czwartek, 25 lipca 2024

Legenda boliwijska

Wielki pożar



Wiele lat temu nad brzegami rzeki Amazonki w Południowej Ameryce prowadziły wojnę dwie grupy ludzi. Gdy jedna z grup zaczęła starać się o pokój starsznie zły czarownik Sararuma zasiewał niepewność w drugiej grupie.  

"Chcą was zaatakować" Sararuma szeptał do jednej grupy. "Musicie zrobić to pierwsi, inaczej ziemia wyschnie na popiół. Rozpalcie wielki ogień w kraju wroga. Nigdy więcej was nie będą niepokoili". Pobiegł do drugiego plemienia. "Wiem, że wasi wrogowie chcą rozpalić ogień na waszej ziemi. Szybko, musicie wy to zrobić, zanim oni dotrą do waszych ziem!".

Niedługo potem wszystkie łąki w kraju były rozpalone. Wkrótce wszyscy ludzie zostali zniszczeni przez ogień. 

Uratował się tylko jeden mężczyzna i jedna kobieta. Kiedy zobaczyli, że wojna pogłębia się próbowali porozmawiać ze swoimi przywódcami, ale nikt nie chciał słuchać. Para ta zakopała się głęboko w ziemi przy strumieniu z dużą ilością jedzenia, które miało starczyć na wiele dni. Po Wielkim Pożarze pozostali jedynymi żyjącymi ludźmi na ziemi. 

Z bezpiecznej kryjówki w ziemi mogli oni oglądać płomienie sięgajace nieba. Czuli otaczający ich zapach dymu. Po kilku dniach, gdy siła pożaru zmniejszyła się mężczyzna wyczołgał się na powierzchnię. 

Wziął patyk i wyciągnął go przed siebie. Patyk zapłonął.

"Jest jeszcze zbyt wcześnie" powiedział i powrócił w bezpieczne schronienie. Następnego dnia jego żona zrobiła to samo, ale znów patyk zapłonął. Próbowali tak jeszcze osiem dni. Dziesiątego dnia od pierwszej próby patyk nie zapłonął. Z wielką ostrożnością wyszli z ukrycia i popatrzyli wokół siebie.

"Popiół - wszędzie popiół!" powiedziął mąż. Jego żona odpowiedziała "Nic nie można rozpoznać" Nie było trawy, drzew, domów z żadnej wioski, nic nie zostało. Nie było ludzi i zwierząt. Tylko płaska ziemia pokryta popiołem i chmurami kurzu.

Nagle przed nimi pojawił się zły czarownik Sararuma. Jego ubranie było czerwone od płomieni, które wirowały wokół niego.

"Jak wam się podoba?" powiedział śmiejąc się. "Cieszcie się waszym ostatnim momentem życia. Wkrótce i wy zgniniecie".

"My nie umrzemy" powiedział mężczyzna.

"Będziemy żyć" powiedziała kobieta. 

"Gorzej dla was!" zawył. "Żałosna egzystencja, umieranie z głodu w chmurze pyłu i brudu".

"Ziemia jest sucha dziś, to prawda" powiedziała żona, wyciągając nasiona ze swojej kieszeni. "Ale bedzie deszcz. Bedziemy sadzić rośliny".

Nagle Sararuma zaczął się zmniejszać, z chwilą, gdy nowa trawa zaczęła wyrastać z popiołów.

"Czy coś was wyróżnia od innych?" krzyknął. "Skończycie znowu w wojnie i destrukcji, tak jak reszta brudnych i podłych ludzi!"

"Nie wiemy co się stanie" powiedział mężczyzna, "ale wchodzimy w to".

Zwęglone drzewa zaczęły pokrywać się zielonością. Sararuma był już wzrostu dziecka. 

"Jesteście tylko wy" zawołał w złości. "Nie macie nikogo, z kim moglibyście porozmawiać!" 

"Rzeczy się zmieniają" powiedział mąż. Żona natomiast dodała "Będziemy mieli dzieci". 

W tym samym momencie zwierzęta powstały z popiołu. Płaszcz Sararumy obrócił się ostatni raz wokół niego i przemienił się w wiatr, który poleciał daleko wyjąc.

"The great fire" from https://storiestogrowby.org/story/the-great-fire/

#legenda#boliwia#amerykapołudniowa#wielki#pożar#

wtorek, 23 lipca 2024

Bajka żydowska 
z Izraela

Historia o dwóch braciach



Pewnego razu dwóch braci odziedziczyło ziemię po ojcu. Rozdzielili ją na pół i każdy zajął się uprawą swojej części.

Po jakimś czasie starszy brat ożenił się i miał szóstkę dzieci. Młodszy natomiast nigdy się nie ożenił. 

Pewnej nocy młodszy brat leżał i rozmyślał. "To nie sprawiedliwe, aby każdy z nas miał po równo ziemi. Mój brat ma sześć dzieci do wykarmienia. Ja nie mam żadnego. On potrzebuje znacznie więcej ziarna niż ja".

Tej nocy młodszy z braci poszedł do swojej stodoły i wziął dużą porcję zboża. Wspiął się na wzgórze, które oddzielało dwie farmy i poszedł do brata. Zostawił ziarno w jego stodole i powrócił do domu zadowolony ze swojego czynu. 

Tej samej nocy starszy brat leżał w łóżku rozmyślając. "To nie jest sprawiedliwe, że oboje mamy taką samą część ziemi po ojcu. Kiedy będę stary moja żona i moje dzieci oraz wnuki zaopiekują się mną, ale co z moim bratem. Powinien on sprzedawać więcej zboża, gdyż musi zaoszczędzić dla siebie, aby godnie przeżyć starość".

Więc tej samej nocy wziął dużą porcję zboża i wspiął się na wzgórze. Zostawił ziarno w stodole brata i zadowolony powrócił do siebie.

Następnego poranka młodszy brat wszedł do stodoły i zdziwił się widząc, że nic mu nie ubyło. "Musiałem wziąść zbyt mało" pomyślał. "Dziś w nocy muszę dać mu więcej".

W tym samym momencie starszy brat pomyślał to samo w swojej stodole.

Kiedy zapadła noc obaj bracia wzięli większą ilość zboża ze swojej stodoły i w ciemności dostarczyli ją do domu swego brata. Następnego poranka oboje byli zdziwieni i zakłopotani.

"Jak mogłem się tak pomylić?" każdy z nich drapał się w głowę. "Wciąż mam tyle samo zboża co wcześniej. To niemożliwe! Dzisiaj nie popełnię błędu. Wyczyszczę stodołę do samej podłogi. W ten sposób będę miał pewność, że dostarczę ziarno do mojego brata".

Trzeciej nocy każdy z braci wziął większość swojego ziarna ze stodoły, załadował je na wózek i powoli pociągnął je przez pola na wgórze do stodoły brata. Na samym szczycie wzgórza każdy z braci zobaczył cień przy świetle księżyca. Kto to mógłby być?

Kiedy dwaj bracia rozpoznali się i zobaczyli wózek pełen zboża zorientowali się co się stało. Bez słowa zostawili wózki i uściskali się.

"Two Brothers Story" from https://storiestogrowby.org/story/two-brothers/

#bajka#żydowska#dwaj#bracia#izrael


niedziela, 21 lipca 2024

Bajka z Filipin

Dynia w słoiku



Pewnego dnia wiele lat temu król Adoveneis wyjechał na polowanie na jelenie i niechcący odłączył się od swoich towarzyszy. Błądząc po lesie napotkał chatkę otoczoną ogrodem. W nim spotkał młodą i piękną dziewczynę. 

Król przemówił do dziewczyny "Powiedz mi panno jakie tutaj rośliny hodujesz?".

Ona odpowiedziała: "Rosną tu dynie i melony".

Król poczuł się bardzo spragniony i zapytał dziewczynę o picie. "Polowałem dziś cały dzień" powiedział "I poczułem, że chce mi się mocno pić".

Dziewczyna odpowiedziała: "O potężny królu! Mamy tu pełno wody, ale nie mogę ci usługiwać, ponieważ mam tylko stary dzban. Nie byłoby to godne Waszej Królewskiej Mości! Gdybym miała dzban ze złota napełniłabym go czystą krystaliczną wodą  i podałabym Ci ją, mój królu".

Król odpowiedział dziewczynie. "Nie przejmuj się dzbanem. Strasznie chce mi się pić. Nie dbam o to, że dzban jest stary, ważne by miał świeżą, zimną wodę".

Dziewczyna weszła do domu, zabrała dzban, napełniła go świeżą zimną wodą i podała królowi do picia.

Gdy ten skończył pić, oddał jej z powrotem dzban. Nagle dziewczyna rozbiła ów dzban na kawałki. Króla bardzo zdziwił ten czyn i pomyślał, że dziewczyna nie ma dobrych manier. 

Zawołał więc: "Wiesz, że jestem królem i nosze koronę. Jaki był powód rozbicia tego dzbana, który wzięłaś z moich rąk?"

Dziewczyna rzekła: "Powodem rozbicia dzbana, który odziedziczyłam po mojej mamie jest to, że nie chcę, aby ktokolwiek inny po tobie, o mój Panie!, go dotykał".

Gdy król usłyszał powód bardzo się zdziwił, ale i rozradował czynem dziewczyny. Okazało się bowiem, że jest ona dobrą i cnotliwą panną. Gdy wrócił do miasta nie mógł przestać myśleć o całym tym zdarzeniu. Zastanawiał się czy jest ona nie tylko dobra, ale czy też mądra. 

Po jakimś czasie król rozkazał żonierzowi aby zaniósł dziewczynie nowy dzban, taki który otwiera się na górze tylko na kilka centymetrów. Rozkaz dla dziewczyny brzmiał, aby włożyła do dzbana całą dynię. Miał on również powiedzieć dziewczynie, że dzban nie może przy tym pęknąć, ani  mieć skazy. Gdy uda jej sie to zrobić ma przynieść dzban do pałacu. 

Dziewczyna przysłała wiadomość dla króla, że uda jej się to zrobić, ale potrzebuje trochę czasu. Po kilku miesiącach przybyła do pałacu trzymając w ręku ten sam dzban z całą dynią w środku.

Kiedy król przyjrzał się dzbanowi, stwierdził iż jest to ten sam, który został wcześniej wysłany do dziewczyny. Zobaczył też, że ani dzban, ani dynia w środku nie jest zniszczona. Poprosił więc dziewczynę o rękę, ponieważ była nie tylko dobra, cnotliwa ale w dodatku jeszcze mądra. Dziewczyna przyjęła z radością oświadczyny króla. 

Później w królewskiej komnacie, jego nowa żona zdradziła mu swój sekret, a król śmiał się długo i szczęsliwie.

Okazało się, że włożyła ona nasionko, które wciąż było uczepione łodygi do środka dzbanu. Po jakimś czasie dynia urosła do normalnych rozmiarów. Kiedy dynia wypełniła cały dzban, odcięła ona łodyżkę i dostarczyła dzban z dynią do pałacu. 

"The Pumpkin in the Jar" from https://storiestogrowby.org/story/pumpkin-in-the-jar/

#bajka#filipiny#dynia#dzban#


piątek, 19 lipca 2024

Bajka z Peru

Żaba i kondor



Wysoko w Andach, górach w Peru mieszkała żaba w zimnym strumieniu. Żaba ta urodziła się z prawą nogą krótszą niż lewa. 

"Gdybym tylko miała dwie dobre nogi, tak jak moje siosty i bracia" mówiła zawsze, gdy patrzyła na swe odbicie w wodzie. 

Niedaleko żaby mieszkała smutna jak i ona dziewczyna, która żyła w jaskini sępa wysoko w górach. Była ona więźnieniem w tej jaskini. Kiedyś była pasterką i wiodła szczęśliwe życie w wiosce, gdy pewnego dnia ogromny kondor z potężnymi skrzydłami porwał ją i przywiódł do swojego gniazda nad skalistym urwiskiem.

Każdego dnia musiała ciężko pracować. Kondor przynosił swoje ofiary, przede wszystkim lamy i kazał jej wyrabiać skóry na dywany do jaskini i koce. Musiała również przygotowywać mu smaczne potrawy. Nie mogła opuszczać jaskini, nawet na moment, gdyż kondor mógł ją zobaczyć z wysoka i znów ją porwać. Kto wie co mógłby jej zrobić?

Czasami mała żaba obserwowała kondora, który fruwał wysoko w powietrzu i łapał swoje ofiary. Żaba podziwiała wręcz kondora. Zwłaszcza jego potężne skrzydła i jego ogromny rozmiar, najpiękniej wyglądał gdy latał w powietrzu. Pewnego razu żaba zdecydowała się wyśledzić jego dom. Wspięła się pomimo krótszej nogi na sam szczyt góry, gdzie miał swoją jaskinię. Usłyszała tam dziwną rozmowę:

"Czy przygotowałaś nową skórę lamy na moje łóżko?"

"Tak zrobiłam to". 

"A gdzie mój obiad?"

"Już gotowy. Czy mogę pójść do strumienia? Musze uprać moje ubrania".

"Zdecydowanie nie! Czy masz mnie za głupca? Uciekniesz mi!"

"Jak miałabym to zrobić? Popatrz, tu są moje ubrania. Tak długo jak bedziesz słyszeć bicie moich ubrań na skale, tak długo tam będę".

"Hmmm, dobrze. Ale będę słuchał. Jeśli chociaż na sekundę przestaniesz dopadnę cię".

Dziewczyna, której na imię było Collyur, co oznaczało Poranną Gwiazdę w języku jej ludzi, zawinęła się w skórę lamy, zawiązała ubrania w supełek i poszła nad strumień.

Kiedy Collyur prała swoje ubrania nad wodą, płakała za swoją utraconą wolnością. Była niewolnicą, spełniającą wszystkie życzenia kondora i drżącą o swoje życie w każdym momencie dnia. Utknęła tu! Nie widziała żadnej drogi do wolności.

"Proszę, nie płacz" powiedział cienki głosik.

Collyur popatrzyła na małą żabkę siedzącą na skale, która przypatrywała się jej z sympatią. 

"Co się stało?" zapytała żabka. Dziewczyna opowiedziała jej o kłopotach a żabka słuchała i wzdychała. 

"Pomogę ci" powiedziała żabka. 

"Gdyby tylko to była prawda!" powiedziała Collyur. "Niestety nikt na ziemi mi nie może pomóc". Collyur odwróciła się wciąż próbując bić swoje ubrania nad skałą. 

"Ale ja mogę" powiedziała żabka. "Znam trochę magii. Na kilka minut mogę zmienić się w inne stworzenie. Jeśli zmienię się w ciebie wciąż będę mogła bić twoje ubrania, a kondor będzie myślał, że wciąż tu jesteś. Wtedy będziesz mogła ucieć".

"Naprawdę?" zapytała Collyur. "Czy naprawdę zrobisz to dla mnie?" Collyur patrzyła teraz na małą żabkę, jakby była to najpiękniejsza istota na ziemi. Uklęknęła przed nią i pocałowała żabkę w czoło. 

"Nie możemy czekać ani jednej minuty dłużej" powiedziała żabka. Natychmiast zmieniła się w podobiznę Collyur. 

Nowa Collyur wzięła ubrania dziewczyny i zaczęła je bić nad rzeką. 

"Teraz już idź" powiedziała żaba zmieniona w Collyur.

Prawdziwa Collyur biegła tak szybko jak tylko potrafiła w dół górskiej doliny do swojego domu. Mała żabka, podobizna Collyur wciąż prała ubrania i biła je w tym samym rytmie. 

"Co zatrzymało tą głupią dziewczynę?" zasyczał kondor po wielu minutach czekania. "Każe mi czekać cały dzień!" Kondor zleciał do strumienia i zobaczył podobiznę Collyur klęczącą na skale bijącą swe ubrania. Wylądował na wysokiej skale i przekręcając swój dziób jakby polował na lamę zawołał "Przestań już w końcu głupia dziewczyno!"

Dziewczyna wstała, wskoczyła do wody i zniknęła. Kondor latał nad strumieniem, ale nie pojawił się żaden cień nad wodą, tylko żaba skakała wokoło.

Kiedy kodor latał wokół strumienia prawdziwa Collyur biegła i była coraz bliżej wolności. Po kilku godzinach, gdy nie było śladu dziewczyny kondor poleciał z powrotem do jaskini.

Kiedy żaba połączyła się ze swoimi braćmi i siostrami wszyscy zgromadzili się wokół niej. "Co to jest?" pytali pokazując ją sobie.

"Dlaczego jesteś taka śliczna!" powiedziała jedna z jej sióstr. Myśląc, że to żart żabka przejrzała się w wodzie. Zobaczyła lśniący klejnot wyrastajacy z miejsca, gdzie pocałowała ją Collyur. Klejnot ów był kształtu porannej gwiazdy. 

"Patrzcie! Wygląda jak poranna gwiazda!" mówili wszyscy. Od tej pory żabka nosi wysoko swoją głowę i nie boi się przeglądać w tafli wody.

"The Frog and the Condor: A Tale from Peru" from https://storiestogrowby.org/story/frog-the-condor/

#bajka#peru#żaba#kodor#dziewczyna

środa, 17 lipca 2024

Bajka Szwecka

Dziewczyna i wąż



Dawno, dawno temu żyła sobie dziewczyna, która pasła krowy w lesie, ale pewnego dnia nie znalazła swojego stada i zgubiła drogę do domu. W ten sposób dostała się na wysokie wzgórze. Stał tam dom, do którego weszła. Na środku izby stał stół nakryty do uczty. Było tam też łóżko, a na nim leżał wielki wąż. Powiedział on do dziewczyny "Usiądź, jeśli chcesz! Jedź, jeśli chcesz! Chodź i połóż się na łóżku, jeśli chcesz! Ale jeśli nie chcesz, nie rób tego." Dziewczyna nie zrobiła więc nic. Wąż powiedział w końcu: "Nadchodzą ludzie, którzy będą chcieli zatańczyć z tobą. Nie rób tego jednak". Tak jak wąż powiedział nadeszli obcy ludzie i chcieli tańczyć z dziewczyną, ale ona nie chciała o tym słyszeć. Potem wszyscy zaczęli jeść i pić, a dziewczyna opuściła wzgórze i domek.  

Następnego dnia ponownie poszła do lasu szukać swojego stada, ale nie znalazła go, lecz trafiła na to samo wzgórze. Wszystko było tak samo jak za pierwszym razem, nakryty do jedzenia stół i wąż leżący w łóżku. Wąż powiedział do niej to samo jak za pierwszym razem. "Usiądź, jeśli chcesz! Jedź, jeśli chcesz! Chodź i połóż się w łóżku, jeśli chcesz! Ale jeśli nie chcesz, nie rób tego". Dziewczyna nie chciała tego zrobić. Wąż ponownie powiedział "Przyjdą teraz ludzie i będą chcieli tańczyć z tobą, ale nie rób tego". Zaraz  też przyszło wielu ludzi, którzy chcieli tańczyć z dziewczyną, ale ona nie chciała. Zaczęli więc jeść, pić, a dziewczyna opuściła ich i poszła do domu.

Na trzeci dzień poszła kolejny raz do lasu i wszystko zdarzyło się tak jak w pierwszy i drugi dzień. Wąż zaprosił ją na jedzenie i picie, ale tym razem zgodziła się i jadła z apetytem. Potem wąż poprosił, aby sie położyła z nim w łóżku. "Połóż swoje ramie obok mnie!" więc to zrobiła. "Teraz mnie pocałuj!" powiedział wąż "ale jeśli się boisz połóż swój fatruch pomiędzy nas". Dziewczyna zrobiła to i w tym momencie wąż zmienił się w przystojnego młodego mężczyznę, który był prawdziwym królewiczem. Został on zamieniony magiczną formułą w węża, a teraz został odczarowany przez odwagę dziewczyny. Potem razem odeszli i nikt nigdy o  nich nie słyszał. 

"The Girl and the Snake" Swedish folktale from https://www.worldoftales.com/European_folktales/Swedish_folktale_8.html#gsc.tab=0

#bajka#szwecja#dziewczyna#wąż#królewicz#magia

poniedziałek, 15 lipca 2024

Legenda armeńska

Aralez i siła życia i śmierci



Ara był królem Armeni, a równocześnie bardzo przystojnym mężczyzną. Był tak piękny, że ludzie zatrzymywali się na ulicy by go podziwiać. Kobiety często zakochiwały się w nim, tylko z powodu jego wyglądu. W efekcie był tak przystojny, że Seramis, królowa Assyrii zaczęła przez jego piękno wojnę.

Semiramis pytała wiele razy króla Ara, aby się z nią ożenił, ale za każdym razem dostawała odmowę. Królowa nie znosiła sprzeciwu. Chciała ukarać Arę, aby pokazać jak ona była skrzywdzona. Zebrała razem najgroźniejszych wojowników Assyrii i poszła na wojnę. Rozkazała swojemu wojsku przed pójściem na pole bitwy: "Nie zabijajcie króla Arę, przynieście mi go żywego".

Assyryjska i Armeńska armia spotkały sie na polu bitwy ze swoimi włóczniami i powozami. Wiele z żyć zostało straconych, wielu żołnierzy zranionych. Królowa jednak myślała tylko o swoim zranieniu, a nie o życiu swoich żołnierzy i ich rodzinach.

WWojna była straszliwa, ale nagle królowa ją przerwałą. Coś przykuło jej uwagę: ciało leżące na środku pola bitwy. Rozpoznałą go natychmiast. To był król Ara. Królowa zaczęła płakać, a jej łzy wstrząsnęły polem bitwy. Na moment wszyscy się zatrzymali. Assyryjscy żołnierze otoczyli ją najpierw, dopytując się dlaczego płacze. Wtedy Armeńscy żołnierze otoczyli ciało swojego króla. Wszyscy patrzyli na nieżywe ciało.

"O jedną rzecz was prosiłam" załkała Semiramis. "Nie zabijajcie króla Arę". Zapytała, kto tego dokonał, ale nikt się nie przyznał. 

Semiramis spostrzegła się, że źle uczyniła wywołując wojnę. Istniała jeszcze tylko jedna nadzieja. Królowa znała stworzenie, które mogłoby jej pomóc i wysłała do niego modlitwę. Na niebie zaczęła się dziać magia. Stwór wyglądał jak lis w futrze białym jak śnieg, ale ze złotymi skrzydłami na plecach. Armeńscy żołnierze rozpoznali natychmiast owe stworzenie. Niektórzy uklękli i odłożyli swoją broń na znak respektu. To był Aralez.

Jeden z Armeńskich żołnierzy krzyknął "Aralez przychodzi wtedy, gdy żołnierz został zabity niesprawiedliwie. Może on także cofnąć niesprawiedliwość". Semiramis przemówiła. "Przepraszam" powiedziała to do boga jak i do armeńskich żołnierzy. "Nigdy nie powinnam zaczynać tej wojny". Wtedy zawołała wszsytkich żołnierzy zarówno Asyryjskich jak i Armeńskich. Poprosiła ich, aby wynieśli króla Ara wysoko w niebo, gdzie Aralez może go uzdrowić. Pracowali razem bez przerwy, by zbudować wysoką wieżę. Podczas budowania żartowali i opowiadali sobie historie, a trwało to tak długo aż zostali przyjaciółmi.

Czterech żołnierzy podniosło ciało krola Ara i zaniosło go na sam szczyt wieży. Na dole wieży każdy Assyryjczyk i Armeński żółnierz modlili się do swoich bogów, prosząc Araleza o pomoc. Aralez delikatnie podniósł ciało króla Ara i lizał jego każdą ranę, aż całkowicie zniknęły. Pole bitwy było ciche i wszyscy skierowali swoje oczy na Araleza. 

Po kilku godzinach król zaczął się ruszać. Najpierw były to palce u rąk i nóg, a potem powoli całe ciało. Nagle król Ara stanął na szczycie wieży i zamachał -  pole bitwy zawrzało od wiwatów. Aralez odleciał tak szybko jak się pojawił. Semiramis dostała lekcję. Nie można doprowadzić do miłości przez wojnę i głupcem jest ten, który próbuje zmusić kogoś do miłowania. Obiecała Arze, że nigdy już nie będzie prowadzić wojny z jego królestwem. Życzyła mu też szczęścia  w wojnie i miłości.

"Aralez and the power of life and death" from "Beast of the ancient world. A kid's guide to mythical creatures, from the sphinx to the minotaur, dragons to baku".

#legenda#armenia#aralez##śmierć#


piątek, 12 lipca 2024

Bajka z Niemiec

Magiczny garnek owsianki



Dawno, dawno temu żyła sobie mała dziewczynka. Mieszkała z mamą w małym domku w lesie. Były biedne i często nie miały nic do jedzenia.

Pewnego dnia mała dziewczynka poszła do lasu, aby zebrać jagody.

Nagle pojawiła się staruszka.

"Proszę, czy poczęstujesz mnie jagodami?" zapytała. "Jestem bardzo głodna".

Mała dziewczynka popatrzyła na koszyk z jagodami.

"Nie mam ich zbyt dużo, ale proszę poczęstuj się" powiedziała. 

Staruszka wzięła jagody i zjadła je.

"Jesteś bardzo dobra" powiedziłą staruszka. "Dam ci więc coś w zamian".

Trzymała w ręku zwykły garnek.

"Gotuj, mały garnku, gotuj" rozkazała.

Natychmiast garnek zaczął trząść się i napełnił pachnącą owsianką.

Kiedy garnek był pełny, kobieta rozkazała mu. "Stop, mały garnku, stop" i garnek przestał gotować. "Teraz będziesz miała tyle owsianki ile sobie zażyczysz" powiedziała do małej dziewczynki. 

"Pamiętaj jednak" powiedziała staruszka "gdy chcesz użyć garnka musisz powiedzieć "Gotuj, mały garnku, gotuj" . Kiedy garnek będzie pełny musisz mu rozkazać "Stop, mały garnku, stop"!". Po tych słowach staruszka zniknęła.

Gdy mała dziewczynka przyszła do domu pokazała mamie garnek. Był pusty.

"Gdzie są jagody?" zapytała ją mama. 

Dziewczynka się uśmiechnęła.

"Gotuj, mały garnku, gotuj" powiedziała i garnek się zatrząsł. Zaczął napełniać się owsianką. Kiedy już było wystarczająco dziewczynka powiedziała "Stop, mały garnku, stop". 

Mała dziewczynka i jej mama zjadły całą owsiankę i poczuły sie pełne. Kiedykolwiek były głodne dziewczynka gotowała owsiankę w garnku.

Kilka dni później mała dziewczynka poszła zbierać jagody w lesie. Jej mama poczuła się bardzo głodna w tym czasie. 

"Gotuj, mały garnku, gotuj" powiedziała . Garnek się zatrząsł i zaczął gotować owsiankę. Mama zjadła miseczkę owsianki i poczuła się strasznie śpiąca. Ale garnek był coraz pełniejszy, i pełniejszy aż w końcu zaczął się przelewać. Coraz więcej i więcej owsianki wychodziło z garnka. Wkrótce cała chatka wypełniona była owsianką.

Kiedy mała dziewczynka przyszła do domu zawołała "Stop, mały garnku, stop".  Nie mogła uwierzyć jak dużo owsianki ugotował mały garnek.

Mała dziewczynka i jej mama mogły teraz jeść owsiankę przez wiele, wiele dni. 

Od tego dnia zawsze kiedy gotowały owsiankę pamiętały by zatrzymać garnek. Nigdy też nie gotowały jej zbyt dużo.

"The magic porridge pot" by Amelia Marshall and Elena Bia.

#bajka#niemcy#magia#garnek#owsianka#


środa, 10 lipca 2024

Legenda etiopska

Sekret Holawaki



Holawaka był magicznym ptakiem prawie tak starym jak sama ziemia. Był świadkiem narodzin ludzi, którzy żyli przez chwilę a potem umierali. Niektórzy z nich zostawali na ziemi dłużej, inni krócej, ale wszsycy ludzie i tak umierali. Holawaka czuł się smutny z tego powodu. Pofrunął wysoko do nieba i usiadł na ramionach boga, który stworzył wszechświat i porozmiawiał z nim.

"To niesprawiedliwe" powiedział Holawaka "że ludzie zostają na ziemi tylko na krótki czas". Ale bóg zaśmiał się tylko i powiedział, że ludzie nie są jak bogowie i nie mogą żyć wiecznie. Holawaka zaczął płakać i bogu było przykro z powodu jego uczuć. Powiedział, aby powrócił do niego następnej nocy. Holawaka zrobił tak jak bóg mu powiedział. Następnej nocy wzbił się na najwyższy punt nieba, unikając gwiazd, które paliły. Głos boga doprowadził do tego, że wszystkie gwiazdy wokół niego drżały i trzęsły się. "Ponieważ życie tych małych ludzi tyle dla ciebie znaczy" powiedział bóg "spełnię twoje życzenie. Nie możesz jednak powiedzieć innym zwierzętom o tym". Wtedy zdradził mu sekret, że życie ludzkie może trwać na wieki. Wszystko co muszą zrobić to wyślizgnąć się ze swojej pomarszczonej skóry, kiedy będą już w starczym wieku, a znajdą nową pod spodem. Holawaka nie mógł się doczekać, kiedy opowie ludziom tego co się nauczył.

Zleciał z powrotem na ziemię, gdzie mieszkali ludzie. Minęło kilka godzin i słońce zaczęło powoli wyłaniać się zza horyzontu. Ludzie wciąż jeszcze spali, ale wkrótce powinni obudzić się i usłyszeć radosną nowinę. Usiadł na jednej z gałęzi jałowcowego drzewa i czekał. Nie był jednak sam. Zaraz obok niego usiadł pawian i zapytał: "Czemu wyglądasz tak szczęśliwie Holawaka?" Holawaka wyjaśnił pawianowi, że bogowie wyjawili mu sekret wiecznego życia ludzi. "Ale nie mogę ci powiedzieć co to jest" powiedział do pawiana "więc proszę cię nie pytaj mnie o to".

Pawian oczywiście próbował pytać Holawakę o ten sekret. Obiecał, że jeśli mu powie to on nauczy go wspinać się na najwyższe drzewa w całej Etiopii. Ale Holawaka miał skrzydła i potrafił latać na najwyższe miejsca nieba. Pawian w końcu się poddał i oddalił.

W dole w cieniu jałowcowego drzewa leżał lew. Potrząsnął głową i ogromną czarną grzywą. "Czy to prawda Holawaka, że bogowie powiedzieli ci sekret dotyczący wiecznego życia?" Holawaka był dobrym ptakiem, więc opowiedział lwu całą prawdę. "Czy mógłbyś mi o tym powiedzieć" zapytał lew."Obiecuję, że nauczę cię jak być królem wszystkich zwierzat". Holawaka pomyślał przez moment. Pomysł bycia królem wszystkich zwierząt był kuszący ... ale nie mógł się zgodzić. W sumie i tak wiedział, że jest ulubionym zwierzęciem bógów, nie potrzebował więc by zwierzęta nazywały go królem.

Słońce już prawie wschodziło. Zwierzęta zaczęły chować się w swoich norach przed ciepłem dnia. Holawaka wciąż siedział na gałęzi drzewa jałowcowego. Poczuł, że burczy mu w brzuchu. Nie jadł przecież odkąd zapadła noc. Nie mógł o niczym innym myśleć, jak tylko o jedzeniu.

W tym momencie wąż wślizgnął się na drzewo. W swoich kłach trzymał resztki ostatniego posiłku. Holawaki oczy zalśniły. "Wężu" zawołał, zapominajac o tym co przyrzekł bogom. "Jeśli podzielisz się ze mną swoim jedzeniem powiem ci sekret". Wąż zasyczał i przyniósł jedzenie blisko Halowaki. "Sekret od boga, którzy stworzył wszechświat" dodał.

Wąż dał Holawace skosztować trochę swojego jedzenia. Po jedzeniu opowiedział wężowi sekret boga. Ten zrobił coś co Holawaka  nawet sobie nie wyobrażał, wytestował tajemnicę boga. Wyślizgnął się ze swojej starej skóry i znalazł pod spodem nową. Ludzie nigdy nie nauczyli się bożego sekretu. Od tego dnia węże wyślizgują się ze swojej skóry, kiedy jest ona już pomarszczona i stara, tak jak Holawaka ich nauczył.

"Holawaka's secret" from "Beast of the ancient world. A kid's guide to mythical creatures, from the sphinx to the minotaur, dragons to baku".

#legenda#etiopia#sekret#holawaka#ptak#mitologia#


poniedziałek, 8 lipca 2024

Legenda chińska

Poświęcenie Fangfenga



Król Yu dokonał czegoś niezwykłego. Zatrzymał powódź, która nawiedzała jego tereny od czasów początku istnienia. Kiedy woda wylewała się z brzegów koryta rzeki i wlewała się prosto na pola pełne zbóż, ludzie umierali z głodu. Czasami woda była tak wysoka, że przykrywała szczyty domów i rodziny musiały uciekać oknami. Ludzie umierali przez powodzie, aż do czasu kiedy król Yu zatrzymał ją.

Król mieszkał w pałacu na szczycie góry wraz z ludźmi, którzy uciekli z niżej położonych terenów. Nie wszyscy jednak mogli opuścić swoje domostwa. Niektórzy zostali z powodu swoich zwierząt, inni próbowali zasiać zboże. Jeszcze inni byli zbyt starzy lub zbyt słabi by wspiąć się na górę.

Niektórzy ludzie próbowali odwrócić bieg rzeki stawiając bariery i ściany. Król jednak miał inny pomysł. Zapytał góry o pomoc, ale nie tylko góry również morza, rzeki, ziemię i cały świat o pomoc. Zapytał również wszystkie potwory i dzikie bestie o pomoc. Wszyscy wspólnie przyszli mu oddać przysługę. Smoki wykopały tunele, którymi woda z zalewanych ziem odchodziła do morza. Ogromne żółwie wyrzucały muł z dna rzek, po to aby te zmieściły jeszcze więcej wody. Następnym razem, gdy przyszła powódź po prostu wessała się w kanały i szybko  spłynęła do morza. To był koniec wielkiej powodzi.

Król Yu zawezwał wszystkie bestie i ludzi na szczyt, aby świętować zwycięstwo. Wszystkie potwory się pojawiły oprócz jednego. Fangfeng zaginął. Król zaczął myśleć i doszedł do wniosku, że wszystkie stworzenia pomagały mu w pokonaniu powodzi oprócz tego jednego. Gorąca krew uderzyła królowi do serca. Fangfeng musi zostać ukarany. Król zawezwał smoki i rozkazał im zabić Fangfenga, natychmiast jeśli go zauważą.

Było jednak coś, czego król Yu nie wiedział o Fangfengu. Od czasu, kiedy zaczęła się powódź stworzenie to nie było widziane na szczytach czterech gór. Zostało w dolinie i pomagało ludziom, którzy nie mogli opuścić swoich domów, ponieważ byli zbyt słabi lub chorzy. Kiedy nadeszła powódź Fangfeng swoim ciałem ochraniał całe rodziny, by nie utonęli. Pomagał im budować domy gdy wody opadły. Pomagał im znaleźc jedzenie, gdyż wszystkie ziarna umarły. Kiedy król Yu był zajęty ludźmi, którzy byli na szczytach gór, Fangfeng  nie zapomniał o tych najbardziej potrzebujących.

Niestety król Yu nie widział tego ze swojego pałacu, ale inne stworzenia tak. Żurawie, które latały z jednego szczytu gór na drugi patrzyły w dół i widziały Fangfenga pomagajacego ludziom, którzy zostali w dolinie. Zleciały więc do niego i utworzyły krąg, aby ochronić go przed innymi smokami, które wysłał król by go zabiły. Kiedy Fangfeng dotarł do  króla opowiedziały co się stało i podziękowały mu za jego dobroć. Wszyscy, którzy żyli na szczycie góry wspięli się na grzbiet Fangfenga i wrócili w dolinę. Byli już bowiem bezpieczni od powodzi i mogli na nowo wybudować swoje wioski. Obiecali też, że nigdy już nikogo nie zostawią bez pomocy.

"Fangfeng's sacrifice" from "Beast of the ancient world. A kid's guide to mythical creatures, from the sphinx to the minotaur, dragons to baku".

#legenda#chiny#poświęcenie#smok#fangfeng


piątek, 5 lipca 2024

Bajka indyjska

Myśliwy i czterech przyjaciół



Pewnego razu w środku dżungli wśród wiecznie zielonych drzew i bursztynowych gajach kasztanowców mieszkali czterej przyjaciele: Plamka - mały  złoty jeleń, który uwielbiał ścigać się przez zielony las; szybka, bystrooka myszka imieniem Mądra; młody kruk zwany Świetliste Skrzydło, który właśnie nauczył sie latać i Leniuch, mały żółwik, który nie był oczywiście tak szybki jak inni.

Pomimo tego, że czterej przyjaciele bardzo się od siebie różnili, uwielbiali się razem bawić, a ich ulubioną grą była zabawa w chowanego.

"Jeden...Dwa...Trzy..." liczyła Mądra kiedy jej przyjaciele się chowali. Świetliste Skrzydło pofrunął na gałęzie drzew, kiedy nagle Plamka znalazła się w sieci myśliwego. Biegł zbyt szybko i nie zauważył pułapki ukrytej pod liśćmi na ziemi.

Mały jeleń kopał i wierzchał, ale im mocniej to czynił tym silniej sieć się zaciskała wokół niego. "Pomocy!" wołał "Pomocy!"

Na ten dźwięk Świetliste Skrzydło i Mądra pobiegli do niego, a za nimi powoli szedł Leniuch.

"Jestem w pułapce" łkał jeleń. "Jestem pewien, że zaraz zjawi się myśliwy!"

"Nie martw się Plamko" powiedziała Mądra. "Zaraz się oswobodzę".

Zaczęła przegryzać powoli linę w sieci. Kiedy to robiła Świetliste Skrzydło patrzył, czy nie zbliża się myśliwy, a Leniuch usiadł przy boku jelenia i zaczął go uspokajać.

W ostatnim momencie usłyszeli hałas w dżungli, który był coraz głośniejszy.

Kruk zaskrzeczał "Myśliwy nadchodzi".

"Trudno" powiedział Plamka. "Uciekajacie beze mnie. Ratujcie się"

"Nie zostawimy cię tutaj" powiedziała mysz i zaczęła gryźć sznur szybciej.

W momencie, gdy pojawił się myśliwy sieć opadła z Plamki .

Pobiegł ukryć się w liściach drzew, Mądra biegła jak najszybciej potrafiła, a Świetliste Skrzydło pofrunął w konary drzew.

Ale co stało się z Leniuchem? Żółw również ruszył się ukryć, ale nie był tak szybki jak pozostali i wpadł w ręce myśliwego.

No i co my tu mamy?" powiedział myśliwy. "Myślałem, że złapię jelenia na kolację, ale widzę, że uciekł mi sprzed nosa. Wygląda na to, że bedę dziś miał zupę z żółwia do jedzenia". Wsadził małego żółwia do torby i poszedł przez dżunglę do domu.

W tym czasie Plamka i Mądra przestali uciekać i zatrzymali się by wziąść oddech. Kiedy tak stali i sapali, rozglądali się za swoimi przyjaciółmi. 

"Gdzie jest Leniuch?" zapytał Plamka. 

Świetliste Skrzydło, który wszystko widział z gałęzi drzewa zleciał do nich i powiedział: "Myśliwy złapał Leniucha! Zabrał go domu i zrobi z niego zupę!".

Plamka westchnęła, ale Mądra pomyślała szybko i powiedziała: "Wiem, gdzie mieszka myśliwy. Jego dom jest nad rzeką. Możemy go śledzić, ale jak uratować Leniucha?"

Trzech przyjaciół myślało i myślało, aż w końcu Plamka powiedział "Mam pewny pomysł. Będziemy potrzebować...."

Kiedy chwilę później myśliwy pojawił się nad rzeką zobaczył jelenia leżącego na trawie. "Co za szczęście" pomyślał myśliwy. "Będę miał pieczeń na kolację".

Myśliwy był taki zadowolony, że nie zwracał uwagi na Leniucha, który wyszedł z worka i oddalał się od jelenia.

"Szybciej" zapiszczała Mądra popychając małego żółwika.

"Idź tutaj" wyszeptał Świetliste Skrzydło. "Pośpiesz się!"

Plamka leżał spokojnie na trawie, patrząc na swoich przyjaciół jednym okiem, aby mieć pewność, że bezpiecznie dotrą do dżungli. Myśliwy był coraz bliżej i bliżej. Jeszcze jedna minuta.... jeszcze jedna.... odważny mały jeleń mówił do siebie.

W momencie, gdy Plamka zobaczył żółwia znikającego wśród drzew szybko skoczył na nogi i pobiegł za nimi.

"Co?" zawołał myśliwy w zaskoczeniu. "Nie ważne i tak będę miał zupę z żółwia".

Myśliwy podniósł swój worek i popatrzył do środka... "Pusty!" zawołał i ze złością rzucił worek o ziemię.

Kiedy myśliwy krzyczał w złości w dżungli, można było usłyszeć jeszcze jeden dźwięk. Gdzieś głęboko wśród drzew jeleń, kruk, mysz i żółw śmiali się  głośno aż nastał wieczór i słońce zaszło za dżunglą.

"The four friend and the hunter" from "Animal tales from India" by Nikita Gill

#bajka#indie#przyjaciele#cztery#myśliwy#


środa, 3 lipca 2024

Bajka z Południowej Afryki

Wódz pięć głów



Pewnego razu żył człowiek, który miał dwie córki. Starsza z córek była dumna i leniwa. Młodsza natomiast była bardzo uprzejma. Mieszkali w wiosce nad rzeką. W dalekich stronach żył  wódz pięć głów, który chciał się ożenić. 

"Czy chciałabyś wyjśc za mąż za wodza?" zapytał ojciec swoją starszą córkę.

"Tak chciałabym" odpowiedziała.

"Musisz więc wziąść ze sobą przyjaciółkę" powiedział do niej ojciec. "Jest to wymagane".

"Nie, znajdę drogę sama" powiedziała starsza córka.

Następnego dnia wyruszyła w drogę do wioski wodza, ale wkrótce zabłądziła. 

Mała myszka zobaczyła ją zagubioną i powiedziała: "Pokażę ci drogę".

"Nie potrzebuję pomocy od myszy" powiedziała dziewczyna i poszła dalej. 

Wkrótce napotkała żabę.

"Pokażę ci drogę" powiedziała.

"Ma wyjść za mąż za wielkiego wodza" powiedziała dziewczyna. "Nie potrzebuję pomocy od głupiej żaby".

Chwilę później spotkała staruszkę.

"Pokażę ci drogę" powiedziała stara kobieta.

Dziewczyna jednak odmówiła mówiąc "Jestem zbyt ważną osobą by cię słuchać".

Wkrótce najstarsza córka dotarła do wioski wodza. Jego siostra siedziała przy rzece.

"Dokąd idziesz?" zapytała.

"Mam wyjść za mąż za wodza tej wioski" powiedziała dziewczyna.

"Pójdę z tobą" odparła siostra wodza.

Jednak najstarsza cóka przeszła obok niej bez słowa i podążyła do wioski. 

Tam wszyscy byli zdziwieni, że przyszła sama. "Wódz przyjdzie później" powiedzieli. "Musisz zrobić jedzenie dla niego".

Matka dała jej ziarno by zrobiła chleb. Dziewczyna spostrzegła, że ziarno było stare i suche, ale zmiksowała je niezbyt dobrze.

Gdy nadszedł wieczór powiał silny wiatr. Ogromny wąż wślizgnął się do wioski. Miał pięć głów z wielkimi okrągłymi oczami. Najstarsza córka nie wiedziała, że jest to wódz. Zadrżała z przerażenia. Dała mu chleb, który zrobiła. Był on suchy i smakował strasznie.

"Nie chcę się z tobą ożenić" powiedział wódz i wysłał ją do domu.

Młodsza córka przyszła do swojego ojca.

"Czy mogę pójść i zobaczyć czy wódz będzie chciał się ze mną ożenić?" zapytała, a jej ojciec się zgodził.

"Teraz jest moja kolej by pójść do wodza" powiedziała. "Zabiorę ze sobą przyjaciółkę".

Po drodze młoda dziewczyna spotkała myszkę. "Pokażę ci drogę" powiedziała mysz.

"Dziękuję ci" odpowiedziała dziewczyna.

Później spotkała staruszkę.

"Pokażę ci drogę do wioski" powiedziała staruszka.

Młoda dziewczyna dała jej w podziękowaniu trochę jedzenia. 

Po jakimś czasie spotkała królika.

"Jesteś już blisko wioski wodza" powiedział. "Bądź miłą dla dziewczyny siedzącej przy rzece. Kiedy da ci ziarno by upiec chleb zmiel go dobrze".

Siostra wodza siedziała przy rzece.

"Dlaczego tu jesteś?" zapytała młodszą siostrę.

"Mam nadzieję, że wyjdę za mąż za wodza wioski" odpowiedziała.

"Czy się boisz?"

"Nie" odpowiedziała młodsza córka.

Siostra wodza przyprowadziła więc dwie przyjaciółki do wioski.

Matka wodza dała jej ziarno do upieczenia chleba, które dziewczyna mieliła tak długo aż było dobre.

Wódz pięć głów pojawił się za dziewczyną. Odważnie dała mu upieczony chleb, który był bardzo smaczny.

Wódz był bardzo szczęśliwy i przemienił się w przystojnego młodego mężczyznę.

"To ja byłem myszką" powiedział. "Również byłem pod postacią królika i staruszki. Wiem, że jesteś dobra i uczynna. Proszę, czy wyjdziesz za mnie" powiedział. A ona się zgodziła.

"Chief five heads" by Tracy Turner-Jones and Alex Naidoo

#bajka#afryka#poludniowa#wódz#pięć#głów#


poniedziałek, 1 lipca 2024

Bajka z Afryki Buszmenów

Słoń i duch deszczu



Słoń był bardzo dumny z tego, że jest największym i najsilniejszym zwierzęciem.

"Jestem najwspanialszy na świecie" wołał i nikt nie śmiał mu się sprzeciwić. 

Pewnego dnia duch deszczu usłyszał słowa słonia. "Jak możesz być większy ode mnie?" zapytał.

Słoń podniósł swoją głowę. "Popatrz na moją wspaniałą trąbę i piękne kły" zawołał. "Zobacz jak ziemia drży, kiedy idę drogą. Zdecydowanie jestem najwspanialszy na tym świecie".

"Ale ja napełniam jeziora wodą, żeby zwierzęta mogły pić" odpowiedział duch deszczu. "Nawadniam rośliny, żeby mogły je jeść. Zdecydowanie jestem wspanialszy od ciebie".

Nikt jeszcze nie sprzeciwił się słoniowi. Załopotał swoimi uszami w złości. "Ja nie potrzebuję szukać wody i jedzenia" zatrąbił. "Sam mogę o siebie się zatroszczyć".

Wtedy niebo zrobiło się ciemne i pojawiły się grzmoty. "Niech więc tak będzie" powiedział duch deszczu. "Zostawię cię losowi". Z błyskawicą przeszywającą niebo duch deszczu zniknął.

Po tym całym zdarzeniu słoń chodził jeszcze bardziej dumny.

Sezon deszczowy w końcu przyszedł, ale nie było żadnej kropli wody, która napełniłaby jeziora wodą i nawodniła rośliny. Zwierzęta chodziły głodne i spragnione. Przyszły więc do słonia.

"Jesteś najwspanialszy z nas wszystkich" powiedziały. "Daj nam wodę do picia. Zrób deszcz, by nawodnił rośliny i abyśmy nie głodowali".

Słoń pomachał nogą w pyle i powiedział: "Zapytajcie kruka by zrobił deszcz" .

Kruk wzleciał w niebo i próbował najlepiej jak potrafił, ale nie mógł wyprodukować zbyt wiele deszczu, tylko kilka małych wodopojów. Zwierzęta wkróce wysuszyły je, z wyjątkiem jednego, które słoń zarezerwował dla siebie.

"To mój wodopój" powiedział i rozkazał żółwiowi, by go strzegł.

Następnego dnia, kiedy słoń poszedł szukać jedzenia reszta zwierząt podeszła do wodopoju.

"Nie możecie tu pić" powiedział żółw. "To woda słonia"

"Ale my jesteśmy spragnieni" powiedziała gazela.

"Nie wypijemy wszystkiego" obiecała żyrafa.

"Tylko mały łyczek" prosiła zebra.

"Nie. Ani kropelki" powiedział żółw surowo.

Wtedy nadszedł lew.

"Nie możesz tu pić" powiedział żółw, ale lew się tym nie przejął. Uderzył żółwia swoją łapą i odrzucił go na piasek. Wtedy lew się napił, a potem zrobili to inni, aż cała woda zniknęła.

Kiedy słoń powrócił, bardzo chciało mu się pić. Zobaczył pusty wodopój i wpadł we wściekłość. "Kto śmiał wypić moją wodę?" zatrąbił.

"Próbowałem ich zatrzymać" powiedział żółw. Słoń jednak był tak zły, że chwycił żółwia swoją trąbą i połknął go całego.

"To wszystko twoja wina" krzyczał żółw ze środka słonia. Zaczął głośno tupać i uderzać go swoją twardą głową.

"Bam, bam, bam" chodził żółw.

"Auć!" wołał słoń, trzymając się za brzuch.

"Bach, bach, bach" uderzał żółw.

"Stop!" zawołał słoń upadając na kolana.

Nagle niebo zrobiło się ciemne. "Co to za hałas?" zapytał duch deszczu.

"Pomocy!" zawołał słoń.

"Pomóc tobie, najwspanialszemu zwierzęciu na ziemi?" powiedział duch deszczu.

"Nie jestem najwspanialszy" wyszeptał słoń.

Wtedy duch deszczu zaczął się śmiać tak głośno, że jego śmiech przemienił się w deszcz i spadł na ziemię napełniając wszystkie jeziora i nawadniając rośliny.

Kiedy żółw usłyszał deszcz, dał słoniowi ogromnego kopniaka, a ten wypluł go całego na ziemię.

"Elephant and the rain spirit" from "A year full of stories" by Angela McAllister

#bajka#afryka#buszmeni#słoń#duch#deszcz#


Bajka chińska Wielka powódź Dawno, dawno temu żyła sobie wdowa, która miała dziecko. A chłopiec miał dobre serce i  wszyscy go kochali. Pe...