł mięso i ukryty za krzakami zjadł go. Wkróce została tylko kość. 

Kojot był przebiegły i chciał oszukać lisa. Pomachał kością wokół pyska lisa, następnie położył ją przy ognisku i uciekł.

Kiedy lis się obudził był bardzo głodny. Poczuł zapach pieczeni. Oblizał usta i był gotowy na jedzenie.

"Mniam" powiedział lis. 

Niestety kiedy przyszedł do ogniska została tylko kość.

"Musiałem być tak głodny, że zjadłem przez sen" powiedział lis. "Ale dlaczego wciąż chce mi się jeść?"

Wtedy lis zobaczył ślady kojota i domyślił się co się stało.

"Kojot ukradł mi mięso" zakrzyczał. "Ja go nie zjadłem. Przebiegły kojot próbował mnie oszukać".

Lis poszedł śladami kojota aż do wielkiego klifu. Kojot zobaczył lisa, ale było już za późno by uciekać. Przebiegły kojot wymyślił sposób. Pochylił się pod klifem. 

"Pomocy" zawołał. "Klif zaraz spadnie. umrzemy oboje".

Lis chciał pomóc. Położył się pod klifem i trzymał go tak mocno jak tylko mógł.

"Zostań tak" powiedział przebiegły kojot. "Ja przyniosę jakiś patyk by go zatrzymać". Kojot w ten sposób uciekł.

Lis czekał na kojota przez cały dzień. Kiedy zrobiło się ciemno popatrzył na klif. On nie spadał. Ponownie przebiegły kojot go oszukał.

Lis znów poszedł śladami kojota aż do rzeki. 

Kojot zobaczył lisa, ale było już za późno na ucieczkę. Przebiegły kojot znów wpadł na pomysł.

"Popatrz" powiedział kojot. "Znalazłem ser dla nas, ale połowa jest w wodzie".

Lis popatrzył na rzekę. Mógł tam zobaczyć odbicie księżyca. Lis pomyślał, że to ser. Wciąż był głodny i chciał go zjeść.

"Jak mogę dostać ten ser?" zapytał lis.

"Ja ci pomogę" powiedział przebiegły kojot. 

Uwiązał koniec liny do ogona lisa. Drugi koniec przywiązał do kamienia.

"Teraz skacz i wyciągnij ser" powiedział kojot. "Jak będziesz go miał, to pomogę ci go wyciągnąć".

Lis wskoczył do rzeki z wielkim pluskiem. Ale za lisem kojot wrzucił skałę. 

"Pomocy" zawołał lis.

Kojot uciekł. Lis na całe szczęście wydostał się z wody, ponieważ śliska lina ześlizgnęła się po jego ogonie.

Lis nigdy więcej nie zaufał kojotowi.

"Crafty coyote and foz" by Damian Harvey and Simone Fumagalli

#bajka#ameryka#północna#podstępny#kojot#lis


sobota, 17 lutego 2024

Bajka japońska

Nieszczęśliwy kamieniarz



Dawno temu w Japonii mieszkał sobie kamieniarz  o imieniu Haru. Każdego dnia Haru wspinał się na góry, by wyciąć kamień i wyrzeźbić posąg dla swoich klientów.

Haru był szczęśliwym człowiekiem. Słyszał historie o duchach gór, które spełniały wszystkie życzenia. Haru nie troszczył się o te historie, ponieważ niczego nie potrzebował.

Pewnego dnia jednak Haru zaniósł posąg do domu bogatego człowieka. Kiedy wszedł do domu patrzył z ciekawością na te wszystkie wspaniałe rzeczy,których bogaty człowiek był właścicielem. Haru pomyślał, że też chciałby być bogaty.

Duch z gór bardzo szybko spełnił marzenie Haru. Kiedy wrócił do domu, był on dużo większy i pełen drogich rzeczy. Haru poczuł się szczęśliwy, że nie musi już więcej pracować.

Pewnego dnia, kiedy słońce był bardzo wysoko i mocno grzało Haru siedział w środku domu. Przez okno zobaczył jak książę przejeżdża swoją karocą a jego służacy trzymają parasolkę nad jego głową. Haru zapragnął być księciem.

Duch gór znów spełnił życzenie Haru. Jego dom pełen był służących. Ale Haru był nieszczęśliwy, ponieważ słońce nadal było zbyt gorące na zewnatrz. Zapragnął być słońcem. 

Duch gór znowu spełnił jego życzenie. Haru został słońcem, a trawa i zboże usychały i umierały na polach. Wkrótce chmura przyszła i przysłoniła jego promienie. Haru był wściekły. Zapragnął być chmurą.

Jeszcze raz jego życzenie się spełniło i Haru został chmurą. Padał na ziemię zalewając lądy i zmywając prawie wszystko. Ale nie mógł on zmyć góry. Więc Haru zapragnął być górą.

Życzenie jego się spełniło i Haru został górą. Pewnego jednak dnia kamieniarz wspiął się na górę i zaczął ją odłamywać. Haru zapragnął być kamieniarzem.

Duch spełnił jego życzneie i Haru został kamieniarzem. Od tej pory Haru był szczęśliwy i nigdy więcej nie wypowiadał życzeń.

"The unhappy stonecutter. A Japanese folk tale" by Charoltte Guillain.

#bajka#japonia#nieszczęśliwy#kamieniarz#duch#

czwartek, 15 lutego 2024

Bajka arabska

Jordion



Był sobie pewnego razu wielki mąż, który posiadał całe królestwo. Miał na imię Niron. W jego posiadaniu byli żołnierze, pieniądze, budynki, więzienia i wiele, wiele innych rzeczy. W rzeczywistości cały kraj należał do niego.

Daleko od pałacu, gdzieś na pustyni żył człowiek, który nic nie posiadał. Miał na imię Jordion. Był on jedynym człowiekiem w kraju, który nie bał się Nirona.

Pewnego dnia Niron zawezwał swojego najodważniejszego żołnierza Nadiego. "Posłuchaj Nadi" powiedział. "Wszyscy w tym kraju słuchają mnie. Wszyscy podziwiają mnie i boją się mnie. Wszyscy z wyjątkiem Jordiona. Rozkazuję więc ci pojechać na pustynię i go zabić".

Nadi ukłonił się Nironowi, wziął swojego konia i szablę, i wyruszył na pustynię, gdzie Jordion żył.

W drodze do celu Nadi miał mnóstwo czasu na rozmyślania. "Nie chcę zabić Jordiona" pomyślał. "On nic złego nie zrobił, ani mnie, ani nikomu innemu. Nikogo nigdy nie skrzywdził. Żyje na pustyni, niczego nie posiada. Ale co ja mogę zrobić? Jestem żołnierzem. Muszę słuchać króla i wykonywać jego rozkazy".

Przez całą podróż jego serce mówiło mu "Nie rób tego. Nie musisz słuchać Nirona, gdy ten mówi coś co nie jest dobre". I tak przez całą podróż jego głowa mówiła "Nie masz wyboru. Musisz słuchać Nirona, albo on będzie wściekły na ciebie i nie przeżyjesz tej wściekłości".

Nadi jechał przez pustynię przez wiele dni, aż w końcu zobaczył chudego mężczyznę ubranego w białą suknię siedzącego przy daktylowej palmie.

"Znalazłem go!" pomyślał Nadi. "O co za dobra twarz! Nosi stare ubranie i nawet nie ma sandałów na swych nogach. Mieszka w spokoju, niewiele je i pije, nikogo nie krzywdzi. Ale ja mam rozkaz zabicia go. Nie mam wyboru. Zrobię to szybko tak, że nie zorientuje się jaki mam plan. To będzie mniej bolesne dla niego".

Ukrywając swą szablę pod ubraniem Nadi podszedł do Jordiona i uśmiechnął się.

"Mój drogi Jordionie, jak się dzisiaj miewasz?"

Jordion popatrzył w oczy Nadiego i zobaczył w nich, że on nie wszystko mu powiedział co myśli.

"Nadi jesteś żołnierzem. Nie robisz tego co chcesz, lecz robisz to co inni chcą byś robił. Wiem, że nie jechałeś tu tak daleko by zapytać o to jak się czuję. Wysłał cię Niron. Czy chce mnie zabić? Proszę zrób to szybko. Nie boję się śmierci, ponieważ nie zrobiłem nic złego".

"Ah więc wiesz dlaczego przybyłem" Nadi odpowiedział wyciągając swoją szablę. "To nawet lepiej. Ale zanim cię zabiję, czy możesz się pomodlić."

"A za co miałbym się modlić?" zapytał Jordion.

"Pomódl się za mnie. Pomódl się za zwierzęta. Pomódl się za ptaki. Pomódl się za wszystko co jest piękne na tym świecie".

"Ale Nadi" powiedział Jordion. "Jeśli będę się modlił za to co piękne to będę trwał na modlitwie długa chwilę. Godziny, dni, miesiące, lata, może nawet wieki".

"I co z tego?" powiedział Nadi. "Jestem mężczyzną słownym. Powiedziałem, że możesz się modlić i poczekam aż skończysz".

Jordion uklęknął i zaczął się modlić za wszystko co jest piękne. Modlił się za drzewa, które wydają owoce. Modlił się za źródła, które przynoszą wodę. Za rzeki, które przynoszą wodę roślinom. Za ptaki, które wypełniają niebo swoim śpiewem i pięknymi kolorami. Za kwiaty, które upiększają świat swoimi kolorami. Za powietrze, które jest wszystkim dla wszystkich. Za światło, za gwiazdy, za góry i za morze.

Modlił się godzinę, dzień, tydzień, miesiąc, rok. 

Modlił się przez wieki i wieki. A ponieważ miłość Jordiona przekazywana była w modlitwie, małe drzewo palmowe rosło i zaczęło wydawać owoce. Więcej drzew palmowych rozrosło się z nasion daktyli i pojawił się cały las daktylowy. Ptaki zakładały swoje gniazda i znosiły jaja. źródła zaczęły się pojawiać dla lisów i jeleni do picia, i nowy świat zaczął się tworzyć.

A Nadi? Stał czekając na Jordiona. Jego ubrania pogniły, skóra zrobiła się stara i pomarszczona, a jego szabla zardzewiała. A on stał i czekał.

"Jordion" from "Arabic folktales" Rodaan Al Galidi

#bajka#arabska#jordion#pustynia#modlitwa#


wtorek, 13 lutego 2024

Bajka japońska

Czego najbardziej się boisz?



Pewna stara kobieta mieszkała w małej chatce zrobionej z chrustu na wzgórzu. Ogrzewała się w zimne noce rozpalając ognisko.

Tengu, potwór z dużym nosem, pewnego dnia odwiedził ją. Jego głos brzmiał jak głos człowieka, więc otworzyła mu drzwi. Straszny tengu wszedł do domu. Stara kobieta bardzo się przestraszyła, ale pozwoliła mu wejść i usiąść przy ogniu.

Stara kobieta zapytała tengu. "Czego najbardziej się boisz?"

Odpowiedział. "Najbardziej boję się gęstych zarośli rosnących w trzcinach. A ty czego najbardziej się boisz, babciu?"

Stara kobieta odpowiedziała. "Najbardziej boję się botamochi, czyli ryżowych ciasteczek oraz złotych monet".

Gdy tengu się ogrzał wyszedł z chaty. Stara kobieta postanowiła postawić gęste zarośla  dookoła ścian jej domku, aby więcej potwór się nie pojawił. 

Następnej nocy tengu przyszedł i znalazł wszędzie dookoła gęste krzaki, ale nie było ich na dachu. Powiedział "Zaraz się tobą zajmę".

Wziął z sobą pełno botamochi i złotych monet. Wszedł na dach i zawołał. "Mam cię teraz stara kobieto". Potem wrzucił wszystkie ciasteczka przez dach.

Stara kobieta zaczęła krzyczeć. "O jak się boję!" Kiedy botamochi się skończyły zaczął wrzucać małe złote monety.

Potwór zawołał. "Czy nadal żyjesz?"

Kiedy wszystkie ciasteczka i monety zostały wrzucone potwór odszedł myśląc, że stara kobieta nie żyje. Ona jednak zjadła ciasteczka ryżowe  i zebrała wszystkie złote monety. Nikomu nigdy nie powiedziała kogo spotkała. Zamieszkała w pobliskiej wiosce  i żyła długo i szczęśliwie.



"What are you the most scared of?" from "Outfoxing fear" by Kathleen Ragan

bajka#japonia#czego#boiszsię#najbardziej#


niedziela, 11 lutego 2024

Bajka z Nepalu i północnych Indii

Koniec świata



Był sobie pewnego razu zając, który żył w lesie palmowym na krawędzi zachodniego morza.

"Jak straszne byłoby, gdyby morze podniosło się i zatopiło mnie. Ukrył się za pniem drzewa i spoglądał na piasek spod przymrużonych rzęś i wielkich brązowych oczu. Morze nigdy się nie podniosło, ale zając nie przestawał martwić się tym.

Pewnego wieczoru, kiedy był już przekonany, że morze nie wlewa się w ląd i można spokojnie zasnąć, zając odwrócił sie nagle ku ziemi.

"Jak solidna ona jest" pomyślał. "Jak straszne byłoby gdyby się złamała. W jego umyśle zobaczył wielkie pęknięcie dochodzące z ziemi i morze wlewające się do niego, zabierające go i jego dom w palmowym drzewie do wnętrza ziemi.

"To mógłby być koniec świata!" wykrzyknął, drżąc na całym ciele. W tym samym momencie orzech kokosowy spadł na ziemię z drzewa i zatrząsł kawałkiem ziemi na której siedział zając.

"To się właśnie dzieje!" powiedział zając. "Wiedziałem, że musiało to nastąpić". W krótką chwilę wyskoczył ze swojego domu i pognał ku wybrzeżu.

"Nadchodzi koniec świata, szybko uciekajmy" zawołał głośno do pierwszego zająca, którego napotkał.

"To koniec świata!" zawołał zając do kolejnego zająca. W jednej chwili dwa tysiące zajęcy skoczyło na swoje długie nogi i próbowało uciekać.

"Gdzie tak biegniecie? Co się dzieje!" zawołał jeleń ze swoimi dzikimi oczami stojący na brzegu lasu.

"To koniec świata!" zawołały zające.

"Gdzie?" zapytał jeleń.

"Za nami" zawołały zajace. "Uciekaj zanim cię dopadnie". Jeleń pogalopował z całym brązowym tłumem.

"Co wy robicie?" zapytał wodny bawół stojąc w błocie rzeki, która przecinała piasek w drodze do morza.

"Biegnij póki ci życie miłe!" zawołał jeleń. "To koniec świata - już po nas!" Więc wodny bawół wyszedł z błota i zaczął biec z resztą.

Niedługo potem słonie, tygrysy, pytony, nosorożce i wiele innych zwierząt z zachodniego lasu zostawiało swoje domy i biegło uciekając przed końcem świata. Ogromna burza dobiegała ze stuku ich kopyt i to zdawało się powiększać koniec świata.

Ale stary lew, który żył w lesie nie był z nimi. Przyszedł wcześniej nad brzeg, aby podziwiać wschód księżyca nad wodą.

"Stop!" zaryczał do tłumu. "Stop!". Wszystkie zwierzęta zatrzymały się i stały nerwowo patrząc na starego mistrza. Hałas jaki wydawały biegnąć ustał.

"Przed czym tak uciekasz?" zapytał lew nastarszego słonia.

"Przed końcem świata" powiedział słoń.

"A kto powiedział ci, że nadchodzi?" zapytał lew.

"Tygrys" odparł słoń.

"A tobie kto powiedział?" zapytał lew tygrysa.

"Pyton" odpowiedział tygrys.

Wkrótce wszyscy patrzyli na zająca, kóry żył pod drzewm palmowym.

"Więc pokaż mi gdzie się zaczął koniec świata" powiedział lew. "Inni niech pozostaną tutaj". Położył swoją łapę na ramieniu zająca by uspokoić jego nerwy i wrócił z nim pod palmę.

"Czy to tu wszystko się zaczęło?" zapytał lew wskazując orzech.

"Może" potaknął zając nerwowo.

"Ja też tak myślę" powiedział lew i wrócili do pozostałych zwierząt.

"To był tylko orzech - i to nie był koniec świata" lew wyjaśnił, a ponieważ był miłym starym lwem i wiedział jak nerwowy był zając za nim, dodał "ale mógłby być"

"The end of the world" from "Tales for great granchildren" by John Jackson

#bajka#nepal#indie#koniec#świat#strach


piątek, 9 lutego 2024

Bajka plemienia Masajów
Kenia i Tanzania

 Gąsienica i dzikie zwierzęta



Pewnego razu gąsienica weszła do domu zająca, kiedy właściciel był nieobecny. Po powrocie do domu, zając zauważył ślady na ziemi i krzyknął "Kto jest w moim domku?"

Gąsienica odpowiedziała grubym głosem. "Jestem synem sławnego wojownika, którego kostki są najszybsze w całym kraju Kurtiale. Miażdżę nosorożce na ziemi i robię krowie placki ze słoni. Jestem niezwyciężony!"

Zając uciekł wołając "Jak ja małe zwierzątko mogę mierzyć się z takim, który zwycięża nawet słonie?" Na drodze spotkał szakala i poprosił go, aby wrócił z nim i porozmawiał z wielkim stworzeniem, które zajęło jego chatkę. Szakal się zgodził i kiedy przyszli na miejsce głośno zaszczekał. "Kto jest w domku mojego przyjaciela zająca?" 

Gąsienica odpowiedziała. "Jestem synem sławnego wojownika, którego kostki są najszybsze w całym kraju Kurtiale. Miażdżę nosorożce na ziemi i robię krowie placki ze słoni. Jestem niezwyciężony!" Usłyszawszy to szakal powiedział. "Nic nie mogę zrobić" i odszedł.

Wtedy zając spotkał lamparta i zaczął go błagać, aby wrócił z nim do domku i porozmawiał z tą osobą. Lampart gdy przyszedł do domku zawołał "Kto jest w domku mojego przyjaciela zająca?" Gąsienica odpowiedziała w ten sam sposób jak szakalowi, i lampart powiedział: "Jeżeli on miażdży nosorożce i słonie, to on to samo zrobi ze mną".

Odszedł stamtąd, a zając spotkał nosorożca. Przyszli razem do domu i zapytał kto jest w środku. Odpowiedź była taka sama a nosorożec przestraszony powiedział: "Co zmiażdży mnie! Lepiej stąd sobie pójdę".

Następnie zając spotkał słonia i zapytał go o to, by poszedł znim do domku. Kiedy słoń usłyszał co gąsienica mówi uciekł.

Przechodziła tamtędy żaba i zając zapytał ją czy mogłaby wygnać osobę, która jest w jego domku i opowiedział mu jak wszystkie zwierzęta się boją.

Żaba weszła do drzwi i zapytała, kto jest w środku. Dostała tę samą odpowiedź jak inni, ale zamiast odejść weszła dalej i powiedziała. "Jestem silna i skaczę najwyżej. Moje pośladki są jak słup, a bóg zrobił mnie wstrętną". Kiedy gąsienica to usłyszała przestraszyła się i odkrzyknęła. "Jestem tylko małą gąsienicą".

Zwierzęta, które zebrały się przy domku śmiały się z tego jak małe zwierzę zrobiło mnóstwo kłopotu.

"The story of the catepillar and the wild animals" from "Outfoxing fear. Folktales from aroundthe worlds". by Kathleen Ragan

#bajka#afryka#masajowie#kenia#tanzania#gąsienica#dzikie#zwierzęta

środa, 7 lutego 2024

Bajka chińska

Pusta donica



Wiele lat temu w Chinach żył sobie cesarz, który nie posiadał dzieci. Kiedy zrobił się stary potrzebował kogoś, kto przejąłby jego tron. Zdecydował, że ogłosi konkurs. Zaprosił wszystkich chłopców do pałacu.

Wielu chłopców przybyło do pałacu. Cesarz dał każdemu z nich jedno ziarno. 

"Chłopiec, który wyhoduje największą roślinkę zostanie następnym cesarzem" ogłosił cesarz.

Jednym z chłopców był biedny Cheng, który był bardzo dobrym ogrodnikiem. Zawsze pracował ciężko, plewiąc i podlewając swój ogród. Cheng zabrał swoje nasionko troskliwie do domu.

Cheng zasadził swoje nasionko w donicy i podlewał je każdego dnia. Tak samo robili wszyscy chłopcy w wiosce.

Ale czas mijał, a ziarenko nie rosło. 

Pewnego dnia chłopiec o imieniu Wei powiedział wszystkim w wiosce, że jego ziarenko zakiełkowało i rośnie bardzo szybko. Przechwalał się jak wielkie już jest. Wei był pewny, że to on zostanie cesarzem, ponieważ nikomu innemu to się nie udało się.

Czas mijał i wszyscy chłopcy z wioski zaczęli mówić o tym, jak wielkie mają już rośliny. Niestety nasionko Chenga nie chciało wykiełkować.

Miesiące mijały i roślinki innych chłopców wyrosły wysokie i liściaste. Nasionko Chenga wciąż się nie pojawiało. Próbował przesadzić je do większej donicy, ale nic się nie wydarzyło.

Wei śmiał się z Chenga i jego pustej donicy. Cheng zadecydował, że zapyta o radę rodziców. Oni jednak powiedzieli, że opiekował się nasionem tak jak mógł najlepiej.

Po sześciu miesiącach cesarz zwołał wszystkich chłopców z powrotem do pałacu. Inni chłopcy przybyli dźwigając ogromne rośliny pokryte liśćmi, kwiatami i owocami. Jedynie Cheng niósł swoją pustą donicę. Ale kiedy cesarz zobaczył ją uśmiechnął się.

"Nasionka, które wam dałem były ugotowane. Nic nie mogło z nich wyrosnąć" powiedział cesarz. "Cheng jako jedyny chłopiec mnie nie oszukał. To on będzie następnym cesarzem".

Cheng i jego rodzina przeprowadzili się do pałacu i żyli tam szczęśliwie. Kiedy Cheng dorósł został jednym z największych chińskich cesarzy.

"The empty  pot. Chinese Folk Tale". by Charolotte Guillain

#bajka#chiny#pusta#donica#cesarz#

poniedziałek, 5 lutego 2024

Bajka afrykańska z Ghany

Dlaczego pająk ma długie nogi



Dawno, dawno temu żył w Afryce pająk, którego nazywano Anansi. Wyglądał on nieco inaczej niż dzisiejsze pająki. Zamiast długich i cienkich nóg, posiadał on krótkie i grube. 

Anansi był bardzo mądrym pająkiem. Był on też zawsze głodny, ale zbyt leniwy by gotować. Odwiedział więc swoich przyjaciół na obiedzie, a oni go karmili i poili. 

Pewnego dnia Anansi poszedł do małpki o imieniu Kima. Wszedł do domu i poczuł gotujacy sie obiad. 

"Gotuję fasolę!" powedziała Kima. "Będzie gotowa za pół godziny"

Ale Anansi nie mógł się doczekać. Zawiązał jedwabną nić wokół jednej nogi i dał końcówkę Kimie.

"Pociągnij tę nitkę jak obiad bedzie gotowy". Anansi powiedział do Kimy i poszedł dalej.

Następnie Anansi poszedł do domu antylopy o imieniu Swala.

"Gotuję warzywa" powiedziała Swala. "Ale jeszcze nie  są gotowe".

Anansi więc przywiązał nić do kolejnej nogi i poprosił Swalę, aby pociągnęła nitką gdy obiad będzie gotowy.

Anansi poszedł do domu hipopotama Kiboko.

"Gotuję ryż!" powiedział Kiboko. "Ale nie jest jeszcze gotowy".

Raz jeszcze Anansi przywiązał kolejną nitkę do swojej nogi i poprosił o pociągnięcie, gdy obiad będzie gotowy.

W każdym miejscu, który Anansi odwiedził nie chciał czekać na obiad. Przywiązał nitkę do swojej nogi i prosił przyjaciół o pociągnięcie, kiedy jedzenie bedzie gotowe.

Anansi doszedł do rzeki i położył się w jej cieniu. Było mu bardzo przyjemne, ale niestety jego brzuch burczał z głodu. Czuł się teraz bardzo głodny.

Nareszcie ktoś pociągnął nić na końcu nogi Anansi. Potem kolejny przyjaciel pociągnął sznurek. Wszystkie nogi Anansi były ciągnięte na wszystkie strony.

Nogi Anansi zaczęły się wydłużać i wydłużać, aż zrobiły się bardzo długie i cienkie. Od tej pory Anansi używa swojej bardzo klejącej się nici aby złowić sobie własne jedzenie.

"Why the spider has long legs. African folk tales" by Charlotte Guillain

#bajka#afryka#ghana#dlaczego#pająk#nogi


sobota, 3 lutego 2024

Bajka chińska

Dlaczego pies i kot są wrogami



Pewnego razu żyli sobie mężczyzna i kobieta. Posiadali oni pierścień ze złota. To był szczęśliwy pierścień, ponieważ ten kto go posiadał miał zawsze wystarczająco do godnego życia. Niestety para nie wiedziała o tym i sprzedała go za niewielką sumę. Wkrótce po zniknięciu pierścienia stawali się coraz biedniejsi i biedniejsi, aż w końcu nie mieli już nic do jedzenia. Byli oni właścicielami psa i kota, którzy byli również głodni. Zwierzęta zaczęły rozmawiać ze sobą, jak możnaby właścicielom pomóc. W końcu pies wpadł na pomysł.

"Pierścień musi powrócić do państwa z powrotem" powiedział do kota.

Kot odpowiedział. "Perścień jest zamknięty w skrzyni, do której nikt nie ma dostępu".

"Musisz złapać mysz" powiedział pies. "I ta mysz wygryzie dziurę w skrzyni i wyciągnie pierścień. A jeśli nie będzie chciała to powiedz, że ją zagryziesz i zobaczysz, że się zgodzi".

Rada spodobała się kotu i wkrótce złapał mysz. Wtedy poszli wszyscy do domu, w którym stała skrzynia. Przyszli nad brzeg rzeki. Ponieważ kot nie umiał pływać, pies zabrał go na swój grzbiet. Kot zabrał mysz do domu, w którym stała skrzynia. Mysz wygryzła dziurę w skrzyni i wyciągnęła pierścień. Kot włożył pierścień do swego pyszczka  poszedł z powrotem do rzeki, gdzie czekał na niego pies. Przepłynęłi rzekę i zaczęli iść razem do domu do swego pana i pani. Pies jednak mógł iść tylko po twardej ziemi, tak jak zawsze chodził. Kot natomiast wspiął się dach i przybył do domu przed psem. Podał pierścień swojemu panu. 

Wtedy jego pan odezwał się do żony. "Co to za dobre stworzenie z tego kota! Zawsze będzie miało wystarczająco jedzenia i opieki z naszej strony i bedziemy go traktować jak nasze dziecko".

Kiedy pies przybył do domu nakrzyczeli na niego, że nie pomógł w zdobyciu pierścienia. Kot natomiast siedział przy ognisku, mraucząc z zadowolenia i nie mówiąc nic na obronę psa. Pies zezłościł się na kota, ponieważ to on okradł go z nagrody i obecnie za każdym razem gdy widzi kota ściga go i próbuje ją odebrać.

W ten sposób kot i pies stali się wrogami.

"Why dog and cat are enemies"  from "Chinese fairy tales" Frederick H. Martens

#bajka#chiny#dlaczego#pies#kot#wrogowie#


czwartek, 1 lutego 2024

Bajka z Nepalu i północnych Indii

Zimna strona księżyca



"Zamarzam" powiedział tygrys.

"A ja nie mogę powiedzieć, że mogę się rozgrzać" powiedział lew.

Dwa ogromne koty, jeden gładki i w paski, drugi szorstki i nastorszony, siedziały obok siebie niedaleko najwyższego szczytu ziemi.

"To księżyc oczywiście" powiedział tygrys.

"Jak to?" zapytał lew.

"To prawda" powiedział tygrys. "Im bliżej jesteśmy szczytu świata tym bliżej jesteśmy zimnej strony księżyca".

"A co to ma wspólnego z tym, że jest tak zimno?" zapytał lew.

"Właśnie ci to wyjaśniłem" powiedział tygrys. "Czy jesteś tak głupi."

"O" powiedział lew. "Masz na myśli zimną stronę księżyca?"

"Tak" powiedział tygrys. Zabrzmiało to trochę sarkastycznie. Nastała więc długa cisza.

"A ja się nie zgadzam" powiedział lew.

"Z czym się nie zgadzasz?" zapytał tygrys.

"Z tym co powiedziałeś". Lew przesunął się nieco, aby nie być zbyt blisko tygrysa.

"Co ty się tak wiercisz?" zapytał tygrys.

"Żeby było mi trochę wygodniej" powiedział lew.

"Myślę, że chcesz się ode mnie oddalić" powiedział tygrys.

"Oczywiście, że nie" skłamał lew.

"Z czym się nie zgadzasz?" zapytał tygrys.

"Myślę" powiedział lew "że zimna strona księżyca jest zbyt daleko, żeby to zauważyć".

"Ale my jesteśmy bardzo blisko księżyca" powiedział tygrys.

"Wiem " powiedział lew "Ale zimna strona księżyca jest z drugiej strony".

"Więc?" odpowiedział tygrys. Lew poczuł się niekomfortowo. Wiedział, że zdenerwował swojego przyjaciela, ale wiedział także, że musi bronić swojej racji.

"Dobrze" powiedział lew. "Jeśli zimna strona księżyca jest po drugiej stronie, to ta cieplejsza jest po naszej stronie".

"Więc?" zapytał tygrys.

"Więc nie możliwe jest, aby zimna strona księżyca robiła tę skałę taką lodowatą"

"Następną rzeczą jaką mi powiesz jest to, że ci teraz ciepło" powiedział tygrys.

Lew nic nie odpowiedział. Czuł, że lepiej nic już nie mówić.

Bożek,  który mieszkał na najwyższym szczycie ziemi podsłuchiwał tą rozmowę i zaśmiewał się z niej. Ukazał się dwóm przyjaciołom i powiedział: ""Dobre koty, oboje macie rację, ale punkt tkwi w tym, że coś przeoczyliście".

"Ale co?"  zapytali oboje.

"Nic nie zauważyliście?" zapytał bożek.

"Tylko to, że jest zimno" odpowiedział tygrys.

"I to, że on ma paski" dodał lew.

"Oboje" powiedział bożek ze śmiechem. "Oboje siedzicie na bryle lodu".

"The cold side of the moon" from "Tales for great grandchildren"by John Jackson

#bajka#nepal#indie#zimna#strona#księżyc

Bajka chińska Wielka powódź Dawno, dawno temu żyła sobie wdowa, która miała dziecko. A chłopiec miał dobre serce i  wszyscy go kochali. Pe...